14

4.9K 563 150
                                    

Ciepłe promienie słońce wdarły się przez niezasłonięte okno i poraziły Hailey. Uniosła zaspane powieki i zarejestrowała, że była w swoim pokoju, a za jej plecami ktoś cicho pochrapywał. Obróciła gwałtownie głowę i o mało nie wybuchnęła śmiechem na widok Kierana. Dobry Boże, co on robił w nocy i z kim? Wygramoliła się z łóżka, zdając sobie sprawę, że wciąż jest w sukni, ale nie miała bladego pojęcia skąd się tutaj wzięła. Zresztą mniejsza z tym, widocznie przyjaciel przytargał jej dupsko i rzucił na łóżko. Tak, to by się zgadzało. Cała wczorajsza złość i smutek odeszły. Dzisiaj czuła się jakoś inaczej. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że coś wisiało w powietrzu, ale nie czuła się już tak przytłoczona jak przez te wszystkie lata.  Ale póki co... Wyciągnęła telefon z torebki i szybko zrobiła fotkę śpiącemu mężczyznę, po czym zaczęła chichotać jak opętana. 

- Jezu, przestań - grymas wykrzywił twarz Kierana - Hailey, do cholery łeb mi napierdala.

- Uu, jaka szkoda - zaśmiała się. - Ale wytłumacz mi jedno, co ty masz na sobie do cholery? - Wskazała na damski stanik wystający spod jego koszuli.

- Co? - Przyjaciel zamrugał powiekami i miał niejasną świadomość, że coś mu w nocy umknęło.

- Nieważne, mam to uwiecznione - pomachała mu telefonem, o czym umknęła do łazienki.

Kiedy godzinę później schodziła do kuchni, gdzie Greta przyszykowała śniadanie, o mało nie zabiła się o własne nogi. Czy to był jakiś cholerny żart? Co on tutaj, do diabła, robił?

Harper skrzywił się na widok miny Hailey. Jednak jego serce mocniej zabiło widząc ją w spranych jeansach i czerwonej koszuli zapiętej prawie pod samą szyję oraz z podwiniętymi rękawami. Nie przypominała tej kobiety z wczoraj, ani tej dziewczyną, którą zostawił siedem lat temu. Nie, teraz to był zupełne inna Hailey, a on musiał to zaakceptować. Zmrużone spojrzenie zielonych oczu dało mu jasno do zrozumienia, że był intruzem, i że nie spodziewała się takiego gościa wcześnie rano. Chociaż może wcześnie nie było, bo było dziewiąta, ale po takiej imprezie, cóż... Wiedział, ze dużo ryzykował przychodząc do jej domu, ale kurwa, musiał ją odzyskać. Kiedy ten sukinsyn- Hunter- zniknął, on wrócił na przyjęcia i dopadł Nicka, który zmierzył go ponurym spojrzeniem, ale wysłuchał go ze stoickim spokojem. Oświadczył mu, że nie zrobi nic, żeby mu przeszkodzić, ale Hailey miałaby decydujący głos, a on ją poparłby we wszystkim. To dało Harperowi nadzieję, małą bo małą, ale jednak. I dlatego postanowił kuć żelazo póki gorące. Najwyżej zostanie wyrzucony stąd z hukiem.

- Cześć - przywitał się pierwszy.

- Nie jestem głodna - zwróciła się do Grety, ignorując go totalnie - daj mi tylko kawę.

- Ależ dziecinko... - gosposia jak zwykle jej matkowała.

- Zjem później, kiedy zmieni się towarzystwo - rzuciła kąśliwą uwagę, po czym wymaszerowała z kubkiem kawy w dłoni na werandę.

Harper przeczesał swoje krótkie, ciemne włosy i posłał smutny uśmiech Grecie. Musiał przyznać sam przed sobą, że Hailey go nienawidziła. Zresztą sam wobec siebie też czuł odrazę, ale nie miał zamiaru się poddać. O nie, nigdy 

- Daj jej czas. To był dla niej ciężki czas - odezwała się Greta, która zawsze lubiła Harpera.

- To było siedem lat temu -westchnął ciężko - ale chyba dla niej to nie ma znaczenie.

- Przeszła swoje, połowy rzeczy nie wiesz - powiedziała tajemniczo.

- Coś się stało? - Był naprawdę zaintrygowany jej słowami.

- Coś, to bardzo rozległe słowo. Musi sami ci powiedzieć. - Podała mu jeszcze jedną słodką bułeczkę, po czym wyszła.

Nie pozostało mu nic innego, jak poszukać swojej byłem dziewczyny. Wiedział, że Hunter wyjechał gdzieś w interesach na kilka dni a może i nawet dłużej, i to była jego szansa. Wczoraj dał się mu zaskoczyć i jak widać nawet znajomość z nim mu nie pomogła. Wyszedł przed dom, ale Hailey nigdzie nie było, za to na schodach stał jakiś młody chłopak. Wyglądał jakby na niego czekał.

- Ty jesteś Harper?

- Tak - potwierdził.

- To mam ci przekazać, żebyś wynosił się stąd, inaczej twój tyłek będzie wyglądał niczym sito.

- Rozumie, że szefowa kazała ci tak powiedzieć.

- Tak, ale ona nie jest moją szefową - obruszył się Sam. - Ona jest moim opiekunem prawnym, bardziej siostrą i matką w jednym, jeśli już musisz wiedzieć. I dla jasności, nie pozwolę jej skrzywdzić. Hailey jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało, więc radzę ci nie spieprzyć tego po raz drugi.

Czyżby zyskał sprzymierzeńca? Kto by pomyślał, że ten wyrostek będzie stał po jego stronie. Ale tym lepiej. Uśmiechnął się i zapytał:

- Dlaczego mi pomagasz? - Był naprawdę ciekaw.

- Bo ona zasługuje na miłość, a za Hunterem nie przepadam, chociaż wydaje się w porządku. Jednak to ty do niej bardziej pasujesz i zdaje się, że macie wspólną przeszłość i jeszcze coś.

- Coś? - Miał wrażenie, że był jedyną osobą na świecie, która o czymś nie wiedziała, co było cholernie ważne.

- Coś - zrobił ruch ręką w powietrzu - to bardzo dużo powiedziane, a może zbyt mało. Nie znam się, ale Hailey jest w stajni, o tam - wskazał głową budynek - idź i ją zdobądź kowboju.

- Taki mam zamiar - mruknął i ruszył do stajni po swoją kobietę. 


************************************

Kto by pomyślał, że Sam i Greta będą grać do bramki przeciwnika ;))

Pożądam cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz