*Nie ruszysz samotnie do tej walki
Jeśli tylko się mnie przytrzymasz, przetrwamy* *
Retrospekcja
Wyszedł z Jam&Roller w przybitym humorze. Obok najeżdżający samochód wjechał w kałuże, która go oblała. Nie przejął się tym za bardzo. Przeszedł po pasach na drugą stronę ulicy. Usiadł na ławce, wyjmując z portfela zdjęcie. Mała stara pamiątka z czasów młodości. Lili, Bernie, Marisol i on. Paczka przyjaciół, która nigdy nie miała się rozpaść. Tak bardzo za nimi tęskni. Duża łza zleciała na postać, stojąc z wychylonym językiem Marisol.
W kieszeni wibruje mu telefon. Na wyświetlaczu widnieje numer Pacho. Odbiera bez zastanowienia.
- Halo? Macie coś? - pyta, chowając fotografie.
W tle słyszy krzyk Alejo. W duchu bardzo się śmieje.
- W pokoju Luny znaleźliśmy niezidentyfikowane odciski palców. - powiedział niewzruszony - Nie znaleźliśmy ich w żadnych kartotekach.
- A co z tymi informacjami, co kazałem wam poszukać? - starał się szukać pozytywów. Może na wpadną na jakiś trop. - Coś interesującego?
W słuchawce zapadła chwilowa cisza. Detektyw zdążył wychwycić kilka metrów przed sobą dwie znajome twarze. Wstał z siedzenia i zaczął pomału zbliżać się do nich.
- Ten Balsano to niezłe ziółko. Jego najlepszym przyjacielem jest Gaston Perida, ale też utrzymuje dobry kontakt z niejakim Ramiro Ponce. Szóstkowy uczeń, wysportowany. Wiele razy reprezentował ten Jam&Roller w konkursach wrotkarskich. Dobrze też śpiewa. A i zapomniałem ci powiedzieć, że jest synem tego dyplomaty. Nie pamiętam jak mu tam było na imię, ale nazwisko Balsano. - westchniecie - Ty na pewno kojarzysz gościa. Dobra, muszę kończyć jeszcze trochę zostało nam roboty. Cześć!
Od chłopaka dzieliły go centymetry. Pożałujesz za to, co zrobiłeś. Tak łatwo cie nie odpuszczę! Dostaniesz kare, na którą zasłużyłeś.
(...)
Koniec retrospekcji
- Myślisz, że dobrze zrobiłeś? Możesz mieć przez to kłopoty. - Baca nerwowo gestykulował rekami.
Baeza w tym czasie przywiesił zdjęcie Włocha na szklaną tablice pod kolumną "Podejrzani" i wpisał niezidentyfikowane odciski przy słupku "Dowody". Pożyczył od Arce papierosa i wdychał tą trującą substancje do płuc, aby nabawić się raka. On bardzo rzadko palił; tylko w trudnych chwilach.
Nie lubił mieć do czynienia z bogaczami, ale w tej sprawie prawie każdy był milionerem. Uważał ich zarozumiałych dziwolągów, dbających o własne interesy. Dlaczego tak sądził? Kiedyś wiózł podejrzanego swoim samochodem na komendę.Było to dla niego bardzo trudne, ponieważ znał tą dwuosobową rodzinę. Zapraszali go czasem na kolacje. Świadkiem aresztowania była jego córka, która chodziła do pierwszej liceum. Jechała autobusem, który podążał obok nieoznakowanego samochodu Baezy. Nagłe most, po którym przejeżdżali runął. Policjantowi ledwo, co udało się wyhamować i obrócić w ten sposób, aby inne samochodu nie wpadły. Niestety autobus runął wraz z asfaltem na dół. Ktoś szybko wysiadł z pojazdu i skontaktował się z pomocą. On w tym samym czasie wysiadł i chciał pomóc dziewczynie. Zaczął schodzić po schodach, które kończyły się w półmetku drogi. Każdy uciekał ze środku transportu. Zauważył nawet bardzo wpływowego biznesmena. Wypatrywał kogoś. Wtedy to zobaczył. Córka Pabla - bo tak miał na imię ten mężczyzna - leżała nieruchomo z zakrwawioną twarzą pośrodku zniszczonego autobusu. Miała otwarte oczy i zdawała sobie sprawę, co się dzieje. Jednak nie mogła poruszyć ani jedną kończyną. Obok niej w nieco lepszym stanie znajdowała się córka tego właśnie biznesmena. Kiedy na miejsce dotarła karetka, policja i straż okazało się, że kanister z benzyną wycieka i za chwile będzie olbrzymi wybuch. Stwierdzili, że mogą wynieść tylko jedną z nich. Komisarz krzyczał, żeby zabrali Viole. I udało się. Mieli zamiar wziąć ją na nosze, gdy usłyszeli ten jazgot. "Jeżeli nie zabierzecie stamtąd Alby to pożałujecie!" Bogacz kłócił się z ratownikami. A jaki mieli wybór? Wynieśli Albe i zostawili Violettę. Gonzalo rozpaczliwie wył o pomoc dla nastolatki; bez skutku. W tym czasie Pablo zdołał się wydostać z radiowozu i pozbyć kajdanek. Z urwiska asfaltu obserwował całe to zdarzenie. Z jego powiek płynęły łzy. Darł się jak najgłośniej potrafił. Koniec. Autobus wybuchł, pożerając płomieniami blondynkę. Z ust Pabla wyrwał się skowyt. Detektyw stał nieruchomo i patrzył na te, błagające o ratunek oczy. Później wszystko zakryło płomienie. Płakał. Tak mocno to przeżywał. Gdyby zaproponował, żeby pojechała razem z nim to nic by się nie stało.
Do tej pory ma nocne koszmary. Całą winę zrzucił na siebie. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że Alba przeżyła i jej ojciec też. Razem obserwowali śmierć Violi i nawet nie powiedzieli słowa "Przepraszam".
- Co z tego - rzucił, gasząc niedopałek - Pacho zaprowadź tego gnojka do sali przesłuchań. Za chwile tam przyjdę.
Technik przytaknął głową i wyszedł za biurka pełnego dokumentów.
- Jak tam idzie ze zbieraniem informacji? - zapytał funkcjonariusz, biorąc do reki teczkę na temat młodego Balsano.
Przeglądał pliki kartek. Alejo w tym czasie wykręcał jakiś numer.
- Już niedługo kończymy. Chce tylko potwierdzić jeden fakt. - odpowiedział, przykładając słuchawkę do ucha.
Czterdziestotrzyletni policjant usiadł za biurkiem. Odsunął szufladę i wyjął gumę do żucia. Włożył do ust i zaczął mlaskać. Wtem drzwi otworzyły się, a we framudze stanął chłopak w granatowym uniformie z wielką skórzaną torbą na ramieniu.
- Komisarz Baeza? - zapytał. W odpowiedzi dostał przytakniecie. Wstał i podszedł do chłopaka. - Proszę tu podpisać. - powiedział, podając mu formularz. Zdziwiony wziął do reki kartkę i nagryzmolił na niej swój podpis. - Proszę, to dla pana! - dostał niewielką białą kopertę, w której coś było.
Wymruczał ciche "Dziękuję" i odpakował pakunek. W środku był stary model Nokii. Najdziwniejsze to, że działał. Obejrzał go z kilku stron w gumowych rękawicach. Może to był dowód w sprawie śmierci Sol? Nagle telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu widniał nieznajomy numer. Odebrał bez zastanowienia.
- Halo?
- O, kurier dotarł! To dobrze. - powiedział, czyjś głos.
- Bardzo fajnie, ale z kim mam przyjemność? - tej scenie przypatrywał się Baca, którego twarz mówiła "WTF?".
- No jak to z kim? Mówi Tino. Ten z rezydencji. Pomyśleliśmy z Cato, że najlepiej będzie jak kupimy jakiś tani telefon i wyślemy do kurierem. Jak w tym filmach szpiegowskich. - zaśmiał się - Przyjdziemy jutro z samego rana. Dostaliśmy wolne, wiec nie będzie żadnego problemu.
Wargi Gonzalo się otworzyły. Chciał powiedzieć tym debilom, że niepotrzebnie kupili stary telefon.
- Ciesze się, w takim razie do jut-
- Dobra, gadka szmatka, ale możemy być podsłuchiwani. Do jutra! Ciao! - do telefonu dorwał się Cato.
. . .
* Anna Blue - Every Time The Rain Comes Down
Chciała dodać, że kolejny rozdział opublikuje, kiedy ktoś w końcu napisze na konkurs swoją propozycję. Zaktualizowałam zasady, więc, proszę zobaczcie.
Do następnego!
CZYTASZ
[ᴛᴏᴍ ɪ] sᴇɴ̃ᴀʟ | sᴏʏ ʟᴜɴᴀ [ᴛʀʏʟᴏɢɪᴀ ʟʟᴀᴍᴀʀ ᴀ sᴜ ɴᴏᴍʙʀᴇ] ✔
FanfictionKsiążka bierze udział w konkursie Aleja Słów Pierwsza Edycja 2019. Przepaść. Skok. Wolność. Prawda? W pełnym przemocy słownej świecie każdy cierpi. Nikt nie podejrzewał, że pełna energii i radości spadkobierczyni postanowi zakończyć swój żywot...