Powód drugi

1.9K 263 129
                                    

        W mojej rodzinie każdy radził sobie z reguły samodzielnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


        W mojej rodzinie każdy radził sobie z reguły samodzielnie. Nikt nie ingerował przesadnie w życie drugiego i nie spędzaliśmy za dużo czasu razem. Rodzice nie odbierali mi mojej przestrzeni osobistej, nie przytulali, nie mówili, że mnie kochają, nie ograniczali mnie swoją wolą, nie kontrolowali całego mojego życia. Dla mnie był to wprost idealny układ. Byłem typem samotnika, który nigdy nie chciał być w centrum zainteresowania. Lubiłem ciszę i spokój, a także to, że w pewnym sensie byłem panem swojego losu. Chodziłem spać, kiedy chciałem. Jadłem, gdy miałem ochotę. Nie musiałem nikomu tłumaczyć się z tego, gdzie i na ile wychodzę. Takie życie było po prostu bardzo wygodne.

        Troska o drugą osobę była mi niemalże obca. Skoro ja miałem tyle swobody, to czemu miałoby mnie interesować życie innych ludzi? Wszyscy byli mi obojętni. Nawet z rodzicami od lat nie byłem na tyle blisko, by o nich się martwić, gdy wracali do domu później niż zazwyczaj.

        Wszystko jednak się zmieniło, kiedy postanowiłem dać szansę pewnemu czerwonowłosemu chłopakowi.

        Tae miał pecha. Często potykał się o własne nogi i wiecznie coś gubił. Już po tygodniu naszej znajomości poczułem, jakbym miał małe dziecko pod swoją opieką. Spędzaliśmy ze sobą, ku mojej początkowej rozpaczy, niemalże każdą przerwę, a kiedy nie było go przy mnie, zaczynałem denerwować się, czy aby na pewno nie stało się nic złego.

        To nie tak, że chłopak był idiotą, który sam nie umiał zadbać o siebie. Niechętnie musiałem przyznać, że był bardzo inteligentną osobą, choć na pierwszy rzut oka ciężko było się tego domyślić. Kiedy jednak był ze mną, często nawet nie zauważał swoich rozwiązanych sznurówek, potykając się o nie i momentami jąkał się, wyraźnie zdenerwowany, jakby rozmowa była dla niego nie lada problemem.

        Bywał pewny siebie, ale drobne wpadki wciąż mu się zdarzały. Momentami czułem się temu winny. Nie byłem typem otwartego ekstrawertyka ani ciepłą osobą, w której towarzystwie ludzie czuli się dobrze. Byłem zamknięty w sobie i momentami gburowaty, a towarzystwo chłopca na początku było dla mnie naprawdę męczące.

        Czasami widziałem, jak rozmawia z innymi osobami. Śmieje się, żartuje... W moim towarzystwie również to robił, ale nigdy nie czuł się tak swobodny. Świetnie udawał pewność siebie i był bardzo bezpośredni, ale i tak dostrzegałem jego momenty zawahania. Tak jakby naprawdę bał się, że powie coś na tyle głupiego, że odwrócę się i odejdę, a przecież już teraz wiedziałem, że nie mógłbym tego zrobić.

        — Zgadnij, kto to. — Usłyszałem przy swoim uchu, podczas gdy czyjeś ręce zasłoniły moje oczy. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten gest. Był dziecinny, ale nawet miły.

        — Znam tylko jedną osobę, która zamiast powiedzenia zwykłego cześć, wita się w ten sposób — parsknąłem, odwracając się w jego stronę i tym samym strącając jego ręce z mojej twarzy.

The reason of love [Taegi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz