Kręciłam się z boku na bok. Nie mogłam zasnąć. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny do budzika. Ciągle myślałam o Filipie. Co jeśli nie przyjedzie? Usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach. Przymknęłam oczy, udając że śpię. Drzwi uchyliły się.
- Wiem, że nie śpisz - Nathan podszedł i usiadł na skraju łóżka. - Nie udawaj - powiedział rozbawiony - Nie wychodzi ci to - uniosłam prawą powiekę. Parsknęłam śmiechem unosząc drugą.
- Cześć
- Cześć - odpowiedział - widziałem, że wczoraj poradziłaś sobie beze mnie - uśmiechnął się niebezpiecznie. - Kto to był?
- Tak, bo nie raczyłeś po mnie przyjechać- uśmiechnęłam się, idąc do łazienki.
- Nadal nie wiem, kto to był - krzyknął zza drzwi.
No tak troskliwy braciszek. Jeszcze mi powie że mam go unikać. Ale to jest pomocne. Nathan znał wszystkich dzięki czemu wiem, kto jest fałszywy, a kto do pogadania.
- Niedługo poznasz. Przyjeżdża po mnie do szkoły- krzyknęłam.
Wyszłam z łazienki już ubrana
- A i dla twojej wiadomości skończyłam z Rafałem. Teraz możesz oddać mi kluczyki
- Skoro masz podwózkę to ci nie potrzebne- odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Uhhh..Nathan ja też chce zarobić. Nie możesz mnie ciągle kontrolować i kraść mi kluczyki - odpowiedziałam trochę wkurzona.
Zeszliśmy na dół. Wyjęłam sok i usiadłam na blacie.
- O! Chyba przyjechał twój kochaś - szepnął. Gapiąc się przez okno.
- To nie mój kochaś! - ryknęłam - Znamy się od niedawna.
- Aaa..Tak to się teraz nazywa?- poszedł do drzwi.
Ding-Dong. Rozległ się dzwonek do drzwi. Nadal siedziałam na blacie. Nathan poszedł otworzyć. Przysłuchałam się.
-Cze...Nathan?- zapytał zdziwiony - Cholera! Kopę lat stary!- powiedział z entuzjazmem.
Co? To oni się znają ? Ale skąd? Dlaczego ja go wcześniej nie znałam? Oo... nie wybaczę mu tego.
*Filip*
- Cze...Nathan? - zapytałem zdziwiony - Cholera! Kopę lat stary!- powiedziałem z entuzjazmem.
Ale w takim razie co on tu robi ? Przecież to dom Michaliny. Coś mi tu nie gra. Aaa,,. chyba, że to jej chłopak. Ale byłem głupi. Taka piękna dziewczyna, musi być zajęta.
- Opowiadaj. Co słychać? - zapytał zaciekawiony Nathan.
Skierował się do jednego z pomieszczeń.
- Po staremu, jak widać. Nadal wyścigi - odparłem idąc za nim.
Weszliśmy do kuchni. Rozglądnąłem się i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na blacie kuchennym. Była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, które pięknie odsłaniały jej zgrabne, opalone nogi. Koszulka na ramiączkach luźno zwisała na szczupłych ramionach odsłaniając trochę za dużo. Blond włosy związała w roztrzepanego kłosa czy jak to tam się nazywa? Przeniosłem wzrok na jej uśmiech. Ukazywał idealnie proste, białe zęby. Niekontrolowanie oblizałem dolną wargę.
- Cześć - powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Gotowa?- zapytałem zganiając się w myślach żeby przestać o niej myśleć skoro jest dziewczyną Nathana.
- Jasne tylko pójdę po torbę- zeskoczyła z blatu ocierając się o mnie.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Dopiero głos Nathana wyrwał mnie z transu.
- Jakim cudem się poznaliście? -spytał. Przeniosłem wzrok na niego.
- Na wyścigach. Przywaliła mojemu kumplowi - zaśmiałem się - I chodzimy do tej samej szkoły.
- Jestem gotowa możemy iść- uśmiechnęła się biorąc kask.
- To idziemy
Skierowałem się do motoru, byłem w progu gdy Nathan pociągnął mnie za ramie.
- Nie zrań jej. I lepiej nie wkurzaj bo nieźle ci przywali - warknął cicho.
- Dzięki za rade - odpowiedziałem - To ty jej nie zrań, to twoja dziewczyna- odpowiedziałem patrząc mu w oczy. Zachichotał.
- Stary ona jest wolna. To moja siostra. Pamiętaj co mówiłem.
- Do zobaczenia - poszedłem do motoru.
- Chcesz poprowadzić? - Wyciągnąłem kluczyki przed siebie. Popatrzyłem na dziewczynę. Kolorowe ogniki zaświeciły jej w oczach. Wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.
- A nie boisz się? - Spytała zakładając kask.
- Czego?- Spytałem zdziwiony
- Że rozwalę ci motor - zabrała mi kluczyki i wsiadła na maszynę. Wyglądała seksownie w tych spodenkach.
- Boję się i to bardzo ale...- przemyślałem, co powiedzieć - ale ufam ci.
Uśmiechnęła się i nałożyła mi kask.
- Wsiadaj.
Zrobiłem o co prosiła, ale nie objąłem jej. Chciałem zobaczyć jej reakcję. Odwróciła głowę i powiedziała z powagą.
- Nie gryzę - zachichotałem i złapałem ją za biodra.
- Boję się że dostanę w twarz - powiedziałem z uśmiechem.
- Nie dostaniesz. Za bardzo podoba mi się twoja twarz, żeby ją szpecić - wyjaśniła ruszając
Odważnie objąłem ją rękami. Bałem się o moją maszynę, ale ufałem jej. I to szczęście w oczach, gdy zobaczyła kluczyki - bezcenne.