Powód ósmy

1.2K 205 38
                                    

        Może nie miałem dobrego kontaktu z rodzicami, nie widywaliśmy się często i nie wtrącaliśmy sobie nawzajem do naszych żyć, ale jednak nie byliśmy sobie obcy ani obojętni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

        Może nie miałem dobrego kontaktu z rodzicami, nie widywaliśmy się często i nie wtrącaliśmy sobie nawzajem do naszych żyć, ale jednak nie byliśmy sobie obcy ani obojętni. Nic więc dziwnego, że ruszyło ich sumienie przez zostawienie swojego jedynego syna samego w święta. Wiedzieli, gdzie spędziłem Wigilię i wiedzieli, że nie mam im tego za złe, ale widać było po nich, że próbują mi to jakoś wynagrodzić, a ja naprawdę doceniałem ich starania. Rozmawialiśmy więcej niż zazwyczaj, mama starała się robić jadalne obiady, a ojciec wyprowadzał Piera na spacer, próbując zmusić go do odrobiny wysiłku, którego potrzebował. Starali się bardziej niż normalnie, a ja czułem się przez to naprawdę dobrze.

        Lubiłem ich. Byli interesującymi osobami, które uwielbiały opowiadać o swoich zagranicznych przygodach czy ciekawszych wydarzeniach na pokładzie samolotu. Nie widziałem dla siebie takiej przyszłości, ale słuchanie tego sprawiało mi przyjemność. Może i nie byli ludźmi, którzy kiedykolwiek powinni mieć dziecko, ale nie byli źli i dało się z nimi dogadać. Traktowałem ich raczej jak opiekunów prawnych, którzy zajęli się mną po śmierci babci.

        Nie byłem tak wielkim fanem podróży jak oni, ale architektura europejskich krajów zawsze zbyt mi się podobała, bym mógł odmówić rodzicom udziału w niespodziewanym wypadzie do Wiednia. Wiedziałem, że wyskoczyli z tym, żeby wynagrodzić mi ich nieobecność, co było okropnie niewychowawcze, ale całkiem spodobał mi ten pomysł. Poza tym widziałem w nim kilka dni odpoczynku i niewinnej ucieczki, której potrzebowałem, by zebrać myśli.

        Minęły cztery dni od mojego pocałunku z Tae, a ja czułem się zagubiony jak jeszcze nigdy. Przez nagłe pojawienie się Namjoona nic nie udało nam się już z siebie wydusić, bo byliśmy zbyt zażenowani przyłapaniem, by być w stanie się odezwać, a co dopiero porozmawiać na temat nas. Co prawda blondyn już następnego dnia chciał się ze mną spotkać, ale rodzicom tak zależało na miłym spędzeniu dnia, że nie chciałem im tego niszczyć. Później natomiast nastąpiło szybkie pakowanie, załatwianie opieki dla Piera, wylot i... Cóż.

        Uciekłem. Zrobiłem wiele kroków do tyłu. Wycofałem się, otulony kocem utkanym ze strachu. Bałem się tego, co miało nadejść. Cholernie się tego bałem.

        Doskonale pamiętałem, że Taehyung odwzajemnił mój pocałunek, ale może było to jedynie skutkiem szoku? Może teraz tego żałował? Może nie chciał mnie już znać?

        W środku trzęsłem się jak przerażony dzieciak, który zgubił się w mrocznym lesie, ale starałem się tego nie okazywać. Posiłki jadałem z rodzicami w najróżniejszych restauracjach, a potem brałem się za przechadzki wiedeńskimi ulicami i podziwianie dzieł w licznych galeriach sztuki, które spotykałem na swojej drodze. Czułem się niemalże idealnie!

        Niemalże.

        Brakowało mi Tae. Każda komórka mojego ciała zdawała się żałośnie płakać z tęsknoty do niego. Nie było mnie zaledwie kilka dni, a przed sylwestrem znowu miałem znaleźć się w Korei, ale kilometry, które nas dzieliły, były okropne. Pisaliśmy ze sobą, a wieczorami do niego dzwoniłem, ale to było dla mnie stanowczo za mało. Chciałem go przytulić, pocałować w czoło, zepsuć jego fryzurę, ponownie skosztować tych pełnych ust... Musiał mi jednak wystarczyć jego głos i ta niepisana zasada, mówiąca o nieporuszaniu dręczących nas tematów przez telefon. Potrzebowaliśmy szczerej rozmowy, potrzebowaliśmy swojej obecności, potrzebowaliśmy siebie i nawet mój głupi strach nie mógł tego powstrzymać.

The reason of love [Taegi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz