Znalezisko

561 108 29
                                    

— Mamo, a co to takiego grawicja? — spytałam, z nadzieją na zrozumiałą odpowiedź.

— Kochanie nie grawicja, a grawitacja. — zaśmiała się, podając cioci filiżankę. — Jest to, taki jakby magnes. — starała się jak najprościej.

— Ale na co? — zaczęłam kopać mały dołek w kącie ogrodzenia.

— Dzięki grawitacji nie latasz sobie bezwładnie po świecie.

— Ale ja bym chciała latać. — spojrzałam w niebo, a jedna z gwiazd odbiła się na moim oku, tworząc parę przebłysków. Wyobraziłam sobie mnie, fruwającą po całym wszechświecie razem z mamą i ciocią Sofii. To by było dopiero coś.

Odwróciłam się w stronę mamy i sapnęłam cicho. — Ale super.

Posłała mi tajemnicze spojrzenie. Często tak na mnie patrzyła. Czułam wtedy jakby mi nie chciała o czymś powiedzieć. O czymś, co by mnie na pewno bardzo zabolało i nie dałabym sobie z tym rady. — Archeolog, kończ już te Twoje wykopki. — oznajmiła, po czym usiadła koło cioci.

— Jaka ona jest już duża. — odezwała się kobieta.

— Tak. Rośnie w niewyobrażalnym tempie. — rzuciła cicho mama, ponownie patrząc się na mnie ''w ten sposób''.

Skierowałam wzrok do wielkiego dołka. Było już ciemno, ale dzięki mojej małej latarce, potrafiłam zobaczyć nawet najmniejszą mrówkę, jaka chodziła między trawą.

Chciałabym być archoalogiem. Nie, archelaogiem. Nieważne. Moim zdaniem, odkopywanie rzeczy, które udawało mi się znaleźć, było takie fascynujące i ciekawe. Nie raz trafiałam na jakieś zegarki, pierścionki, a raz nawet znalazłam telefon. Nie był sprawny, ale samo zdobycie takiego czegoś, przyprawiało mnie, o bardzo miłe uczucie.

— A co to jest? — pomyślałam i włożyłam latarkę do ust, by mieć wolne ręce. Poświęciłam na środek dziury i ujrzałam jakiś materiał. — Mamo! Znalazłam coś!

Moja mama nigdy nie pochwalała tego co mi się podoba. Kiedy miałam obsesję na punkcie weterynaryjnym, zaczęła odsuwać mnie od jakichkolwiek zwierząt. Podczas wizyt u cioci, zawsze chowała psy do bud, bym nie mogła się z nimi bawić. Teraz, moje zainteresowanie jest dla niej również problemem. Nie uważa, żebym siedzenie w wolnych chwilach na dworze, kopiąc dziury coś da.

— Skarbie, te przedmioty są nic nie warte. Po co Ty odkopujesz te śmieci?

Na słowo '"śmieci'' lekko zakuło mnie serce. Nie twierdzę, że mama jest najgorszą osobą na świecie, ale jej sposoby wychowawcze nie zaliczają się do najlepszych. A co do taty. Wolałabym nie wspominać. Nie potrzebuję tego człowieka w swoim życiu, zapomniałam że mam ojca.

Wyciągnęłam ręce w stronę przedmiotu i pociągnęłam mocno, lecz ani rusz. Był umieszczony kawałek od dziury, a wystawał tylko skrawek. Zaczęłam więc pośpiesznie kopać odrobinę w prawo mając nadzieję, że uda mi się wydobyć to jeszcze dzisiaj. Szaleńczo odgarniałam ziemię, na małą kupkę piasku.

W końcu powoli zaczynałam rozumieć co to jest. Jakaś książka. Chociaż z czytaniem nie idzie mi za dobrze, uczę się. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytałam to co tam jest.

Po paru minutowych staraniach, osiągnęłam cel. Wyciągnęłam mały... Sama nie wiedziałam co to. Notatnik?

Otwinęłam go z zawiniętej na nim foli i ułożyłam przed siebie. Zaczęłam kartkować strony, niestety nic z tego nie rozumiejąc. Poszarpana i ewidentnie widać, że bardzo stara książka, pachniała perfumami czego nie rozumiałam. Folia natomiast, była w stanie idealnym, tak jakby ktoś zakopał to dwa lub trzy dni temu.

— Mamo! Znalazłam książkę! Przeczytasz mi ją? — spytałam, podbiegając do rodzicielki.

— Wyrzuć to w tej chwili! Zobacz jak to wygląda! — tego się spodziewałam.

Postanowiłam jednak nie pozbywać się tego. Weszłam do domu i ruszyłam po schodach na strych. Włożyłam to do wielkiego kartonowego pudła. — Jeszcze kiedyś po to wrócę. — pomyślałam i spowrotem pobiegłam na dwór.

Przylądek Nadziei ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz