Był bardzo upalny dzień, środek lipca. Krystian leniwie obserwował widoki za oknem samochodu. Cały czas taki sam szybko przesuwający się krajobraz przedstawiający pola rzepaku, przypominającego niemal wielki, żółty ocean oraz gdzieniegdzie samotny czerwony dziki mak kontrastujący z wszechobecną żółcią sprawił, że chłopak stał się senny. Lecz robił wszystko co w jego mocy by nie zasnąć.
-To co... -Odezwał się siedzący obok chłopaka mężczyzna, który prowadził aktualnie samochód.- Podobają ci się widoki?
Krystian podniósł brodę ze wcześniej podpierającej jej ręki i skierował nieznacznie nieobecny wzrok na kierowcę. Jego twarz zdobił bujny wąs a głowę brązowy, filcowy beret z daszkiem spod którego wystawały pojedyncze kosmyki włosów tego samego koloru. Miał na sobie zwykłą szaro- czarną koszulę w kratę i niebieskie jeansy. Krystian patrzył się na niego chwilę po czym wrócił do wcześniejszej pozycji. Kierowca poczuł się tym trochę skrępowany i prowadził dalej w milczeniu.
-A co w tym ładnego... -Odezwał się po dłuższej chwili Krystian. -Zwykłe pola, nic wartego uwagi.
-Widzisz... -Zaczął mężczyzna z ulgą, że dostał odpowiedź. -Myślę, że powinieneś zacząć cieszyć się nawet z takich małych rzeczy.
-Ale to głupie, po co mam się szczerzyć jak głupi do sera widząc coś co tak na prawdę nie budzi we mnie żadnych uczuć.
-No i właśnie w tym leży problem, spróbuj pokochać w końcu świat i zacząć żyć na nowo.
Chłopak ścisną rękę w pięść marszcząc brwi.
-Wie pan... -Zaczął trochę podirytowany. -Może niech pan leczenie mnie zostawi lekarzom, bo jak pan myśli, że depresja jest czymś co mogą wyleczyć zwykłe "motywujące" słówka o życiu to muszę pana zmartwić ale efekt będzie zupełnie odwrotny.
Mężczyzna speszył się i wrócił do prowadzenia, resztę drogi przebyli w ciszy.
Samochód zahamował gwałtownie sprawiając, że pasy Krystiana zatrzymały się powstrzymując jego wątłe ciało, przed przechyleniem do przodu. Podniósł znudzony wzrok ku górze, przyglądając się dosyć sporej posiadłości, którą otaczał czarny, metalowy płot w stylu gotyckim, gdzie każdy szczebel zakończony był ostrym końcem.W samej na oścież otwartej bramie szczeble były dłuższe od pozostałych. Za bramą znajdował się również gotycki budynek zbudowany z czerwonej cegły. Fasadę zdobił rząd trzech okien, które przedzielone były okrągłym, roślinnym ornamentem. Pod oknami znajdowała się nisza w której umiejscowione były drzwi wejściowe po bokach, których znajdowały się całkiem spore okna. Attyka budynku piętrzyła się w górę kształtem przypominając trochę przekrój czwór-schodowej piramidy. Od góry do dołu attyki umiejscowione były bardzo długie okna której środkowe było najdłuższe i sięgało da samego dołu tejże "piramidy". Po bokach znajdowały się coraz to krótsze okna idące w rytmie od najdłuższego do najkrótszego. A wszystkiego dopełniała podłużna płaskorzeźba roślinnego ornamentu oddzielająca attykę od dolnej części fasady.
-No... -Mężczyzna oderwał Krystiana z zadumy. -To tutaj. Chodź pomogę ci wypakować bagaże.
Chłopak wyszedł z samochodu i poszedł za niego czekając aż kierowca otworzy bagażnik. Mężczyzna włożył kluczyk do zamka i podniósł klapę do góry. Sięgną po bagaże i położył je obok Krystiana. Chłopak spojrzał się na niego lekko zdziwionym wzrokiem. Nie był przyzwyczajony do jakiejkolwiek życzliwości ze strony ludzi.
-Poradzisz już sobie czy donieść ci to do drzwi?
-Poradzę sobie.
-Dobrze, to tyle ode mnie. Zadzwoń domofonem to ktoś po ciebie wyjdzie.
CZYTASZ
Marionetki ciszy
RomanceJest rok 1955, czasy komunistycznej Polski a w tym PRL. Krystian, z pozoru normalny chłopak ,cierpi na depresję oraz zaburzenia osobowości spowodowane traumą straty rodziców. Mimo, że ma szesnaście lat, jego rozwój zatrzymał się na czternastu. Gdy...