Rozdział 6 Nie możesz

9.7K 662 58
                                    

Nightcore - Cold Water

– Talia –

Ktoś szarpnął mnie za ramię, a ja odwróciłam się w stronę pilnującego mnie wilkołaka. Patrzył na mnie tak jakby chciał mnie zabić, co wcale mnie nie dziwiło. Uderzyłam go, przez co stracił przytomność. Ech... Zapewne będzie mieć mi to za złe, aż do chwili mojej śmierci.

Miałam ochotę zacząć się wyrywać, lecz nic by to nie dało – dotarliśmy do miejsca, w którym na każdym kroku można było spotkać wilka. Opuściłam przyczepę w towarzystwie strażnika, a po chwili usłyszałam głosy. Najwyraźniej reszta pojmany zaczęła się budzić... Z beznamiętnym wyrazem twarzy obserwowałam, jak moi oprawcy wyrzucając – dosłownie – z pojazdu na wpółprzytomnych ludzi. W momencie, kiedy ci zaczęli rozumieć, co się dzieję, było już za późno. Wszyscy – poza mną – mieli już pozwiązywane ręce i obroże na szyi. Zaskoczyło mnie to, że mnie nie potraktowali w ten sposób. Fakt, byłam związana, ale nie miałam metalowej obręczy, nie żebym narzekała – słyszałam, że ta obroża razi prądem, jeśli wyjdzie się po za wyznaczoną strefę. Westchnęłam, kręcąc głową. Najwyraźniej dla mnie szykują coś o wiele gorszego...

– Zdradziłeś nas, Matt? – zawołała mężczyzna w kierunku Bety.

Doradca Wilczego Króla obrócił się w jego stronę, a jego oczy zalśniły złotem. Człowiek nie potrzebował już niczego, by zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Zostali oszukani przez wilkołaka. Te bestie są bardzo sprytne – bez najmniejszych problemów, potrafią upodobnić się do ludzi. To właśnie przez nasze podobieństwo nie jestem wstanie zabić jednego z nich. Jestem bezsilna, ale mam wrażenie, że dzięki tej słabości dalej mogę uważać się za człowieka.

Matt podszedł do mnie, a jego dłoń zamieniła się w wilczą łapę. Chce mnie zabić? Nie podoba mi się to, ale jeśli dziś mam umrzeć, to przynajmniej nie okażę strachu. Cholera! O czym ja myślę?! Nie mogę jeszcze umrzeć! Przed śmiercią muszę uratować siostrę!

Wilkołak jednak nie zadał mi ciosu, a rozerwał krępujące mnie sznury. Pochwyceni patrzyli na mnie z niedowierzaniem, a w ich oczach czaiła się nienawiść. Oni chyba nie myślą, że ja też jestem zdrajcą?! Posłałam Becie mordercze spojrzenie, a on odwzajemnił je uśmiechem.

– Dla ciebie przygotowano coś innego, Talio. Alfa ma zamiar osobiście cię ukarać – wyznał, a na twarzach ludzi pojawiło się strach. Jej! Czyżby zrozumieli, że nie mam nic wspólnego z tymi psami? Matt nawinął na palec kosmyk moich włosów i ucałował go. Od razu się mu wyrwałam. – Choć uważam, że marnotrawstwem jest zabijać taką kobietę – mruknął, oddalając się ode mnie. Cieszyłam się, że dotyka mnie już swoimi brudnymi łapami. – Zaprowadźcie ją do piętnastego pokoju, – rozkazał – Alfa zajmie się nią na samym koniec.

Nieznany mi wilk, złapał mnie za ramię, lecz ja wyrwałam się mu i z uniesioną głową oznajmiłam, że pójdę sama. Bestia chciała się kłócić, lecz Matt nakazał mu zostawić mnie w spokoju. Przeszły mnie dreszcze, kiedy uświadomiłam sobie, że mam jakieś specjalne względy u tego upierdliwego starucha.

Przede mną szedł jeden wilkołak, a za mną drugi. Prychnęłam, wkładając dłonie do kieszeni. Czuję się zaszczycona, że cały czas ktoś mnie pilnuje. To tak jakbym mogła stąd uciec – choć nie zaprzeczam, że jeśli nadarzyłaby mi się tylko taka okazja, to bym, to wykorzystała. Fakt, moje szanse są wręcz zerowe, lecz wciąż mam coś do zrobienia. Ech... Trochę zaczyna mnie to wkurzać, że moim jedynym powodem do życia jest właśnie Maria. Używam się jako wymówki do tego, by kolejnego dnia wstać, to dość żałosne... Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi. Podskoczyłam odrobinę zaskoczona i zaczęłam lustrować wzrokiem pomieszczenie, w którym się znalazłam. Z tego, co pamiętam, staruch nazwał je „piętnastym pokojem". Mówiąc szczerze, nie jestem pewna, co do tego, czy powinnam nazywać to miejsce „pokojem", bardziej przypomina jakiś loch albo salę tortur – jest ono niewielkie i praktycznie nic w nim nie ma, nie licząc starej rury wystającej z ziemi.

Zostałam popchnięta w stronę żelastwa. Zachwiałam się, lecz nie upadłam. Spojrzałam na stojącego obok wilkołaka i posłałam mu krzywy uśmiech.

– Matka nie nauczyła cię, jak powinieneś traktować kobietę? – zadrwiłam, a oczy blondyna zalśniły złotem. Uhu! Ktoś się wkurzył!

Wilkołak złapał mnie za materiał bluzki i przybliżył do siebie. Uniosłam wyżej brwi i spróbowałam go od siebie odepchnąć. Nic mi to nie dało. Może wnerwianie go nie było najlepszym pomysłem? Teraz mnie pobiję, ale jakoś nie żałuję swoich wcześniejszych słów.

– Jesteś tylko słabym, bezbronnym, głupim i nic nieznaczącym robakiem! – warknął, lecz jego słowa mnie nie zabolały. Miałam gdzieś opinie innych. Zawsze robiłam to, co uważałam według siebie za słuszne.

Wilk puścił mnie, a ja upadłam z hukiem na ziemię. Pokręciłam głową. Mam ochotę go jeszcze bardziej zdenerwować, lecz to chyba nienajlepszy pomysł. Poczułam pieczenie na policzku. Obróciłam się w kierunku tego ścierwa, czując jak w gniew zaczyna zżerać mnie od środka. Mam chyba gdzieś konsekwencje swojego zachowanie, przecież – nie oszukujmy się – i tak umrę. Wstałam z podłogi i nie zważając na konsekwencje uderzyłam mężczyznę pięścią w twarz. Jego towarzysz spojrzał na mnie zaskoczony, a w oczach uderzonego pojawiła się istna furia. Nie zabiję go, ale przed uszkodzeniem jego twarzy nikt mnie nie powstrzyma.

– A ty jesteś gównem, którego narodziny były największym błędem twej matki! – syknęłam, unikając kolejnego ciosu wymierzonego w moją stronę.

Wilkołak dyszał ze wściekłości. Jego dłoń powędrowała do góry z celem wymierzeniem kolejnego ciosu, lecz przede mną pojawił się towarzysz wilka i zasłonił mnie swoim ciałem. Uniosłam wyżej brwi zaskoczona tym. Dlaczego mnie chroni? Czy nie powinien raczej pomóc swojemu koledze? Ech... Zachowanie tych ludzko podobnych stworzeń jest wręcz nielogiczne.

– Zjedź mi z drogi! – rozkazał, lecz jego towarzysz w dalszym ciągu stał przede mną.

– Ise, uspokój się – poprosił. – Kochanie, jeśli twego nie zrobisz, Alfa może cię ukarać – przypomniał słodkim głosem. Oni są parą! – ta informacja uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Od razu się zarumieniłam. Nie żebym miała coś przeciwko parzę mężczyzn, ale... to dość zaskakujące. To znaczy... Ach! Ta sytuacja jest frustrująca.

– Przecież ona i tak zginie! – huknął, pokazując dłonią na mnie.

Mój obrońca skinął głową.

– Masz rację, ale pamiętaj, że zabić ma ją Alfa, a nie ty – rzekł cicho. – Jeśli ją skrzywdzisz król, może cię ukarać, ponieważ to on ma do tego pierwszeństwo, zrozumiałeś? – spytał, otaczając go ramionami.

Wilkołak westchnął, oddając ucisk młodszego. Ja w tym czasie odsunęłam się w kąt i przypatrywałam się parze mężczyzn z szokiem. Nie jestem nietolerancyjna, ale ten widok jest taki niecodzienny i dziwny, że... Ugh! Na boga, nie chcę już nigdy oglądać, jak dwójka facetów się do siebie przytula bądź całuje! W momencie, kiedy się od siebie oderwali, jeden z nich – ten, który mnie obronił – podszedł do mnie, po czym zaprowadził do rury i przywiązał do niej. Ach... A więc czas bym spotkała się z samą śmiercią... Ciekawe w jaki sposób ma zamiar pozbawić mnie życia? Zauważyłam, że wilki wychodząc z pokoju, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jakie szczęście! Kiedy tylko wyjdą spróbuje się uwolnić i znaleźć jakąś drogę ucieczki.

CDN

Kolejny już jutro!

(Data opublikowania tego rozdziału: 18.09.17r)

Wilczy królOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz