Rozdział 15

14.8K 706 97
                                    

Zamieszałam łyżką w wielkim garnku zupy, zastanawiając się czy czegoś jeszcze do niej dodać. W całym pomieszczeniu unosił się zapach bulionu. Przecedziłam makaron i włożyłam go do miski. Zalałam go chochlą buliony, zabrałam łyżkę i z parującym posiłkiem udałam się na piętro. W całym domu panowała cisza, ponieważ po Leona przyjechał Louis i zabrał go do siebie. Miałam go odebrać dopiero jutro po szkole, a do tego czasu Harry powinien wydobrzeć. Z tego co powiedział nam lekarz, który wyszedł dosłownie pół godziny temu, Harry jest tylko przeziębiony, więc syrop, odpoczynek i kilka tabletek, powinno mu pomóc.

Pomimo zapewnień lekarza, Harry ciągle stał przy swoim. Sądził, że na pewno jest śmiertelnie chory, albo przynajmniej ma zapalenie płuc. Uznał nawet, że zamiast lekarza, powinnam wezwać notariusza, aby mógł sporządzić swój testament.

- Przyniosłam ci zupę. - zaczęłam siadając na łóżku obok niego. - Usiądź. 

- Ruby, to ty? - wycharczał, przykładając dłoń do czoła. 

- Harry, nie przesadzaj. Nawet nie masz gorączki.- wywróciłam oczami. - Siadaj. 

Pojęczał jeszcze chwilę, ale widząc, że kompletnie nie robi to na mnie wrażenie, usiadł, opierając swoje plecy o wezgłowie łóżka. Przez chwilę patrzył na mnie spod byka, ale w końcu pokazał język. Jakie infantylne zachowanie. 

- Przyniosłam jedzenie. 

- Co mi zrobiłaś? To coś dobrego? - zapytał, zaglądając przez moje ramię, do miski. - Dlaczego tak dziwnie pachnie?

- To rosół. - wyjaśniłam spokojnie. - Musisz go zjeść.

- Nie lubię rosołu.- wzruszył ramionami, zaciągając powietrze .- Śmierdzi drobiem. 
- Więc zatkaj nos, wtedy nie będziesz czuł zapachu. - zaproponowałam, uśmiechając się zachęcająco.

- To nic nie da, skoro już wiem, że pachnie drobiem. - jęknął, zakrywając usta dłonią.

- Nie denerwuj mnie Harry. - zgromiłam go wzrokiem. - Masz zjeść całą miskę. 

Przez chwilę przerzucał wzrok ze mnie, na zawartość miski i z powrotem, aż w końcu odsunął dłoń od twarzy i uśmiechnął się radośnie. 

- Nakarm mnie. - zarządził, uśmiechając się zadowolony. 

- Mówisz poważnie? - zapytałam, unosząc brwi. - Powiedź, że to żart. 

Pokręcił głową, otwierając buzię, czym wyraźnie dał mi znać, że to wcale nie by żart. Westchnęłam, nabierając trochę zupy na łyżkę i zbliżyłam ją do jego ust. Skrzywił się, czując smak zupy i ciężko ją przełknął.

- Jezu, to jest obrzydliwe. - mruknął, mlaskając językiem. - Jesteś beznadziejną kucharką. 

Wytrzeszczyłam na niego oczy i wolną ręką trzepnęłam go w klatę. To że był chory nie upoważniało go do obrażania mojej kuchni. 

- Jak śmiesz? - warknęłam, nabierając kolejną łyżkę, jednak on stanowczo odwrócił głowę. - No przestań! Pomoże ci!

- To? - zadał pytanie, sugestywnie spoglądając na miskę. - To co najwyżej sprawi, że pochoruje się jeszcze bardziej. 

Nie będę ukrywać, zrobiło mi się przykro. Nigdy nie byłam dobrą kucharką, wręcz przeciwnie, byłam w tym tragiczna. Ale tym razem naprawdę się starałam. Jak widać, dla niektórych to nic nie znaczy. Zagryzłam wargą, wstając i wychodząc z pokoju. Straciłam ochotę na towarzystwo tego dupka. Okej, może przyjęłam to zbyt uczuciowo, w końcu to tylko rosół, ale dla mnie to naprawdę było przykre. 

Uncle HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz