-Dzięki. W samą porę Gabriel. Gdyby nie ty, wszystko legło by w gruzach. Jak zawsze.- sarkazm można było wyczuć na kilometr, ale archanioł się nie przejął. Tyle lat musiał jej pilnować, uczyć i pomagać. Była dla niego jak siostra. Taka prawdziwa, nie jak te anielice od siedmiu boleści. Popatrzył na nią z politowaniem i wybuchnął śmiechem. Dziewczyna warknęła na niego, a jej młodsza siostra zawtórowała mężczyźnie. Luna założyła ręce na piersi i z wielkim fochem na cały świat, podeszła do miejsca, gdzie siedziała. Dwójka przyjaciół popatrzyła na siebie i powoli zaczęli się uspokajać. Gabriel podszedł do Luny i wziął ją w ramiona. Dziewczyna odwzajemniła gest opiekuna i najlepszego przyjaciela. Całe życie ratował je obie, za każdym razem nie pytając o nic. Ale teraz nie mógł sobie darować.
- Poznało się Winchesterów, co? Będziesz miała przes....-dziewczyna spojrzała na niego karcąco i wskazała Clarę -...przakichane moja droga. Anioły i demony i twoje słodkie bestyjki ci nie pomogą. Radzę tobie zbierać manatki, zapuścić brodę i jechać do Meksyku. Podobno piękne widoki mają.- Luna wywróciła oczami i uśmiechnęła się pobłażliwie. Ten humor znała tak dobrze, jednak nadal potrafił ją zaskakiwać.
- Rozważę twoją propozycję, ale bliżej domu. Mam w okolicy domek w głębi lasu. Cisza, spokój i dużo pułapek na demony i anioły. Jak coś, będziemy w kontakcie.- złapała siostrę za rękę i zniknęły. Gabriel uśmiechnął się i zaczął się zastanawiać. Jego braciszek był na usługach u tych dwóch łowców. Musi je lepiej ukryć. Po chwili nie było go w opuszczonym magazynie.Dom Nightmare
Dean wściekły, rzucał wszystkie znane mu przekleństwa i chodził po pokoju od ściany do ściany jak lew w klatce. Nagle stanął na środku pomieszczenia. Sam zdziwił się. Od kilku godzin probuje go uspokoić, a ten w jednej chwili jest zrelaksowany i spokojny. Jak baba w ciąży, myśli Sam. Ciągle patrzy na brata, który wznosi oczy mi niebu.
- Cass! Rusz tu swój skrzydlaty tyłek!- dopiero teraz Sam pojął, że brat wzywa anielskiego przyjaciela. Poznany dopiero niedawno anioł, szybko zyskał zaufanie obu mężczyzn.
- Czemu mnie wzywacie?- neutralny głos za Samem sprawił, że chłopak podskoczył przestraszony i odwrócił się z odbezpieczoną bronią w stronę intruza. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył anioła.
- Cass, miałeś się tak nie pojawiać!- mężczyzna przyjął tą uwagę z, jak zwykle, bardzo obojętną miną. Przekrzywił głowę jakby czegoś nasłuchiwał. Dean podszedł do niego i przywitał go skinieniem głowy.
- Jest sprawa stary...
- Nie jestem stary. Moje naczynie ma wygląd trzydziestoletniego mężczyzny. Czemu więc mówisz o mnie "stary"?- Dean strzelił sobie facepalm i popatrzył na Castiela przez palce. Długo myślał czy nie strzelić go w łeb. Odrzucił jednak tę myśl i powrócił do wcześniej przerwanej wypowiedzi.
- Jesteś nam potrzebny Cass. Czy mógłbyś zlokalizować pewną dziewczynę? Lunę Nightmare?- anioł znikł, by w sekundę później znaleźć się na tym samym miejscu.
- Jest to niemożliwe. Chronią ją anielskie czary i czuwa nad nią ktoś potężniejszy niż ja.
- Ok, Cass. Dzięki. To wszystko.
- Dean, musicie zająć się Lucyferem, a nie zwykłą kobietą. Zło na Ziemi jest coraz większe i nadal rośnie w siłę.
- Ta "zwykła" kobieta potrafi władać potężną magią i przywoływać demony, o których nic nie wiemy! Jeśli ją znajdziemy i przekonamy do nas, będziemy mieć potężnego sprzymierzeńca w walce z Lucyferem.- Castiel zdziwił się, że śmiertelnik ma taką siłę aby przyzywać demony. Tylko wysokiej rangą demon lub upadły anioł potrafią coś takiego. Muszą wiele ćwiczyć, by nie zginąć w trakcie inkantacji. Kto był tym "szczęściarzem"? Nie znał nikogo takiego.Kilka miesięcy później, kiedy to Śmierć wyszedł na wolność, a trzej jego bracia zostali pokonani, Sam i Dean zaczęli wątpić w odnalezienie sojuszniczki. Teraz mieli większe problemy. Zaraza stworzył na skalę przemysłową wirusa Croaton( nie umiem tego napisać, chyba), którego trzeba było zniszczyć i ochronić Chicago od Śmierci. Podzielili się sprawiedliwie. Sam i Bobby mieli wcielić się w lekarzy i rozwalić aptekę Zarazy, natomiast Dean i Crowley szykowali się na wycieczkę nad jezioro Michigan.
Kilka godzin później, Chicago
Szukali od dobrych dwóch godzin Jeźdzcy, a nadchodząca katastrofa deptała im po piętach. Zrezygnowany Dean wsiadł za kierownicę Impali. Crowley pojawił się chwilę później na siedzeniu obok. Chłopak zdrygnął się, gdy ten się teleportował.
- Jestem głodny. Słyszałem, że tamta pizzeria jest najlepsza.- zaraz stał obok wspomnianego lokalu. Odwrócił się do kierowcy i zaczął mi na migi pokazywać restaurację i coś mówić. Niestety słowa zostały porwane przez wzmagający się wiatr. Mina Dean'a mówiła o jego kompletnej niewiedzy. Zirytowany demon znalazł się obok Dean'a.
- Śmierć czeka na ciebie.- i znikł. Mężczyzna wyszedł z samochodu i wszedł do pizzerii. Zauważył mężczyznę w długim płaszczu z laską, ubranego galowo jak na pogrzeb. Zauważył coś jeszcze. To była ona, Luna Nightmare. Spokojnie jadła pizzę z Jeźdzcem. To był szok dla niego.
- Siadaj Dean. A ty nawet nie myśl o ucieczce.- spojrzał na kobietę przed sobą, jednocześnie wskazując miejsce Deanowi. Dopiero teraz zauważyła starszego Winchestera, który uważnie jej się przyglądał. Śmierć popatrzył na nich.
- Teraz wszystko sobie wytłumaczycie. Żadnych sekretów i kłamstw. Zrozumiano?- ugryzł kawałek pizzy i patrzył wyczekująco na Lunę.
- Jak już pewnie wiesz posiadam potężna moc. Clara także, ale pokazuje to w inny sposób. Miałam wam powiedzieć kim jestem. A oto prawda. Jestem Aniołem Cienia. Zrodzona z pierwszego demona i anielicy. Weszli w swoje naczynia i stałam się ja. Mam ludzkie ciało i duszę dwóch potężnych istot.- nabrała tchu i zamilkła. Szczeka Dean'a szorowała podłogę, a wzrok Śmierci mówił jej, że jeszcze nie skończyła. Zwiesiła głowę i odetchnęła.
- Moja siostra ma talent do białej i czarnej magii. Potrafi już sporo. Teraz twoja kolej.- spojrzała na Dean'a.
- Więc... Chciałem się ciebie spytać czy pomożesz nam w walce z Lucyferem?- Dean spojrzał na Lunę. Ta wzdrygnęła się na imię Upadłego. Nie mogła się do niego zbliżyć, inaczej...
- Droga Luno. Wysłów się. Przecież miałaś powiedzieć wszystko.- do rozmowy włączył się Jeździec. Spojrzała na niebo groźnie. Dopiero teraz Winchester zauważył, że błękitne dotąd oczy mają delikatne plamki szarości. Dziewczyna warknęła coś w dziwnym języku i spojrzała na niego. Śmierć tylko zaśmiał się z jej wybuchu. Potężna, a taka dziecinna, pomyślał.
- Nie mogę wam pomóc. Lucyfer zna zaklęcie, które może spowodować, że zmienię się w potwora na jego rozkazy. Może wypowiedzieć je tylko w mojej obecności. Przykro mi.- wydawała się autentycznie skruszona. Dean złapał ją za rękę i ścisnął dodając otuchy. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
- Pomogę wam, ale z daleka od niego.- wyciągnęła rękę. Chłopak uścisnął ją na znak akceptacji umowy.
- Teraz sprawa do drugiego z was. Chcesz mój pierścień i dostaniesz go. Przestało mi się podobać bycie pieskiem Lucyfera. Po drugie zostawię Chicago w spokoju.- Śmierć ściągnął sygnet i podał go mężczyźnie, potem zniknął. Dwójka sojuszników spojrzała na siebie. Plan "klatka" czas zacząć.#########
Witam!
Długi rozdział i 1087 słów! Jej! Następny rozdział może w połowie sierpnia, ale jeszcze nie wiem. Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania. Super wakacji
Bookowapanienka
CZYTASZ
Nowe, nieznane, śmiertelne.
FanfictionDziewczyna i jej siostra. Bracia Winchester. Impala. Armia Piekieł i Nieba. Czy może z tego wyniknąć coś dobrego? Dziewczyna z sekretem, który odkrywają Winchesterowie. To zapowiada mieszankę wybuchową. (Akcja dzieje się w kilku sezonach. Opowiadani...