Dom, który nie jest domem

113 8 5
                                    


-Proszę się przygotować. Za chwile lądujemy.

Głos stewardessy, dobiegający z głośników, obudził mnie ze snu. Ponieważ w nocy nie zmrużyłam nawet oka, nadrobiłam to przespaniem całego lotu.

Po odebraniu bagaży, tych oficjalnych i mniej oficjalnych, takich jak broń, razem ze Slade'm wyszliśmy przed lotnisko. Tam czekał już na nas podstawiony wóz, który potwierdził moje przypuszczenia, że płatni zabójcy nie głodują. Mocno czerwone porsche wręcz raziło w oczy.

-A gdzie zniknęło nie rzucanie się w oczy?- wymamrotałam pod nosem, wsiadając do samochodu.

Całą drogę do domu Slade'a spędziliśmy w milczeniu. Nie trwała ona dłużej niż trzy godziny, bo już w południe byliśmy na miejscu. Dom stał na uboczu otoczony gęstym lasem, a od najbliższego miasteczka dzieliło go dobre kilka kilometrów.

Spodziewałam się, że teren wokół domu płatnego zabójcy będzie ogrodzony jakimś murem, ale nie było tam niczego takiego. Nie było tam nawet siatki ochronnej, odgradzającej go od lasu. Sam dom był dość pokaźny, miał parter i dwa piętra. Zbudowany w nowoczesnym stylu, o białe elewacji, znaczna jego część była przeszklona. Obok domu stał mniejszy budynek, prawdopodobnie garaż. Przed nimi mieścił się, wyłożony kostką brukową, podjazd.

-Chodź.- powiedział Slade, wysiadając z samochodu i kierując się w stronę domu.

Oboje stanęliśmy przed drzwiami. Poprawiłam torbę na ramieniu, czekając, aż Slade otworzy drzwi. Ponieważ tego nie robił, miałam już ochotę mu o tym przypomnieć, kiedy nagle drzwi same się otworzyły.

-Witam, panie Wilson.

Przed nami, w drzwiach stała młoda kobieta. Była mojego wzrostu i miała nie więcej niż trzydzieści parę lat. Nosiła czarne materiałowe spodnie oraz marynarkę, pod to biała koszula z kołnierzykiem. Jej zielone oczy wbite były we mnie, gdy na jej ustach utworzył się szeroki uśmiech.

Odsunęła się, robiąc nam miejsce do przejścia. Slade bez słowa wszedł do domu, ja postanowiłam zachować się trochę bardziej kulturalnie.

-Cześć.- powiedziałam z uśmiechem, wchodząc do środka.

-Dzień dobry. Panienka to zapewne Wiktoria. Ja jestem Katrin.

-Skąd znasz moje imię?- spytałam, zdziwiona.

-Pan Wilson mi o panience mówił. - uniosłam brwi nieco zmieszana - Przez telefon, znaczy się. - dodała pospiesznie.

Spojrzałam na Slade'a, będącego już na drugim końcu korytarza

-Pan Wilson- kontynuowała- mówił mi o panience już przedwczoraj i nie mogłam się wprost doczekać, kiedy panienka przyjedzie...- tu nagle się zatrzymała -Och! Przepraszam panienkę na chwile, ale musze coś przekazać panu Wilsonowi.-powiedziała, po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę, gdzie poszedł Slade.

Westchnęłam i poszłam za nią korytarzem. Po dotarciu do końca, skręciłam w prawo i weszłam do salonu, w którym spokojnie mogłoby się zmieścić, nasze mieszkanie z Gotham. Ściany z lewej były całkowicie oszklone, znajdowało się tam wyjście na taras, a za nim, cały obrośnięty równo skoszoną trawą, ogród. Dalej rozciągał się tylko las. Na środku salonu stała czarna skórzana kanapa z narożnikiem oraz stolik kawowy, naprzeciw natomiast telewizor. Po prawej stał minibarek, a obok drzwi do innego pomieszczenia. Przede mną natomiast pięły się kręcone schody.

Slade siedział na kanapie i mówił coś do Katrin stojącej obok. Ona tylko pokiwała głową, odwróciła się w moją stronę i wyciągając do mnie rękę powiedziała:

Córka ZabójcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz