Przyjaciele postanowili wreszcie wyjechać z odludzia. Tym razem już z Gargamelem w aucie. Oczywiście prowadził Naky, bo miał największe doświadczenie.
— Więc? Gdzie teraz jedziemy? — zapytał Bartek, rozkładając ręce.
— Nie pamiętam co się stało z Dibonkiem i Ahusem — odpowiedział kierowca.
— Ja wiem gdzie jest Ahus, tylko... — odezwał się Gargamel — To jest dość dziwne, musicie sami zobaczyć.
Chłopak w okularach pokazał, gdzie mają się kierować. Musieli odbić z głównej ulicy na polną drogę. Szybko zrozumieli o co chodziło Gargamelowi. Tak jak mówił, sytuacja była co najmniej niestandardowa. Zanim dojechali na miejsce, mogli zaobserwować ogromną kolejkę. Ludzie stali w szczerym polu, aby dotrzeć do jednej, niewielkiej budki. Budki z kebabem. Jak łatwo można się domyślić - właścicielem był Ahus. Zaparkowali auto tuż przy budce i podeszli do niej. Zadziwiająco ludzie nie wyglądali na złych, gdy wbijali się im w kolejkę. Można było zauważyć uśmiechy na ich twarzach, jakby byli zadowoleni, że chłopaki pojawili się w tym miejscu.
— Witam, czego państwo potrzebują? Organizujemy wesela, komunie, dyskoteki, co tylko chcecie, full wypas, a na wynos pyszne kebaby — przedstawił ofertę Ahus, stojąc do nich plecami.
— Siema, nam wystarczą kebaby, prawda chłopaki? — orzekł Bartek.
— O kurde, co wy tu robicie? Zapraszam do środka — powiedział entuzjastycznie Ahus, otwierając kolegom tylne wejście.
Ekipa oczywiście przyjęła zaproszenia i już po chwili byli w budce, która okazała się większa niż mogłoby się wydawać na zewnątrz. Bez problemu mieścili się we czwórkę. Ahus opowiedział, co się z nim stało. Nie wiedział jak się znalazł w tym miejscu, ale gdy się obudził, kolejka już była ustawiona. Chłopaki postanowili pomóc mu uporać się z tym całym tłumem. Razem wszystko szło o wiele szybciej.
Bartek zauważył coś dziwnego, co go delikatnie zaniepokoiło. Sos do kebabów był tylko jeden i miał ciemnoczerwony kolor, ale nie taki zwykły odcień, bardziej przypominał krew żylną. Do tego ludzie odchodzili od butki krzywym krokiem.
— Można spróbować? — zapytał Gargamel, wskazując kebsa polanego sosem.
— Nie, lepiej żebyście nie jedli tego sosu — odparł Ahus.
— No cóż, to skończmy tu jak najszybciej.
Zgodnie ze słowami Gargamela ekipa dość sprawnie uwinęła się z kolejką. Wszyscy odchodzili zadowoleni. W międzyczasie Naky kilka (albo kilkanaście) razy pomylił składniki, ale nikomu to nie przeszkadzało. Chłopakom w końcu udało się zamknąć budkę i zabrać Ahusa ze sobą w dalsze poszukiwania. Brakowało jeszcze jednej osoby.
— Moment, czy my nie przyjechaliśmy tu zwykłą osobówką? — zapytał Bartek, stojąc przed żółciutkim autem dostawczym.
— Tak, ale to normalne w tym wymiarze, wsiadaj — odpowiedział Naky.
Bartek przeczesał włosy palcami, po czym wsiadł do dostawczaka.
Chłopaki nie wiedzieli tylko jednej rzeczy - że ciągle są obserwowani. Gdyby tylko któryś z nich zauważył gościa w długim płaszczu, z niebieską piłką zamiast głowy, wychylającego się zza drzewa... Czy ta historia potoczyłaby się inaczej? Zapewne tak, ale o tym kiedy indziej.
CZYTASZ
Teoria Meme Familii
FanfictionChore, irracjonalne gówno. Stworzone na faktach, ale niezbyt poważnych. Serdecznie zapraszam do czytania.