Rozdział 12 Tego właśnie chcę!

8.1K 479 16
                                    

Sengoku Basara Opening 1

– Talia –

Zapanowała cisza, a na jego twarzy widoczne było tylko jedno: zdziwienie.

– Chcesz bym sprowadził tego człowieka? – powtórzył.

Skinęłam głową.

– Tak, właśnie tego chcę.

Pokręcił głową. Jeśli się nie zgodzi mam zamiar go do tego zmusić!

– To zły pomysł. Ta kobieta znalazła ukochanego, a odebranie go jej może doprowadzić do śmierci. Powinnaś to zrozumieć, pani – rzekł z melancholią w głosie.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Rozumiałam, lecz nie chciałam się z tym pogodzić. Moja kochana siostra znalazła ukochanego i zapewne jest nim jakiś wilkołak. Zdrajczyni! Mówiła, że nie pokocha nikogo z ich rasy, a on powiedział coś takiego! A co jeśli skłamał? Nie, to mało prawdopodobne, powiedział mi dzisiaj wiele rzeczy i jestem wręcz pewna, że są one prawdziwe. To wszystko jest jak jakiś sen. Moja egzystencja ma zakończyć się dość szybko, ponieważ... Ech... Rozmyślanie o tym nic mi nie da. Najlepiej byłoby zabić Aliosa po cichy, po czym tak jak wampirzyca ze wspomnień popełnić samobójstwo. Jakoś nie podoba mi się cała ta gadka o przebudzeniu reszty mi podobnych. Coś przeczuwam, że byłoby z tym za dużo pracy. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.

– A co gdybym rozkazała odrodzić się zarówno jej, jak i osobie, którą kocha? Czy coś takiego jest możliwe?

To było egoistyczne, lecz ja i ten durny wilk odrodzimy się jeszcze raz i mamy mieć ten swój głupi „Happy End", to dlaczego Maria by tak nie mogła? Przebolałabym nawet to, że miałaby wtedy chłopaka. Ja też mam go niby mieć, choć jakoś nie wyobrażam sobie, by wraz z nim wieść wspólne życie, ale kto wie?

Mężczyzna przekrzywił głowę.

– Tak, jesteś wstanie zrobić coś takiego, lecz pierw musiałabyś ją zabić – wytłumaczył spokojnie. – A jeśli chodzi o przebudzenie twoich ludzi to też nie musisz tego robić. Wystarczy, że wbijesz mu sztylet w serce, kiedy będzie wchodził do tego pokoju. To powinno wystarczyć – rzekł, a ja posłałam mu nienawistne spojrzenie. On jest denerwujący. Nie dość, że ktoś ułożył mi całe moje życie to jeszcze mam sługę, który jest więcej niż irytujący. Ale ten jego pomysł na zabójstwo Aliosa, jest dość spoko. Jednak mam jedno „ale", czy będę wstanie to zrobić? Zagryzłam wargę. Nigdy nikogo nie zabiłam i jakoś nie chcę tego robić. Wilczy Król raził mnie prądem, lecz czy to powód... Pokręciłam głową. Robiłam to już wiele razy, jeśli wtedy byłam wstanie to zrobić to teraz tym bardziej będę mogła. Uczucia, które czuło moje poprzednie wcielenie jest całkowicie inne od tego, które czuję obecnie ja. Nabrałam powietrza do płuc.

– Więc postanowione. Zabiję Aliosa jak będzie wchodził do pomieszczenia, a ty... Powiedź mi, co mam zrobić, by moja siostra odrodziła się.

Chłopak wstał, po czym podszedł do pobliskiej ściany. Wydawał się być czymś rozbawiony. Zupełnie jakby moje słowa, były czymś niespotykane. Zapanowała cisza, której nie chciałam przerywać. Istota odchrząknęła.

– Za każdym twoim wcieleniem coraz bardziej mnie zadziwiasz, moja pani. Już od samego początku mojej służby zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie zrozumiem cię do końca... – wyznał rozmarzonym głosem. – Wtedy rozpętałaś wojnę, później zrzuciłaś wszystko na truciznę, lecz teraz... – Jego oczy błyszczały, a paznokcie wydłużyły się. Źrenice stały się podłużne, zupełnie jak u węża. Zresztą, tym właśnie on był, wężem. – Teraz masz zamiar zabić go, kiedy wejdzie do tego pokoju, po czym popełnić samobójstwo. – Skłonił się. – Twoją siostrą zajmę się sam i masz moje słowo, że powstanie zmarłych tak samo jak ty, twój ukochany i jej przeznaczony. Cała wasza czwórka znów będzie razem i kto wie? Może wtedy będziecie prawdziwymi siostrami? – Pokręcił głową, wbijając dłoń w swoją klatkę piersiową. Na ziemię trysnęło trochę krwi. Przełknęłam z trudem ślinę. Co on wyprawia?! Wstałam, kiedy wyrwał sobie serce i z psychicznym uśmiechem trzymał je. On jest chory! Dlaczego to właśnie ja, muszę spotkać kogoś takiego? Narząd otoczyła żółta mgiełka, a po chwili zamiast ociekającego krwią serca, mężczyzna trzymał w dłoni sztylet.

– Dzięki temu zabijesz wilka jednym ciosem. Nasączony jest potężną trucizną. Jednak na ciebie nie zadziała. Nic, co zostało stworzone przeze mnie, nie będzie mogło cię zranić – jego głos stał się mroczniejszy. – Chyba, że będziesz tego chcieć. Wtedy zabije cię, zupełnie jak tego psa. Jednak twoja śmierć będzie o wiele piękniejsza.

Postawiłam krok w jego stronę. Tą trucizną musi być jego krew, przynajmniej tak wnioskuje po tym, co przed chwilą zobaczyłam. Zagryzając wargę, dotknęłam ostrza, które miało przebić serce Wilczego Króla. Zaśmiałam się w myślach. Mam unicestwić wilkołaka, na którego życie czyha cała rasa ludzka.

– Rozumiem, lecz jesteś pewien, że dotrzymasz słowa? – spytałam niepewnie. Zawsze może mnie okłamać. Gdyby to zrobił, to po swoim odrodzeniu nawet bym tego nie pamiętała. Chcę znać Marię i żyć z nią w czasach, kiedy nic jej nie zagraża. Jestem jej to wina.

Istota skinęła głową, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Usłyszałam niedaleko kroki i... zapach, który pobudził wszystkie moje zmysły. Mięśnie w moim ciele napięły się, a ja zacisnęłam dłoń na rękojeści sztyletu. Nadszedł czas... Moment, w którym według moim wspomnień mam zakończyć przekleństwo. Spojrzałam na swoją dłoń. Nie wiem czy robię dobrze, lecz tak naprawdę umrzeć miałam już dawno. Najwyraźniej przeznaczone mi było dotrzeć tu i polec. Nienawidzę swojej bezsilności, lecz nie mam też już siły na dalszą walkę. Jeśli to wszystko jest tylko kłamstwem, to przynajmniej będę martwa wraz z Marią. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Alios z beznamiętnym wyrazem twarzy. Widziałam jak jego źrenice się rozszerzają, lecz nim zdążył zareagować, przebiłam mu serce. Odskoczyłam od rannego, a ten postawił parę kroków na przód. Widziałam, że z każdą minioną chwilą opada z sił, lecz mimo to dalej stał. Byłam zaskoczona tym, że z takim spokojem patrzyłam na to, jak przywódca wilkołaków kona obok mnie.

– Mogłem się spodziewać... że... – wypluł na podłogę trochę krwi – ...dowiesz się. To takie... logiczne... – szepnął, siadając na łóżku.

Wyciągnął broń ze swojej piersi, po czym rzucił ją w moją stronę. W ostatnim momencie złapałam lecące w moją stronę ostrze. Celował we mnie, lecz ja sama zachowałabym się podobnie.

– Znów ja umieram jako pierwszy... Ginę z twej ręki, lecz teraz nie żywisz do mnie żadnego uczucia... To... – jego głos stawał się coraz to słabszy – nawet lepiej... Przynajmniej nie będziesz cierpieć, Talio. Ostatni... Ostatni raz kończy się to w ten sposób... – wyszeptał, po czym cicho się zaśmiał. Pościel, na której siedział barwiła się na czerwono. – Przynajmniej mogłem ci ten jeden raz odda... – nie dokończył, jego serce się zatrzymało.

Skrzywiłam się. Ten widok... Bolał mnie, choć nie powinien. Najwyraźniej moje serce czuło, że jest dla mnie ważny. Po policzkach płynęły mi łzy, choć w ogóle nie rozumiałam swojego smutku. To takie dziwne... Zapach krwi sprawił, że mój głód obudził się, lecz zignorowałam to, podnosząc sztylet.

– Teraz czas na mnie, co? – szepnęłam bez cienia humoru, po czym nie czekając na nic, przebiłam swoje serce. Zamknęłam oczy, a kolana ugięły się przede mną. Teraz wszystko powinno wrócić do normy...

CDN

za chwilę pojawi się epilog.

(Data opublikowania tego rozdziału: 23.09.17r)

Wilczy królOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz