Nowy Orlean, 2013
Przez ostatnie dni mało się zdarzyło. W ogóle nie wychodziłam z domu. Byłam na siebie zła za to co zrobiłam. James mnie oczarował a ja poddałam się jego urokom tak jak kiedyś. The Strix i Lucien zadomowili się w mieście i nie mają zamiaru go opuścić.
Potrzebowałam czyjejś rady a osoba której najbardziej ufam znajduję się tysiące kilometrów ode mnie i nie odbiera moich telefonów. Jedyne co mi po zostało to zostawienie jej kolejnej wiadomości.
- Hej. To znowu ja. Proszę oddzwoń do mnie kiedy znajdziesz wolną chwilę. Naprawdę muszę z tobą pogadać Rebekah.
Usłyszałam jak dzwi wejściowe się otwierają. Freya przyszła pilnować Hope ponieważ Davina nakazała dziś Hayley robić za jej ochroniarza w czasie Fête de Cadeau, a ja zgodziłam się iść z nią żeby oderwać się od moich myśli. Co będzie łatwe zważając na fakt że od rana w całym mieście grają jazz na parę.
Zeszłam na dół do salonu gdzie obie kobiety gapiły się w okno. Blondynka trzymała malutką. Podeszłam do nich.
- Co się dzieje? - spytałam
- Spójrz na ulicę. - powiedziała Freya wskazując na balkon
- Ja go nie znam, Freya też nie czyli to wszystko musi być dla ciebie. - dodała Hayley
Przewróciłam oczami. Otworzyłam drzwi na balkon, usłyszałam grającą gitarę i kogoś śpiewającego moją ulubioną piosenkę.
"Earth angel, earth angel. Will you be mine? My darling dear, love you all the time. I'm just a fool, a fool in love, with you."
Spojrzałam na dół. Chłopakiem z gitarą okazał się być Robbie. Ciemny blondyn uśmiechał się od ucha do ucha kiedy śpiewał.
- Co ty robisz? - zawołałam rozbawiona
Robbie spojrzał na mnie i mocnej się uśmiechnął. Chłopak przestał grać i odłożył gitarę do futerału.
- Nie mogłem znaleźć głośników. Wtedy przypomniało mi się że umiem grać na gitarze. - odpowiedział
- Nie o to mi chodzi.
- Wydawałaś mi się smutna więc postanowiłem poprawić ci humor. - oznajmił tym razem nieco poważniej
W tym momencie chciałam zejść na dół, powiedzieć mu całą prawdę i mieć nadzieję że on mi przebaczy. Tyle że on na to nie zasługuje. On nie zasługuje by przeze mnie cierpieć. To ja spiepszyłam sprawę. Ja. Nie Robbie.
- Zejdź na dół. Pójdziemy gdzieś i pogadamy. - krzyknął odrywając mnie od myśli
Odwróciłam się i weszłam z powrotem do mieszkania. Kobiety przyglądały mi się z podejrzanym uśmiechem. Hayley ma nadnaturalny słuch. Musiały podsłuchiwać.
- Ja.. - zaczęłam
- Idź. Sama poradzę sobie z Daviną. - oznajmiła Hayley
- Jesteś pewna?
- Tak! Biegnij za nim on się rozmyśli.
- Baw się dobrze! - powiedziała blondynka za nim opuściłam mieszkanie.
Zbiegłam na dół. Nie użyłam wampirzej szybkości bo byłaby to podejrzane. Kiedy zobaczyłam Robbiego w tle innych ludzi, chłopak pomachał do mnie a jego pies próbował się wyrwać by przybiec do mnie.
- Hej!!! - uśmiechnęłam się i przykucnęłam przy Zeusie by go pogłaskać
- Jak to możliwe że pies dostaje więcej uwagi niż ja? - zarzartował chłopak
Wstałam i podeszłam do niego bliżej.
- Czyżbyś był zazdrosny? - zapytałam przygryzając dolną wargę
- O Zeusa?....
Przewróciłam oczami. Z Robbim nie ma nadnaturalnych problemów i zagrożeń. Koniec z tym, koniec z Jamesem. Wspiełam się na palcach i go pocałowałam by zamknąć mu buzię.
- Naprawdę bardzo, bardzo cię lubię. - szepnęłam
______
Udaliśmy się do pobliskiej restauracji na obiad. Pracownicy najpierw mieli problem z wpuszczeniem nas z psem ale kiedy Robbie nie zwracał uwagi zahipnotyzowałam właściciela by nas wpuścił i dał obiad na koszt firmy w miarach "przeprosin". Gdy skończyliśmy udaliśmy się na spacer.
- Dziękuję. Dzisiejszy dzień był czymś czego potrzebowałam od długiego czasu. - przyznałam
Chłopak zatrzymał się i złapał mnie za rękę.
- Mogę się zapytać co się dzieje?
- Ja... ostatnie kilka miesięcy były dla mnie trudne. Straciłam wiele osób ale wtedy poznałam ciebie.... - zaczęłam kiedy nagle oboje usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z za rogu.
Chłopak podał me smycz z Zeusem i rozkazał bym została w miejscu, następnie ruszył w stronę dźwięku, a Zeus zaczął głośno szczekać.
- O cholera! - krzyknął
Bez myśli podeszłam do niego jednak zatrzymałam się kiedy zobaczyłam młodego mężczyznę z rozcziętął twarzą w stylu jokera. Szybkim ruchiem przywiązałam zmycz psa do latarni i pojawiłam się koło Robbiego który próbował pomóc mężczyźnie.
- Nie podchodź. - wystawił rękę przy czym zablokował mi drogę
Usłyszałam że serce mężczyzny nadal bije ale słabnie.
- On umiera. - oznajmiłam cicho ale wystarczająco by Robbie usłyszał
- Wiem dzwoń na policję. - prawie co krzyknął
Miałam pomysł: jeśli jakoś odwrócę uwagę Robbiego to będę mogła podać rannemu trochę mojej krwii by przeżył bez ujawniania mojej prawdziwej natury.
- Może ty zadzwoń a ja spróbuję mu jakoś pomóc.
- Po prostu zadzwoń! I poproś o detektywa Willa Kinney! - krzyknął
Nie miałam innego wyboru niż mieć nadzieję że karetka zjawi się na czas i mężczyzna przeżyje.
_____________
Odcinek: 3x05
CZYTASZ
⚜ The Originals | Bloodline [3] ⚜ PL
FanfictionPrzez tysiąc lat ludzie nazywali mnie potworem. Dzieckiem diabła, wynaturzeniem które nie ma prawa żyć. Prawda była taka że byłam tylko zagubioną dziewczyną którą skrzywdził los. Tak, jestem wampirem. Ale teraz jestem również czarownicą i muszę pom...