Prolog

969 57 20
                                    

*Thorin's Pov*

Robiłem, co mogłem, żeby utrzymać miecz Azoga z dala od mojej klatki piersiowej. Nie mogłem pozwolić temu ścierwu wygrać. Nie mogłem dać mu wybić rodu Durina.
Niestety zmęczenie zaczęło poważnie dawać mi się we znaki, poczułem, że moje ramiona słabną z każdą sekundą. Czyli jednak tak umrze mój ród? Z ręki parszywego orka? Załamany już chciałem się poddać, gdy nagle za plecami Bladego Orka zalśniło bardzo jasne światło. Poczułem, że z moich rąk spada ciężar Azoga. Cierpliwie czekałem, aż jego miecz wbije mi się w klatkę piersiową, lecz zamiast tego, ork padł martwy obok mnie. Co na Durina... ?

– Wszystko w porządku? – Do moich uszu dobiegł kobiecy głos.

Przed sobą ujrzałem na oko wyższą ode mnie o pół głowy dziewczynę o srebrzystobłękitnych włosach. Miała na sobie białą koszulę i czarne spodnie.

– Kim jesteś? – szepnąłem, gdyż byłem tak wycieńczony, że nie mogłem zdobyć się na nic innego.

Ona jednak zignorowała moje pytanie, podeszła do mnie, kucnęła i spojrzała na moją stopę, która tak swoją drogą bolała niemiłosiernie.

– Źle to wygląda, medyk powinien ją obejrzeć – stwierdziła, na co wywróciłem oczami. Zupełnie, jakbym sam na to nie wpadł.

– Jakbyś nie zauważyła, właśnie trwa wojna – mruknąłem, a ona rozejrzała się na wszystkie strony i wytrzeszczyła oczy, jakby wcześniej nie była świadoma co dzieje się dookoła. –Muszę wrócić do walki...

Nieznajoma spojrzała na mnie spode łba, ale się odsunęła. Strząsnąłem z siebie rękę orka, po czym spróbowałem się podnieść, ale niemal od razu się wywróciłem. Spróbowałem drugi raz. Znowu to samo.

– Mogłabyś mi pomóc? – spytałem głosem przesiąkniętym irytacją.

– Tak, ale nie pójdziesz walczyć, najpierw powinieneś odzyskać siły – odparła głosem nieznoszącym sprzeciwu, podeszła do mnie, i pomogła mi się podnieść. – Oprzyj się o mnie.

Jedną ręką oparłem się o dziewczynę, i spróbowałem wstać. Udało się.
Doszliśmy do półki skalnej, dziewczyna pomogła mi usiąść, i zajęła miejsce obok mnie. Zauważyłem, że chciała coś powiedzieć, ale przerwało jej czyjeś wołanie.

– Thorinie! – krzyknął niziołek, wyłaniając się zza skał. – Nic ci nie jest?

– Pan Baggins... – spojrzałem na hobbita uspokajającym wzrokiem. – Wszystko w porządku, ona mnie uratowała.

Mówiąc to, skinąłem głową na dziewczynę siedzącą obok.

– Cóż za szczęście, że dałaś radę – Bilbo się uśmiechnął. – Jestem Bilbo Baggins. To jest Thorin Dębowa Tarcza, przyszły Król Spod Góry.

Nieznajoma przyjrzała mi się badawczo, jakby chciała wyczytać ze mnie prawdziwość słów hobbita.

– Ja... – przerwała.

Nagle z wysoka rozległ się donośny krzyk, spojrzeliśmy w niebo. Przyleciały orły.

********************
Witajcie w moim nowym ff!
Rozdziały będą pojawiały się raczej rzadko, bo mam do ogarnięcia jeszcze moją drugą powieść.

Pierwszy rozdział niebawem ❤️

Pozdrawiam! 😙

AureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz