Rozdział 3

929 64 4
                                    

- Cholera gdzieś muszą być - krzyknęłam sama do siebie. Szukałam kluczyków do motoru. Zawsze odkładałam je na komodę, obok telefonu i ramki na zdjęcie, a teraz ich nie ma.

- Nie szukaj. I tak nie znajdziesz - usłyszałam głos Nathana zza zamkniętych drzwi.

Pobiegłam do nich i energicznie złamałam za klamkę. Spojrzałam na brata wściekłym wzrokiem.

- Gdzie są?- spytałam ostro. Przyglądał mi sie przez dłuższą chwile, po czym przytulił mocno. Nie miałam siły się wyrywać. Chciałam po prostu stąd uciec. Zapomnieć o tym wszystkim.

- Nie dam ci ich, kiedy jesteś w takim stanie - wyszeptał w moje włosy mocniej mnie przytulając. - Boję się o ciebie. Zrozum, nie chcę żeby coś ci się stało. Kocham Cię. - puścił mnie i spojrzał w oczy.

- Muszę wyjść - odwróciłam się. Zbiegając ze schodów usłyszałam Nathana.

- Uważaj na siebie.

~~~~~~~~~~~~~

Szłam prosto przed siebie, nie myśląc gdzie idę. Tak nieumyślnie doszłam do toru, na którym codziennie odbywają się wyścigi. Była dopiero dwudziesta druga, ale ludzie już się gromadzili. Usiadłam na murku, tam gdzie zawsze oglądałam wyścigi. Stąd było widać wszystko. Włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę.

Siedząc tak na murku i wsłuchując się w teksty piosenek, poczułam kogoś dłoń na mojej nodze. Spojrzałam w dół. Paweł. Super jeszcze jego mi tu brakowało. Ściągnęłam słuchawki.

- Czego? - powiedziałam, patrząc gdzieś w bok. - Jeszcze ci mało? Mam poprawić?

- Nie, nie! - powiedział, a głos mu się załamał. - Przyszedłem przeprosić. Nie wiedziałem co robię, byłem po alkoholu. Sama rozumiesz. No przecież, ty też nie jesteś święta. Wiesz jak to jest, kiedy za dużo wypijesz.

Spojrzałam na niego. Naprawdę przepraszał. Widziałam to w jego oczach. Zaraz, zaraz czy to? Strach? Haha, koleś sie mnie bał. Zaśmiałam się głośno.

-Boisz się mnie? - spytałam. - Spokojnie póki trzymasz ręce przy sobie nic ci nie zrobię - zachichotałam. - Chyba .

Uśmiechnął się, po czym usiadł koło mnie na murku.

- Dzięki, a tak poza tym. Kto cię uczył ciosów? - spojrzał na mnie z błyskiem w oku.

Spojrzałam na motory, które właśnie startowały w wyścigu. Ładny fioletowy, i czy to... Filip? Na tym drugim? Nie, to chyba nie on.

- Bracia. Trzech. Mój ojciec był bokserem. Zmarł, gdy miałam kilka miesięcy, ale zdążył nauczyć swoich zdolności moich braci, a oni nauczyli mnie. - odpowiedziałam, wpatrując się, który motor wygra.

Gdy spostrzegł, że się im przyglądam, zmienił temat.

- To Tomek i Filip - a jednak miałam rację. - Filip wygra. Zawsze wygrywa. Jeździ jaskrawo zieloną Yamahą, taką jak twoja.

- O ile grają? -spytałam. - Zawsze ta sama stawka?

- Nie, to zależy. Po prostu się umawiasz z przeciwnikiem, o ile gracie. - Filip dojechał do mety - O! Mówiłem, że wygra. Musze iść. Do zobaczenia - zaskoczył z murku kierując się w stronę Filipa.

Jeśli będę startować częściej, może zarobię na nowe części albo motor. Kto wie?

Z zamyśleń wytrwały mnie odbijające się od szyb opuszczonych budynków niebiesko-czerwone światła. Gliny. No pięknie! Jeśli mnie złapią, będzie po mnie. Czas się stąd zmyć.

Zeskoczyłam z murku i zaczęłam biec, co sił w nogach w przeciwną stronę. Biegłam dobre 200 metrów, gdy usłyszałam silnik motoru, a potem ujrzałam światła policyjne. Cholera. Czemu to spotyka zawsze mnie?

Byli coraz bliżej, już miałam skręcać, gdy przede mną zatrzymał się motor. Spojrzałam w tył. Mam dwie opcje. Albo wsiądę na motor z tym gościem i mnie nie złapią, albo pobiegnę dalej i wsadzą mnie do pudła na co najmniej 2 lata.

Zdecydowanie pierwsza opcja. Wskoczyłam na motor i mocno oplotłam rękami chłopaka przede mną.

- Zgubimy ich. Trzymaj się - powiedział i zaczął się pościg.

Niewiele widziałam. Obraz rozmazywał mi się przez łzy, spowodowane szybką prędkością.

Schowałam głowę za plecami chłopaka wtulając się w niego, a ręce schowałam do kieszeni jego skurzanej kurtki.

Nigdy w życiu bym tak nie zrobiła, ale cóż nie miałam na sobie kasku ani kombinezonu na motor. A strasznie wiało. Brrrr....

Po dziesięciu minutach zgubiliśmy ich, ale mój wybawca się tym nie przejmował i jechał dalej. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale tak właściwie to, z kim ja jadę?

PrzegranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz