To był impuls

74 4 1
                                    


Patrick siedział na moim łóżku a ja przyniosłam apteczkę.

- Nic ci nie jest? Masz rozciętą brew. – Stwierdziłam.

- Nie, to nic takiego. Dzięki, że się mną zajmujesz, ale nie chciałbym sprawiać kłopotu.

- No proszę cię! To dla mnie żaden problem, przecież to moja wina.

- Nie twoja, tylko tego kretyna.

Skończyłam opatrunek Patricka i zaczęłam z nim rozmowę. Tak się zagadaliśmy, że nie zauważyliśmy kiedy słońce zniknęło za horyzontem.

- Kurczę muszę się zbierać, już późno. Świetnie się gadało, dzięki za opatrzenie rany.

- Nie ma za co. Szkoda, że Sara musiała wracać do domu i nie mogła zostać z nami.

- Lubię ją, ale nie żałuję. Udało mi się ciebie lepiej poznać i świetnie spędziłem ten czas. – odpowiedział z uśmiechem.

Zarumieniłam się i odprowadziłam go do drzwi.

- Do zobaczenia w szkole! – powiedziałam, a on na pożegnanie dał mi całusa w policzek.

Wróciłam do pokoju, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Byłam strasznie zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Po mojej głowie ciągle chodził Nikodem, strasznie mnie to denerwowało, nie przepadałam za nim i nie mogłam zrozumieć dlaczego jest takim kretynem. Na szczęście po kilkunastu minutach zapadłam w sen.

*

Kolejny nowy, piękny dzień. Wchodząc do szkoły zobaczyłam Patricka z grupą chłopaków. Kiedy mnie zauważył, od razu ruszył w moją stronę z ogromnym uśmiechem na twarzy. Przytulił mnie mocno i dał buziaka w policzek. Znowu.

- Hej El!

- Cześć. – zarumieniłam się, a on to zauważył.

- Przepraszam, to był impuls. – on także się zarumienił.

- Nic się nie stało. – uśmiechnęłam się. – Jak tam twoja brew? Boli Cię? – zapytałam z troską.

- Nie, w ogóle zapomniałem, że jest rozcięta. To dzięki tobie. Świetnie się nią zajęłaś. – powiedział flirciarsko.

- Hmm, no nie wiem, przecież to nic wielkiego. Przemyłam tylko ranę i nakleiłam plaster – powiedziałam z uśmiechem, ale miałam ochotę uciec jak najdalej. Chyba mu się podobam, ale nie szukam teraz chłopaka.

- Widocznie twoje ręce czynią cuda. – uniósł brwi i uśmiechnął się.

Zadzwonił dzwonek. Moje wybawienie, uniknęłam niezręcznej sytuacji i powiedziałam:

- Muszę iść na lekcje, przecież nie mogę się spóźnić już drugiego dnia. – zaśmiałam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę klasy.

*

Ostatnia lekcja dobiegła końca. Włożyłam książki do torby i wyszłam z klasy. Dzień był totalną porażką, na każdej przerwie unikałam Patricka. Zastanawiałam się co mam robić. Przed szkołą spotkałam Sarę.

- Hej! Idziesz do domu? – zapytała.

- Tak, a czemu pytasz?

- Wsiadaj, podwiozę cię. – powiedziała z uśmiechem.

- Dziękuję, ale chcę się przejść. – odwzajemniłam uśmiech. Musiałam odpocząć, a Sara całą drogę próbowałaby ze mną rozmawiać.

- Okey, do zobaczenia jutro. – wsiadła do auta. Pomachałyśmy sobie na pożegnanie.

*

Spacerując po parku zauważyłam czterech chłopaków, którzy się kłócili. Rozpoznałam Patricka i Nikodema, ale pozostałej dwójki nie. Nagle wszyscy trzej rzucili się na Nikodema. Biegiem rzuciłam się w ich stronę. Wcisnęłam się między nich, lecz nie zdążyłam nic zrobić. Mocny cios Patricka, sprawił, że straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, chłopcy klęczeli nade mną i się kłócili. Nikodem miał podbite oko i spuchniętą wargę z której leciała krew. Chrząknęłam a oni spojrzeli na mnie.

- Jak dobrze, że się obudziłaś! Przepraszam nie chciałem Cię uderzyć – powiedział ze smutkiem Patrick. – Po co to zrobiłaś?!

- Czemu się na niego rzuciliście?! Co ci odbiło?! – powiedziałam podniesionym głosem. Byłam wkurzona, chciałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie.

- Czekaj pomogę Ci. – powiedział Nikodem z troską.

- Dzięki. - Przyjęłam jego pomoc, zaskoczył mnie, nie sądziłam, że stać go na taki odruch.

- Elena chodź, odwiozę cię do domu. – powiedział Patrick.

- Nie! Nigdzie z tobą nie jadę, daj mi spokój. – on spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale nadal byłam strasznie wkurzona i nie chciałam go oglądać.

- Chodzi o to, że cię uderzyłem? Naprawdę przepraszam to nie było celowo. – powiedział zdezorientowany.

- Wiem, po prostu mam dość, nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać, a do domu wrócę sama. – nadal podpierałam się na ręce Nikodema. – dzięki za pomoc, już nic mi nie jest. – puściłam go i ruszyłam przed siebie. Nadal kręciło mi się w głowie, ale potrafiłam już iść sama. Słyszałam za sobą jak chłopcy się kłócili, ale nie docierało do mnie co mówią.

Kocham Cię życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz