Tajemnicze Litery

323 61 16
                                    

— Nie idziesz do domu? — spytałam chłopaka, zważywszy na godzinę.

— Zostanę. — pocałował mnie w czoło i usiadł na skraju łóżka, by ściągnąć swobodnie bluzkę. Mogłam teraz zobaczyć jego dość spore, naprężone mięśnie.

— Tak teraz myślę, — sapnęłam, robiąc Derekowi miejsce. — mogłam wcześniej sobie przypomnieć o nim. Bo jeśli to wszystko jest prawdą...

— Może to zbieg okoliczności? Sporo dat się nie zgadza. — ułożył się obok mnie, obejmując ręką moją szyję.

— Nie zgadzają się, bo to jakiś kod! Jakiś strasznie trudny kod...

Wyciągnęłam się po notatnik, który leżał na podłodze przy łóżku. — Wątpię byśmy to zrozumieli.

— Z początku ja namawiałem Cię, że to prawda, ale może jednak czas sobie odpuścić? — wytrącił mi go z ręki i odrzucił.

— Jesteś strasznie podejrzany. — wyprostowałam się, spoglądając chłopakowi w oczy. Wyczułam zakłopotanie.

— Przez ten notatnik dostajesz świra. Musisz odpocząć i zacząć myśleć racjonalnie dziewczyno.

— Dlaczego nagle tak bardzo chcesz przestać o nim mówić? Co Cię odepchnęło od niego?

— Spotkałem się dziś rano z Williamem...

— No i wszystko jasne. — przerwałam mu, unosząc wysoko ręce. — Nasz William Ci nagadał głupot.

— Nie nagadał głupot, a powiedział, że to niedorzeczne.

— Jesteś pewnie, że tylko to Ci powiedział, tak?

Schował twarz w rękach. — Nie widzisz co to z nami robi? — westchnął głęboko.

— Wiesz co, a może należy do Williama?

— Do Williama?! Żartujesz chyba. Will to przeciętny i normalny człowiek.

Zaśmiałam się słysząc opis chłopaka. William Cheer, 25 letni idiota, który siedział 2 lata w więzieniu za nielegalny handel narkotykami, według mojego chłopaka jest przeciętnym i normalnych człowiekiem.

— Nie kpij ze mnie, okej? — powiedział poważnym tonem, irytując się na mój złośliwy śmiech.

Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki, której pomieszczenie znajdowało się nie na korytarzu, a w moim pokoju. Chwyciłam za klamkę i już miałam wejść do środka, gdy nagle poczułam czyjeś ciało przywierające do mojego. Przeszły mnie dreszcze kiedy chłopak objął i zacisnął mój brzuch. — Nie będziemy się w to mieszać, ani o tym gadać. Obiecaj mi. — powiedział, wsysając się w moją szyję.

— Obiecuję. — skłamałam i puściłam klamkę.

~***~

— On coś wie. — sapnęłam w stronę Sky, mojej najlepszej przyjaciółki.

— Ale William? Dziewczyno, on jest byłym dilerem, a nie jakimś płatnym zabójcą. — zrobiła łyk kawy i chwyciła łyżeczkę, by zacząć konsumować ciemne ciastko.

— To jak wyjaśnisz to, że nagle Derek zraził się co do tego notesu? Musisz mi pomóc, tylko na Ciebie mogę liczyć, Sky. — chwyciłam się za głowę, patrząc obojętnie na smakołyk leżący przede mną.

Omal nie zakrztusiła się. — W czym ja mam Ci pomóc?!

— W rozwiązaniu tego. Ja wiem, że to jakiś szyfr, ale sama nie dam rady. — zawisłam nad talerzem.

— Pokaż mi ten notes. — westchnęła poirytowana.

Obróciłam się i wyciągnęłam przedmiot z torby. Podałam dziewczynie.

— Czyli te literki i liczby, które są tutaj napisane, Twoim zdaniem oznaczają kiedy, gdzie, kto i ile lat będzie miała ofiara, która zostanie zamordowana? — spytała, przeglądając kartki.

W głowie ponownie odtworzyłam słowa przyjaciółki. — Jakie literki?

Spojrzała na mnie jak na jeszcze większą wiariatkę. Wyrwałam jej z rąk notes i ujrzałam dziwne litery dopisane w miejscach, gdzie wcześniej ich nie było. — Skąd one się wzięły?! — zaczęłam szybko kartkować strony. — Ich tu nie było!

— Sheo, ludzie się na Ciebie patrzą. Opanuj się! — szarpnęła mnie lekko za ramię.

— Sky, tego tam wcześniej nie było...

— Chcesz, żebym Ci pomogła? Pomogę, ale najpierw musisz mi obiecać, że dzisiaj odpoczniesz i nie będziesz się zajmować tym niedorzecznym szyfrem, czy czymś tam.

— Obiecuję. — ponownie skłamałam i wzięłam łyka kawy.

Przylądek Nadziei ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz