List nr 3.

361 84 10
                                    

Listu od mojego przyjaciela bałem się bardziej niż tych od swoich braci. Nie rozumiałem dlaczego, kiedy otworzyłem jego kopertę rozbolał mnie brzuch. Może to wina tego, że spodziewałem się, że list wyjaśni mi dlaczego to wszystko się stało, dlaczego Anze zaczął się z nimi trzymać. Wiedziałem, że czytanie tego wszystkiego nie będzie miłe, ale nie spodziewałem się tego co tam odkryje. Mój przyjaciel miał przede mną sekret, a ja nawet tego nie zauważyłem. Czy byłem aż tak ślepy?

Cześć Cene,

Pewnie jeszcze mnie pamiętasz, dobrze wiesz, że słabo mi wychodzi pisanie listów, ale należą Ci się słowa wyjaśnienia, no i przeprosiny oraz dalsza część historii, którą chcąc nie chcąc stworzyłeś.

Może najpierw zacznę od tej weselszej części, chciałbym Ci bardzo podziękować, za te kilka wspólnych lat. Byłeś naprawdę dobrym przyjacielem, czasami nawet uważałem, że na Ciebie nie zasługuję. Byłeś w stanie zrobić dla mnie wszystko, a ja tak często Cię zawodziłem. Niestety moich błędów nie da się już naprawić, ty jesteś tam zamknięty w czterech ścianach, a życie dookoła toczy się dalej, wszyscy nauczyli się żyć bez Ciebie, chociaż tak naprawdę zawsze towarzyszysz nam w myślach, a może towarzysz w nich tylko mi?

Należą Ci się też przeprosiny, zdaje sobie sprawę, że to wszystko stało się z mojej winy. Markus zgwałcił Cię przeze mnie, no może nie dosłownie, ale jednak zauważyłem w tym bardzo dużą część mojej winy, o której Ty tak naprawdę nie mogłeś mieć nawet pojęcia. Przepraszam, że to wszystko się stało, przepraszam, że odwróciłem wzrok, zamiast zrobić cokolwiek, żeby nic złego się nie stało, przepraszam, że byłem takim tchórzem, bo tak naprawdę jedyną osobą, która była w tym wypadku odważna, byłeś Ty. Jako jedyny postanowiłeś coś zrobić, wziąć sprawy w swoje ręce — szkoda, że z tak tragicznym skutkiem.

Zacznę od tego co działo się po twojej zemście, bo to dlaczego do tego wszystkiego doszło chciałbym Ci wyznać na samym końcu, chyba nie jestem na to jeszcze do końca gotowy, trochę się boję, ale wiem, że tak trzeba. Powiem Ci, że sam fakt, że mnie pobito jakoś bardzo mnie nie dotknął, bo przecież bardzo dobrze wiedziałem, że mi się to należało. Byłem złym człowiekiem, popełniałem błędy, uzależnienie sprawiło, że popadłem w długi. Tak się zdarza, bo życie nigdy nie było kolorowe. Pobyt w szpitalu nie był wcale taki zły, miałem urocze pielęgniarki wiesz? Dzięki nim chociaż przez chwilę mogłem odsunąć swoje myśli od Ciebie. Moja mama zadzwoniła na Twoją komórkę, żeby Ci powiedzieć, że tu jestem, ale Ty o tym dobrze wiedziałeś. Nie chciałeś mnie widzieć, co? Mogłeś mieć ku temu dwa powody. Pierwszy — zraniłem Cię, kompletnie skopałem to co było między nami, zemściłeś się i przekreśliłeś mnie na amen, ten powód potwierdzają twoje słowa, ale czy przypadkiem nie było drugiego powodu, którym był strach przed zobaczeniem skutków swoich decyzji? Czy nie bałeś się, że kiedy zobaczysz mnie w takim stanie, to pęknie Ci serce? Tak tylko sobie gdybam, nigdy nie byłeś zły Cene, zawsze to inni dookoła traktowali Cię źle, a ja starałem się ratować Cię z tarapatów, bo w gruncie rzeczy Twoja przyjaźń była dla mnie bardzo ważna.

Gdyby skutki Twojej zemsty skończyły się na tym pobiciu, to wszystko bym zrozumiał i wybaczył, ale to nie wszystko Cene, krzywdząc mnie, skrzywdziłeś też kogoś innego. Moja mama bardzo Cię lubiła, ciekawe czy gdyby wiedziała, że pośrednio zginęła z Twojej winy, może zmieniłaby zdanie, ale tak naprawdę to ja ponoszę pełną odpowiedzialność za jej śmierć. Gdybym tylko nie brał tych narkotyków i nie robił sobie wrogów tam gdzie nie powinienem, do niczego by nie doszło. Ten, który sprawił, że trafiłem do szpitala, przyszedł do naszego domu, kiedy leżałem w szpitalu i brutalnie pobił moją mamę. A potem zabrał wszystkie cenne rzeczy, wyrównując tym wszystkie rachunki. Odebrał mi matkę. Gdybyś tylko Cene widział jak po nocach płaczę w poduszkę, a w mojej głowie co chwile pojawiają się myśli samobójcze, ale wiem, że mama by tego nie chciała. Zmieniłem swoje życie, rzuciłem narkotyki w cholerę, teraz pomagam w fundacji, tłumaczę dzieciakom z blokowisk, że to nie jest dobra droga. Skutki nałogu są różne, a czasami ktoś inny może dopomóc "szczęściu". Przyjaciół nie mam żadnych, bo boję się, że historia się znowu powtórzy. Pewnie zastanawiasz się co takiego miałoby się powtórzyć, już tłumaczę.

Wszystko stało się z mojej winy Cene, a w zasadzie z winy tego, że nie potrafiłem przyznać się do miłości tylko walczyłem z tym i próbowałem zlikwidować to uczucie w zarodku. Spędzaliśmy razem dużo czasu, znaliśmy się na wylot, aż pewnego dnia poczułem, że nie chce, żebyś był moim przyjacielem, serce podpowiadało mi, że to co do Ciebie czuję jest czymś zupełnie innym, ale ja bałem się tego co może nas spotkać. Nie chciałem być wytykany palcami, nie chciałem, żeby inni śmiali się z Ciebie, bo wiedziałem, że skoro już teraz to robią, to kiedy przyznam się do wszystkiego i Ty stwierdzisz, że też mnie kochasz, to wszystko wróci ze zdwojoną siłą. Dlatego zacząłem Cię unikać, trzymać się z Markusem i resztą, bo liczyłem, że wtedy mi przejdzie. Żartowaliśmy z Ciebie, mówiłem im Twoje tajemnice, ale z każdym ich uśmiechem coraz bardziej bolało mnie serce. Cene, miłość choć jest pięknym uczuciem rani najbardziej, tym bardziej, kiedy sam robisz wszystko, żeby złamała Ci serce.

To wszystko moja wina, powinienem znaleźć w sobie odwagę i wszystko Ci wyznać, nie patrzeć na to co pomyślą inni. Może teraz siedziałbyś obok mnie i śmiał się jak to przed rokiem spaliłem obok Ciebie buraka i zapytałem czy nie chciałbyś ze mną chodzić, ale czasu nie da się cofnąć, Cene, strasznie mi z tego powodu przykro. Chce tylko, żebyś wiedział, że mimo iż od momentu, w którym trafiłeś do więzienia minął rok, to ja nadal nie potrafię o Tobie zapomnieć. Przez Twoją zemstę stało się bardzo dużo złych rzeczy, ale ja Cię za to nie winię, my sami sobie jesteśmy winni. Wybacz mi moje tchórzostwo, wybacz mi wszystko co złe, bo ja Tobie już dawno wybaczyłem.

Anze

Kiedy odczytałem ten list, prawie pękło mi serce. Nawet w najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałem się, że wszystko do czego doszło było skutkiem miłości, do której Anze bał się przyznać. Stracił matkę, stracił wszystko co miał, pośrednio z mojej winy, jak mogłem żyć z tym, że zawiodłem mojego przyjaciela? Wprawdzie on też mnie zawiódł, ale zrobił to, bo się bał, bo uciekał przed tym co nieznane. Chciał mnie chronić przed innymi, ale robiąc to doprowadził do czegoś gorszego niż wyzwiska, popełnił błąd nieświadomie. A ja skrzywdziłem go z pełną premedytacją, czy nadal mogłem nazywać się człowiekiem? 

skrucha nadchodzi o świcie ~ c.prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz