#37- 28.07 Ur. Lance McClain

1.2K 64 31
                                    

Wszystkiego najlepszego;-;♥♥
Na wstępie powiem, że kocham langsty, więc przepraszam;-;

Kosmitka: *flirtuje z Lance'm*
Lance: Dobra, dobra, wiem, że teraz chcesz wskoczyć w pociąg "Lance"
Lance: Ale on właśnie odjechał do Stacji "Keith"
Kosmitka:
Lance:
Keith: CIUCH CIUCH BITCH

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy Lance miał dziesięć lat, uciekł z domu. Nie daleko, tylko do parku. Ale był tam, dopóki się nie ściemniło. Kiedy zmarzł i zgłodniał, wrócił do domu oczekując kłopotów za tak długą nieobecność. Jakkolwiek, gdy wszedł do domu mama kładła jego młodsze rodzeństwo do łóżek. Nikt nawet nie zauważył, że zniknął. Po tym wydarzeniu, Lance chciał zobaczyć jak długo może go nie być, zanim ktokolwiek się zorientuje. Jego rekord to trzy dni, ale po dołączeniu do Voltrona Lance nic nie mógł na to poradzić, ale siedział całą noc zastanawiając się, czy ktokolwiek dostrzegł, że nie ma go w domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pomysł: Lance ma depresję //możecie wymyślić powód// i rozważał nawet samobójstwo, ale powoli (bardzo powoli) czuje się lepiej.
Poszedł więc z drużyną na jedną z dyplomatycznych misji, by pozyskać kolejnych obcych dla Voltrona, ale po drodze zauważył zmierzającego w inną stronę, płaczącego kosmitę. Był zmartwiony, ale po komentarzu Keitha utrzymywał kierunek w którym szedł.
W środku dyskusji z przywódcą obcych, kątem oka zobaczył kosmitę z wcześniej, chcącego skoczyć z podwyższonego obszaru nad kanionem. Zbladł i z szybkim i cichym "o cholera" pobiegł go ratować. Reszta drużyny nie wiedziała co mu się stało, ale na wszelki wypadek postanowiła za nim podążyć.
Lance zanim skoczył biegł do krawędzi kanionu z całą prędkością, używając dopalacza jako dodatkowe wypchnięcie i chwytając kosmitę w środku spadania, po czym wylądował bezpiecznie po drugiej stronie.
Wybiegając z za rogu Paladyni widzieli, że Lance skacze, łapie kosmitę i bezpiecznie spada. Z daleka obserwowali obcego, zaczynającego szlochać na ramieniu Lance'a.
Lance słuchał, jak zaczyna mówić dlaczego skoczył, jednocześnie ciągle powtarzając przeprosiny. Ale Lance zostawił włączony komunikator w hełmie, więc drużyna mogła usłyszeć ostatni kawałek konwersacji.
-Przepraszam jeśli nie rozumiesz, to tylko...
-Aktualnie rozumiem aż za dobrze. I jak bardzo również chciałbym skoczyć, to lepiej jest się wygadać.
I kiedy w końcu odwrócił się i zobaczył resztę, wszyscy płakali i takie tam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lance: *w niebieskim lwie* I'm blue, da be dee, da ba DIE, da ba-

Lance: *w niebieskim lwie, podczas walki z Galrą* I'm blue da ba dee, mogę umrzeć, da ba dee moGĘ UMRZEĆ JASNA CHOLE-

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Beep* "Hej Lance, przepraszam, ale nie mogę przyjść dzisiaj na twoją imprezę, coś mi wyskoczyło. Do zobaczenia w poniedziałek, stary!" Hunk zakończył wiadomość.
Lance włożył telefon do kieszeni i kontynuował zakupy. Przyjęcie bez Hunka ciągle będzie w porządku. Nie mógł go teraz odwołać, przygotowanie zajęło miesiące!
*Beep* "Cześć Lance, przykro mi cię poinformować, że nie będę w stanie pojawić się na twojej celebracji. Baw się dobrze z innymi, zobaczymy się później." Allura zakończyła wiadomość.
Cóż, ostatecznie Shiro, Pidge i Plerezowa Głowa...
*Beep* "Nie mogę przyjść. Zajęty jestem. Pogadamy później." Keith zakończył wiadomość.
*Beep* "Wybacz Lance, właśnie miałam przełom z moim ostatnim projektem, nie mam jak wbić na imprezę." Pidge zakończyła wiadomość.
Lance wszedł do domu, delikatnie kładąc zakupy na stole. Shiro przyjdzie, prawda? Shiro nie opuści go w urodziny, nie znowu.
*Beep* "Hej Lance. Naprawdę przepraszam, nie dam rady przyjść. Coś przydarzyło się Keithowi. Naprawdę przepraszam, papa." Shiro zakończył wiadomość.
Lance gapił się na swój stół. Jasno-niebieskie ciasto ze słowami "Urodziny są lepsze z rodziną" napisanymi mrożoną śmietaną na wierzchu, było jedyną rzeczą patrzącą na niego.
Wzdychając przygnębiająco odsunął krzesło i usiadł. Może następny rok będzie lepszy...

Everything~ /pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz