6. Lotnisko

2K 227 0
                                    

Wraz z moimi ludźmi dotarliśmy na prowizoryczne lotnisko, z którego mieliśmy wyruszyć. Naczelny Alfa obawiał się, że zbyt duża liczba wilkołaków na jednym lotnisku może przykuć uwagę szpiegów Króla Wampira, dlatego każdy oddziała miał wyruszyć z innego miejsca.

Rozejrzałem się po polanie w, której centrum stał nowoczesny samolot wojskowy w barwach moro. Kilka metrów przed wejściem do niego zauważyłem Tyberiusza i Zayna, którzy zacięcie o czymś dyskutowali. Gdy nasze spojrzenia się spotkały skinęliśmy sobie wzajemnie na przywitanie, a ja bez namysłu ruszyłem w ich stronę.

- O czym tak zawzięcie dyskutujecie?- spytałem gdy wymieniliśmy uściski dłoni.

- Mamy problem. – stwierdził, krótko Zayna. – Mamy więcej sprzętu, niż możemy wziąć.

- W tej sytuacji nie mamy innego wyjścia jak zrezygnować z części rzeczy. – Powiedział Tyberiusz, patrząc zamyślonym wzrokiem przed siebie. –Musimy przede wszystkim rezygnować z wszystkich rzeczy osobistych typu, namioty, odzież, jedzenie, woda a nawet lekarstwa.

- Dla nas to nie problem.- odparłem krótko.- My nigdy nie zabieramy z sobą zbędnych śmieci.

- Możemy z tego zrezygnować ale to i tak za mało Tyberiuszu.- wtrącił się Zayen.

- No to na co czekamy pozbądźmy się ciężkiej broni palnej, która po wykorzystaniu amunicji będzie zbędna. – odpowiedziałem zanim Tyberiusz zdążył zabrać głos.

- Masz racje Thornie, lecz zmniejszając ilość broni zmniejszymy swoje szanse na zwycięstwo z wampirami.

- Biorąc zbyt duży balast opóźnimy swoje dotarcie do Vaszti, a tym samym zmniejszymy szanse nas wszystkich.

Po tych słowach Tyberiusz spojrzał na mnie przenikliwie. Jak gdyby jego duma nie pozwalała mu na przyznanie mi racji a jednocześnie nie mógł znaleźć argumentu do sprzeciwu. Nagle oderwał od mnie wzrok i skierował go gdzieś za mną.

Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Alfa Skrzydlatych Wilków szła w naszym kierunku. Przyjrzałem jej się dokładnie miała na sobie buty trekkingowę oraz obcisłe ubranie składające się z ciemnych spodni moro i szarego T-shirtu z dekoltem. Spojrzałem na jej twarz, która wykrzywiła się w cwanym uśmiechu. Tak jak ostatnio włosy związała w wysokim kucyku, jedyną różnicą były ciemne okulary na gumce, które zastępowały przepaskę. Podchodząc do nas powiedziała.

- Panowie. – skinęła głową na przywitanie, a my bez słowa jej odpowiedzieliśmy.- Po waszych minach wnioskuje, że mamy problem.

- Tak. – odpowiedział jej Tyberiusz. – Nie jesteśmy w stanie zabrać wszystkich rzeczy dlatego musimy zrezygnować ze zbędnego ekwipunku.

- W tym z twojej kosmetyczki. – zażartowałem delikatnie pochylając się w jej stronę. Na moje słowa prychnęła, po czym odparła zwracając się do mnie.

- A może zrezygnujemy z twoich jaj? Z nich na pewno nie będzie żadnego pożytku.

Usłyszałem śmiech pozostałych Alf i sam mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Czas już na nas. – Tyberiusz szybko zmienił temat zanim zdążyłem odpowiedzieć. – Słońce już zachodzi, musimy już startować.

Po tych słowach wszyscy ruszyliśmy w stronę samolotu. Pomimo, iż Eleonor szła na samym końcu postanowiłem się zatrzymać, aby ją przepuścić. Bynajmniej nie zrobiłem tego z kultury lecz z chęci pokazania jej, że w moich oczach nie jest Alfą a zwykłą samicą. Gestem ręki pokazałem jej, że ją przepuszczam dodając kąśliwie.

- Proszę Eleonor,, Panie przodem.''.

Na moje zachowanie pokręciła z dezaprobatą głową, po czym mijając mnie pokazała środkowy palec. Zignorowałem to i ruszyłem tuż za nią. Mimowolnie mój wzrok zjechał na jej tyłek, a mój wilk zawył przypominając o zbliżającej pełni. Jednak nie jej krągłości przykuły moją uwagę a część woreczka wystającego z jej tylnej kieszeni. Dostrzegłem, że mienią się w nim jakieś drobinki srebra wymieszane z czymś fioletowym. ,, Musisz zdobyć ten proszek.'' – nieoczekiwanie wtrącił się mój wilk. 


Vashti616  

Oszukać WilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz