Cz. 4 "Ratunek."

593 47 21
                                    

- Hehe, nie spodziewaliście się dziś rozdziału >:D -

Kokon z ostrych cierni zaciskał się. Powoli oswoiłam się z myślą, że już opuszczę ten świat na dobre. 

Po chwili, jednak jeszcze zdołałam słyszeć dźwięki z zewnątrz, więc słuchałam, jak powoli narasta w moją stronę, dźwięk bardzo szybkich kroków, biegu wręcz. Ostatkiem sił, wydusiłam imię, tak dobrze wszystkim znane - Nevra. Obraz urwał się.

Obudziłam się w moim pokoju. Na mojej twarzy nie czułam, tak dobrze znanych mi promieni słońca, a nos, nie wyczuwał woni świeżych płatków kwiatu wiśni. Próbowałam wstać, jednak gdy podparłam się przedramionami, poczułam silny ból i wróciłam do pozycji leżącej, sycząc przy tym z bólu. Podniosłam moje ręce w górę i spojrzałam na swoje dłonie. Palec środkowy i najmniejszy, owinięte były plastrami, a dłoń, poczynając od kciuka, a kończąc na nadgarstku, owinięta była bandażem, pod którym czułam przyjemne zimno. Pewnie nasmarowali mnie jakimiś balsamami, albo eliksirami Ezarela. Druga dłoń była podobnie zabandażowana, co poprzednia. Spojrzałam na ramiona, od połowy przedramienia, do połowy ponad łokciem, miałam nałożoną kolejną warstwę bandaży, jednak materiał był strasznie zakrwawiony. Czułam przeszywający ból. 

Spojrzałam na widniejącą za oknem wiśnię, po czym usłyszałam jak klamka od mojego pokoju rusza się. W tempie natychmiastowym, mimo bólu, wróciłam do mojej poprzedniej pozycji. Udawałam, że nadal się nie obudziłam. 

Drzwi otwarły się powoli. Kątem oka, ujrzałam znaną mi czarną czuprynę, oraz klapkę na oko. Nevra pchał drzwi plecami, a w dłoniach trzymał bandaże. Zamknął drzwi łokciem, po czym podążył wolnym krokiem w moją stronę, oraz usiadł na brzegu łóżka. Zamknęłam oczy, jednak czułam na sobie, jego wzrok. Słyszałam jak powoli się przysuwa do mnie, po czym poczułam, jak coś unosi moją dłoń. 

Palce Nevry powoli oplatały moją dłoń. Miał takie zimne ręce.. To do niego niepodobne. Przyłożył do mojej rany na przedramieniu, drugą dłoń, także zimną jak lód. Zaczął cicho mówić: 

- Dlaczego Cię zostawiłem? Powiesz mi to..? - leżałam nieruchomo, wprowadzając go w niepokój. Wredna ja.. 

- Co ja bym dał, żebyś się obudziła. Za często się narażasz. Wszyscy się martwimy. Obiecaliśmy sobie, nie wtrącać Cię więcej w tarapaty. Już będziesz bezpieczna.. tylko proszę, obudź się.  - nadal leżałam bez słowa. Słyszałam jak westchnął i zaczął zdejmować mi bandaż, z zakrwawionej rany:

- Cholera, krwawienie nie ustaje. - gdy przyłożył dłoń do rany, syknęłam z bólu. Nevra prawie natychmiastowo, przyłożył mi dłoń do policzka i skierował głowę, bardziej w swoją stronę. Niewyraźnie otwierałam oczy. On uśmiechnął się słabo, po czym spojrzał mi w oczy:

- Ty żyjesz.. - powoli położył się przy moim boku, topiąc twarz w pościeli, a jedną ręką, oplatając moją talię. Drugą puścił bezwładnie obok mnie. Słyszałam jak cicho szlocha. Tak cicho, jak szumiły dzisiaj liście wiśni, poruszane wiatrem. Jego plecy, unosiły się lekko, z każdym łknięciem. Gdy znalazłam w sobie siłę, podniosłam się lekko, spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach. Nie mogłam oprzeć się i pogłaskać go, po jego czarnych jak noc, włosach. On szybko podniósł głowę i spojrzał na mnie. Po jego policzkach spływały cienkie strużki łez. Gdy tylko popatrzył mi prosto w oczy, znów wpadł w płacz i ułożył głowę na pościeli. Zaśmiałam się tylko:

- Mój mały płaczek.. 


Siedziałam już na skraju łózka. Obok mnie siedział on, nie przestając, wpatrywać się we mnie zmartwionym wzrokiem:

- Jak się tam znalazłeś? 

- Miałem przebadać inną część lasu. Usłyszałem Twój krzyk i prawie natychmiastowo pobiegłem w jego stronę. 

- Jak daleko byłeś, w takim razie? 

- Myślę, że parę metrów dalej, skoro Twój głos był donośny.

- Dlaczego Miiko znów mi to robi..? - oparłam dłonie twardo na skraju łóżka. - Znowu mnie naraża.. Tak jak wtedy, gdy wracaliśmy do K.G przy pomocy eliksiru syronomaje.. 

- Vera.. wszyscy mamy sobie za złe, zmuszenie Cię do wypicia eliksiru, na rzecz własnego bezpieczeństwa. 

- Wiem to doskonale.. - poirytowana odwróciłam wzrok na moje lustro, jednak nie mogłam spojrzeć już nigdzie indziej. Powoli, o własnych siłach, podniosłam się z łóżka, podchodząc bliżej do lustra. Wyglądałam okropnie.. Powyżej mojej lewej brwi, zaczynało się rozcięcie, przechodziło przez brew i kończyło się na moim lewym policzku. Rana powoli się goiła, jednak bardziej wydawało mi się, że zostanie moją blizną.. Mimowolnie ukryłam twarz w dłoniach i osunęłam się na ziemię, cicho płacząc.. Nevra podszedł do mnie i delikatnie przytulił:

- Czy to zostanie mi na zawsze?! - milczał, przez co jeszcze bardziej popadłam w szloch.. 


♤ Pocałunek Krwi ♤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz