Sugestia shipu od: MientowyKroliczek
Będzie mi miło jak ktoś to przeczyta... Starałam się ^^
ו×
Są takie dni kiedy wiadomo, że coś może pójść nie tak. Arthur już od rana nie miał najmniejszej ochoty wstać z łóżka, a co dopiero wybrać się na spotkanie Aliantów. W ten dzień nie miał szczególnej ochoty słuchać docinków Francji, przechwalającego się Ameryki czy psychopatycznego aczkolwiek cichego Rosji. Jednak Anglia zna swoje obowiązki i wie, że powinien się z nich wywiązywać. Wstał więc niechętnie i skierował kroki do kuchni, aby zaparzyć herbaty.Pierwszą złośliwością od losu był brak herbaty. Arthur przeszukał wszystkie miejsca gdzie potencjalnie herbata mogła się ukryć, lecz na próżno.
Przez to całe poszukiwane, Anglia miał już mnóstwo czasu w plecy. Postanowił więc wyjść głodny i bez uprzednio wypitej herbaty. Lepiej być głodnym niż spóźnionym...Próbował wmówić sobie zirytowany Kirkland. Na miejsce jednak niestety dotarł ostatni... Tego dnia nawet Chiny okazał się szybszy, ku irytacji Arthura i uciesze Francji. Oczywiście nie mogło się obyć bez komentarza Ameryki:
-Angliooo! Taki stary jesteś, że nawet na tak ważne zebranie się spóźniasz?-Arthur postanowił zignorować go z godnością, więc przeszedł obok niego obojętnie i zajął pierwsze lepsze miejsce. Rzucił szybkie spojrzenie na Rosję, który z uwagą i pasją oglądał swój kran. Zielonooki mógł przysiąc, że widzi na nim zaschniętą krew...
Spotkanie minęło jak zwykle, ale dla Anglii była to większa katorga niż zazwyczaj. Francja jak zwykle szukał pretekstu do kłótni. Ameryka jak zwykle się wywyżaszał i nie omieszkał wspomnieć sto razy o tym jakim to bohaterem nie jest. Chiny raz po raz zerkał, to na zegar, to na drzwi- jakby miało zaraz wyskoczyć z nich jakieś zbawienie czy co...Rosja przypatrywał się wszystkim z zainteresowaniem i ochoczo kiwał głową, ale Kirkland był pewien, że Braginsky tylko szuka ich słabych punktów. Kiedy ich spojrzenia się krzyżowały, czuł na plecach ciarki.
Wreszcie gdy Ameryka uznał, że jego przemowa została zakończona, Arthur zerwał się z krzesła i wystrzelił za drzwi. Gnał korytarzem, myśląc jak spędzi resztę tego beznadziejnego dnia... Kupi duży zapas herbaty i razem ze swoimi magicznymi przyjaciółmi będzie siedział pod kocem oraz delektował się jej cudownym smakiem. O tak! To dobry pomysł!- pomyślał Kirkland.
Zanim jednak w ogóle pokonał następne pięć metrów, poczuł mocne uderzenie na wysokości klatki piersiowej. W następnej sekundzie siedział juz zdezorientowany na podłodze.
-Ohhh Anglia-san, mógłbyś uważać...-zielonooki usłyszał głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Podniósł wyżej głowę i zobaczył lekko uśmiechniętego Japonię, który wyciągał w jego stronę dłoń.
-Wybacz Japonio, zamyśliłem się...-blondyn chwycił wyciągniętą w jego stronę dłoń i wstał.
-Właśnie widzę. A gdzie się tak spieszyłeś, jeśli mogę wiedzieć?-zaśmiał się melodyjnie czarnowłosy. Arthur tak rzadko słyszał jego śmiech... Pięknie brzmiał...
-Byle dalej od tych idiotów-burknął jedynie w odpowiedzi i zaczął kierować się z powrotem ku wyjściu. Zdziwiony usłyszał za sobą kroki Japonii. Po chwili zrównali ze sobą krok, opuszczając budynek. Szli jeszcze jakiś czas w milczeniu aż w końcu Anglia uznał, że je przerwie:
-Dokąd się teraz wybierasz?
-Nie mam konkretnych planów na teraz, więc na razie Ci towarzyszę... Chyba, że nie masz ochoty...-wraz z tymi słowami zielonooki poczuł przyjemne ciepło w sercu. Rzadko kiedy mógł spędzić czas z Hondą. W końcu jest Aliantem a on członkiem Axis*.
Nie mógł zmarnować takiej okazji...-Pewnie, że mam! Właśnie miałem zamiar iść do sklepu po herbatę, a tak to nie mam planów.
- W takim razie będę rad Ci towarzyszyć.-na twarzy Kiku, zagościł delikatny uśmiech.
.•.
Kilka godzin później stanęli pod domem Anglii z naręczem siatek. Wszystkie były wypełnione najróżniejszymi gatunkami herbat. Arthur zauważył, że jego towarzysz preferuje zieloną herbatę, a nie jak on-czarną. Oczywiście najpierw chciał mu postawić na co oczywiście ten się nie zgodził. Gdy jednak Anglia zobaczył ile Japonia tego kupił, był szczęśliwy, że ten nie przyjął jednak jego oferty.-Anglia-san...-Kirkland odwrócił się i spojrzał w piękne ciemnobrązowe oczy Hondy...
-T-tak?-Kiku jeszcze się zbliżył a Arthur poczuł jak fala gorąca uderza go w twarz.
-Dziękuję Ci za ten wspólnie spędzony czas. Super się z tobą bawiłem i liczę kiedyś na powtórkę.-uśmiechnął się niższy.
-T-to ja dziękuję...-blondyn odowiedział mu coraz bardziej się jąkając.- Nawet nie wiesz jak poprawiłeś mi dzisiaj humor. Jestem Ci bardzo wdzięczny i żałuję, że spędzamy razem tak mało czasu...
Arthur nagle poczuł przypływ pewności siebie. Wykonał jeszcze jeden krok w stronę Japonii i spojrzał w jego oczy. Były hipnotyzujące. Kirklandowi wydawało się, że minęły całe godziny zanim otrząsnął się z letargu. W sercu czuł dziwne ciepło, jakiego jeszcze nigdy dotąd. Nagle na swojej dłoni poczuł zimną dłoń czarnowłosego.
-Anglia-kun..? Wszystko w porządku?-zapytał Japonia z nutą troski w głosie.
-Mhym... Wybacz zamyśliłem się...-myślałem jak ładne i pociągające są twoje oczy... Anglia ścisnął mocniej jego malutką dłoń, co wywołało u Hondy rumieniec.
-J-ja będę się już zbierał... Na razie... Arthur...-Japonia obrócił się i wykonał pierwszy krok, wyplątując rękę z jego uścisku.
-Czekaj!-blondyn doskoczył do niego kładąc mu dłoń na ramieniu.
-T-tak, Arthur ja nap...-dalsze słowa zostały mu przerwane z najlepszy możliwy sposób. Pocałunkiem. Nie był długi czy zachłanny, ale czarnowłosy poczuł wszystkie uczucia jakie chciał mu przekazać Anglia. Jeden z gorszych dni Kirklanda okazał się bardzo przyjemny...
××××××××××××××××××××××××××××
*Axis- państwa OsiPisząc tego oto shota bardzo się starałam. Nie liczę od razu na milion gwiazdek, ale cieszyłabym się jakby ktoś docenił... Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tego parringu ale przyznaję finalnie bardzo miło mi się to wszystko pisało.
Nie dawno pyknęło 80 ale chyba dopiero na 100 kolejny one-shi...shot :"D
Ale ale! Przed nami jeszcze ten za 50! (^ω^)(⌒_⌒)