Rozdział 6

859 63 7
                                    

Kręciłam się z boku na bok. Nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny do budzika. Ciągle myślałam o Filipie. Co jeśli nie przyjedzie? Usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach. Przymknęłam oczy, udając że śpię. Drzwi uchyliły się.

- Wiem, że nie śpisz - Nathan podszedł i usiadł na skraju łóżka. - Nie udawaj -  powiedział rozbawiony - Nie wychodzi ci to - uniosłam prawą powiekę. Parsknęłam śmiechem unosząc drugą.

- Cześć

- Cześć - odpowiedział - widziałem, że wczoraj poradziłaś sobie beze mnie - uśmiechnął się niebezpiecznie. - Kto to był?

- Tak, bo nie raczyłeś po mnie przyjechać- uśmiechnęłam się, idąc do łazienki.

- Nadal nie wiem, kto to był - krzyknął zza drzwi.

No tak troskliwy braciszek. Jeszcze mi powie że mam go unikać. Ale to jest pomocne. Nathan znał wszystkich dzięki czemu wiem, kto jest fałszywy, a kto do pogadania.

- Niedługo poznasz. Przyjeżdża po mnie do szkoły- krzyknęłam.

Wyszłam z łazienki już ubrana

- A i dla twojej wiadomości skończyłam z Rafałem. Teraz możesz oddać mi kluczyki

- Skoro masz podwózkę to ci nie potrzebne- odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Uhhh..Nathan ja też chce zarobić. Nie możesz mnie ciągle kontrolować i kraść mi kluczyki - odpowiedziałam trochę wkurzona.

Zeszliśmy na dół. Wyjęłam sok i usiadłam na blacie.

- O! Chyba przyjechał twój kochaś - szepnął. Gapiąc się przez okno.

- To nie mój kochaś! - ryknęłam - Znamy się od niedawna.

- Aaa..Tak to się teraz nazywa?- poszedł do drzwi.

Ding-Dong. Rozległ się dzwonek do drzwi. Nadal siedziałam na blacie. Nathan poszedł otworzyć. Przysłuchałam się.

-Cze...Nathan?- zapytał zdziwiony - Cholera! Kopę lat stary!- powiedział z entuzjazmem.

Co? To oni się znają ? Ale skąd? Dlaczego ja go wcześniej nie znałam? Oo... nie wybaczę mu tego.

*Filip*

- Cze...Nathan? -  zapytałem zdziwiony - Cholera! Kopę lat stary!- powiedziałem z entuzjazmem.

Ale w takim razie co on tu robi ? Przecież to dom Michaliny. Coś mi tu nie gra. Aaa,,. chyba, że to jej chłopak. Ale byłem głupi. Taka piękna dziewczyna, musi być zajęta.

- Opowiadaj. Co słychać? - zapytał zaciekawiony Nathan.

Skierował się do jednego z pomieszczeń.

- Po staremu, jak widać. Nadal wyścigi - odparłem idąc za nim.

Weszliśmy do kuchni. Rozglądnąłem się i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na blacie kuchennym. Była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, które pięknie odsłaniały jej zgrabne, opalone nogi. Koszulka na ramiączkach luźno zwisała na szczupłych ramionach odsłaniając trochę za dużo. Blond włosy związała w roztrzepanego kłosa czy jak to tam się nazywa? Przeniosłem wzrok na jej uśmiech. Ukazywał idealnie proste, białe zęby. Niekontrolowanie oblizałem dolną wargę.

- Cześć - powiedziała uśmiechając się do mnie.

- Gotowa?- zapytałem zganiając się w myślach żeby przestać o niej myśleć skoro jest dziewczyną Nathana.

- Jasne tylko pójdę po torbę- zeskoczyła z blatu ocierając się o mnie.

Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Dopiero głos Nathana wyrwał mnie z transu.

- Jakim cudem się poznaliście? -spytał. Przeniosłem wzrok na niego.

- Na wyścigach. Przywaliła mojemu kumplowi - zaśmiałem się - I chodzimy do tej samej szkoły.

- Jestem gotowa możemy iść- uśmiechnęła się biorąc kask.

- To idziemy

Skierowałem się do motoru, byłem w progu gdy Nathan pociągnął mnie za ramie.

- Nie zrań jej. I lepiej nie wkurzaj bo nieźle ci przywali - warknął cicho.

- Dzięki za rade - odpowiedziałem - To ty jej nie zrań, to twoja dziewczyna- odpowiedziałem patrząc mu w oczy. Zachichotał.

- Stary ona jest wolna. To moja siostra. Pamiętaj co mówiłem.

- Do zobaczenia - poszedłem do motoru.

- Chcesz poprowadzić? - Wyciągnąłem kluczyki przed siebie. Popatrzyłem na dziewczynę. Kolorowe ogniki zaświeciły jej w oczach. Wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.

- A nie boisz się? - Spytała zakładając kask.

- Czego?- Spytałem zdziwiony

- Że rozwalę ci motor - zabrała mi kluczyki i wsiadła na maszynę. Wyglądała seksownie w tych spodenkach.

- Boję się i to bardzo ale...- przemyślałem, co powiedzieć - ale ufam ci.

Uśmiechnęła się i nałożyła mi kask.

- Wsiadaj.

Zrobiłem o co prosiła, ale nie objąłem jej. Chciałem zobaczyć jej reakcję. Odwróciła głowę i powiedziała z powagą.

- Nie gryzę - zachichotałem i złapałem ją za biodra.

- Boję się że dostanę w twarz - powiedziałem z uśmiechem.

- Nie dostaniesz. Za bardzo podoba mi się twoja twarz, żeby ją szpecić - wyjaśniła ruszając

Odważnie objąłem ją rękami. Bałem się o moją maszynę, ale ufałem jej. I to szczęście w oczach, gdy zobaczyła kluczyki - bezcenne.

PrzegranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz