Rozdział 3 - Dibonk i Zelda

368 40 11
                                    

     Chłopaki ponownie wyjechali na niekończącą się asfaltówkę. Ahus od razu zaczął rozmowę:

     — To co robimy? Nie zabraliście Dibonka z domku?

Wszyscy popatrzyli na niego wielkimi oczami.

     — Gdyby ktokolwiek pamiętał, że tam jest, to pewnie byśmy go zabrali — odpowiedział Gargamel. — Naky, zawracaj!

Blondyn szybko zareagował, robiąc mały drift w celu zawrócenia. Krzaki na poboczu zostały tylko troszkę stratowane, ale na szczęście żółty lakier auta pozostał w nienaruszonym stanie.

     Kilka chwil później byli z powrotem pod domkiem. Tak jak zapewniał Ahus, Dibonk znajdował się w środku. Konkretnie to na kanapie. Śpiąc.

     — To jak go budzimy? — zapytał Bartek.

     — Proponuje klasyczny sposób — powiedział Ahus, wyciągając butelkę Mirindy.

Zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, to Naky podszedł do śpiącego kolegi.

     — Heeej, śpisz? — Potrząsnął Dibonkiem, ale nie otrzymał żadnej reakcji. — Dobra, idę zobaczyć czy coś zostało w lodówce.

Następnie Bartek spróbował zrobić to samo, jednak również nie zadziałało.

     — Czy on w ogóle oddycha? — zapytał Gargamel, podchodząc do kanapy. — Uff, żyje  — powiedział, po sprawdzeniu długowłosemu pulsu.

     — Tylko dlaczego się nie budzi? — zamyślił się Ahus.

     — Śpiączka alkoholowa? — Gargamel odsunął się od Dibonka.

     — Czekajcie, mam pomysł — powiedział Bartek z uradowaną miną.

Uklęknął przed kanapą i zbliżył usta do ucha śpiącego.

     —  ZELDA! — wrzasnął na całe gardło, a reakcja była natychmiastowa.

     — Co, gdzie? — odezwał się zaspany chłopak, jeszcze z zamkniętymi oczami.

Razem z krzykiem Bartka, dało się usłyszeć huk. Chłopaki przy kanapie zdążyli zauważyć, jak Naky potyka się o butelkę Mirindy i pada na twarz. Ahus był najbliżej, ale nie udało mu się go złapać. Blondyn od razu się podniósł, wśród śmiechu przyjaciół. Jednak Naky się nie śmiał, wyglądał bardziej nieprzytomnie niż zwykle.

      — Słuchajcie... — zaczął uciszać kolegów. — Muszę znaleźć Zeldę — powiedział i od razu wyszedł z domku.

     — Naky zaczekaj! Pomogę ci — krzyknął Dibonk ze śmiechem.

Wszyscy wyszli z domku, podążając za blondynem, który już zdążył wsiąść do furgonetki.

     — To co? Jedziecie ze mną szukać Zeldy?

     — Jasne, chodźcie. — Ahus zwrócił się entuzjastycznie do stojących kolegów.

Gargamel wzruszył ramionami, mówiąc:

     — Dobra, niech będzie. Gdzie mamy szukać tej Zeldy Naky?

     — Nie nazywam się Naky — odpowiedział zdziwiony chłopak. — Jestem Link.

     — Chyba za mocno uderzył się w głowę — powiedział Bartek teatralnym szeptem, nachylając się do Gargamela.

     — Na to wygląda. Lepiej pojechać z nim, bo znowu się pogubimy.

     Bez dalszych dyskusji wszyscy wsiedli do pojazdu. Kierowca bez wahania pojechał polną drogą, prosto w inną część lasu. Gdy auto już nie mieściło się na drodze, postanowili iść dalej pieszo.

     — Jesteś pewny, że gdzieś tutaj ona jest? — zapytał Bartek, rozglądając się wokół.

     —Tak, wyczuwam ją, jesteśmy już niedaleko — odpowiedział, wchodząc w głąb lasu.

Bartek popatrzył na chłopaków sceptycznie, mówiąc:

     — Mam złe przeczucia.

     —Po uderzeniu się w głowę, uznał, że jest Linkiem, nie dziwię się, że masz złe przeczucia - oznajmił Gargamel.

Ruszyli za chłopakiem, a Dibonk podbiegł do Nakyego.

     — Masz teraz wbudowany jakiś wykrywacz Zeldy?

     — Wyczuwam tylko w którą stronę mamy iść, ale musimy się pospieszyć — odpowiedział, idąc coraz szybciej.

     — Super, dla mnie możesz zostać Linkiem.

     Szybko dotarli na polanę. W centrum stało wielkie drzewo z rozpościerającymi się gałęziami, wyglądało na stare. A tuż przy nim, dotykając go dłonią, siedziała dziewczyna. Miała długie, brązowe włosy. Nie mogła widzieć chłopaków, bo była zwrócona do nich tyłem. Blondyn momentalnie do niej pobiegł, krzycząc:

     — Zelda, wreszcie cię znalazłem!

Dziewczyna wstała i powoli obróciła się do niego. Delikatnie uśmiechnęła się na widok blondyna. Położyła mu dłoń na barku.

     — Wszystko dobrze?

     — Oczywiście. — Wraz z odpowiedzią jej uśmiech się zmienił, wyglądał teraz na o wiele za szeroki i sztuczny.

     — Jesteś pew...

Naky nie zdążył dokończyć, bo dziewczyna się na niego rzuciła. Upadli na ziemię. Wyraz twarzy napastniczki zmienił się całkowicie. Oczy stały się czerwone. Szaleńczo śmiała się, próbując zdjąć maskę blondynowi. Ekipa rzuciła się na pomoc. Dziewczyna bardzo mocno się rzucała, gdy chłopaki ją odciągali.

     — Co z nią jest nie tak? — zastanowił się Dibonk, patrząc na to jak Bartek i Ahus próbują ją przytrzymać w miejscu, bo ciągle wyrywała się do Nakyego.

     —Uspokój się, kim jesteś? — zapytał Gargamel, stając przed nią.

Dziewczyna nie odpowiedziała, ale spuściła głowę i przestała się szarpać.

     — Naky, żyjesz? — Dibonk podał mu rękę.

     — Ja... Tak — odpowiedział, lekko oszołomiony.

     Gdy Dibonk pomagał mu się podnieść, jego wzrok skierował się na drzewo. W drzewie była dziupla, której wcześniej nikt nie zauważył. Coś błysnęło z jej wnętrza. Podszedł do niej i od razu rozpoznał przedmiot, który tam leżał.

     —Hej, patrzcie co znalazłem. — Wyciągnął Nintendo Switch z dziupli, po czym pomachał konsolą w ich stronę.

Dziewczyna podniosła głowę, wodząc wzrokiem za konsolą. Jej oczy już nie były czerwone. Momentalnie zamieniła się w liście. Tak po prostu rozpadła się.

     — Jakieś pojebane — odparł Bartek.

     — To scam, musimy znaleźć prawdziwą Zeldę — powiedział Dibonk, wskazując na pozostałe liście.

Wtedy Naky oprzytomniał, bo do tej pory stał otępiały:

     — Sorry chłopaki, zajebałem się gównem.

     — Spoko, każdemu się zdarza — powiedział Ahus. — Możemy już stąd iść?

     —Jasne — odpowiedział Gargamel.


P.S. Dziękuję za wszystkie komentarze, robi mi się ciepło na serduszku, jak je czytam. Cieszę się, że są osoby, którym podoba się ten twór powyżej i przepraszam za ślamazarne tępo, ale z weną bywa różnie :3

Teoria Meme FamiliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz