16

4.6K 539 100
                                    

Harper trzymał wciąż nieprzytomną Hailey, kiedy Nick prowadził niczym szaleniec po polnej drodze. Trzymał ją mocno przy sobie. Bał się o nią. Wypełnił go znajomy ból. Ale wtedy postąpił jak ostatni kutas, zostawiając ją, jak mu się wydawało dla jej dobra. Jednak teraz nie było cholernej opcji, żeby postąpił tak samo, o nie. To była jego szansa i zdawał sobie, że ostatnio. Albo teraz, albo ich wspólna wieczność nigdy nie nastąpi. 

Nick w drodze do domu zadzwonił najpierw do Grety, a następnie do ich lekarza, obiecał, że zjawi się tak szybko, jak tylko będzie mógł. Doktorek był synek poprzedniego lekarza i ich rodzinę leczyli od niepamiętnych czasów. Jednak Harper zapewne będzie miał z tym problem. Cóż, to było jego zmartwienie, jeżeli nie potrafił trzymać zazdrości na smyczy, to będzie miał przesrane. Jak tylko zaparkował, szybko wyskoczył z auta i otworzył tylne drzwi. Harper wysiadł z Hailey w ramionach i pokonał schody. Drzwi od domu otworzyły się raptownie, a Greta pobladła na widok swojej dziewczynki. Była już na to za stara. Zaprowadziła Harpera do pokoju Hailey, po czym wyszła z zamiarem przyniesienia im czegoś do picia i uspokojenia siebie.

Harper ułożył delikatnie swoją dziewczynkę na łóżku i sam usiadł koło niej. Odgarnął czerwony kosmyk z jej czoła, które ucałował czule. Było nad wyraz chłodne, a jej skóra wręcz papierowa. 

- Gdzie ten lekarz? - Zapytał stojącego obok Nicka.

- Jedzie już. 

- Dostanę kurwicy, czekając na niego - wyznał sfrustrowany - jeżeli on... - urwał, gdy doszedł go cichy jęk.

- Co - jęknęła Hailey - się stało? - Wyszeptała z na wpół przymkniętymi powiekami, po czym całkowicie jej opuściła. Głowa jej pulsowała.

- Spadłaś z konia.

- A... moja głowa - zmarszczyła brwi z bólu, który pulsował jej w głowie. Nie mogła zebrać spójnych myśli, wszystko było rozproszone. Głos, który do niej przemawiał był obcy.

- Leż - Harper dotknął jej ramienia - lekarz już jedzie.

- Okey - szepnęła, po czym zadała pytanie, które zbiło ich z tropu. -  Znamy się?

Harper zamarł z dłonią na jej ramieniu. Popatrzył uważnie na Hailey, ale nie wykazywała żadnych emocji związanych z jego osobą. Czy to możliwe? Spojrzał na Nick, który miał zmartwiony wyraz twarzy i potrząsnął głową, po czym wyszedł.  Aha, czyli nie przyśniło mu się to. Z powrotem skupił swój wzrok na kobiecie jego życia. Tak bardzo pragnął, żeby go pamiętała. Nawet jeżeli ją zawiódł na całej linii, chciał, żeby go pamiętała. 

- Mógłby pan wyjść? - Harper popatrzył na faceta koło trzydziestki i zmarszczył brwi.

- Jest pan lekarzem?

- To właśnie ja - oświadczył nieznajomy i przedstawił się - jestem doktor Bailey.

- Harper Stones - uścisnął rękę lekarzowi, po czym wstał. - W takim razie poczekam na zewnątrz - oświadczył i wraz z Nickiem wyszli z pokoju.

Lekarz zbadał w miarę swoich możliwości Hailey, zadał jej pytanie i zdecydował, że trzeba jak najszybciej  zabrać ją do szpital o czym poinformował rodzinę pacjentki. Bo jedno, to ból głowy, a czym innym był zanik pamięci. 

Harper zostawił tę dwójkę na korytarzu, po czym wszedł do pokoju i ponownie usiadł koło Hailey. Był fizycznie i psychicznie chory. Dosłownie wszystkie mięśnie miał napięte do granic możliwości, kiedy czekał na karetkę.

Dwadzieścia minut później kareta zabrała Hailey wraz z Harperem, powiedział, że jest jej narzeczonym. Kłamstwo było jedynym wyjście, żeby być blisko niej w szpitalu. Nick nie skomentował tego, tylko obiecała, że dojedzie do nich. 

Harper wychodził z siebie, czekając na jakieś wieści o stanie Hailey. Chodził po poczekalni, czym pewnie doprowadzał innych do szału, ale miał to w dupie. Liczyła się tylko ona. Spojrzał w kierunku wyjścia i zobaczył pędzącego Sama.

- Co z Hailey? - Po jego policzkach toczyły się łzy.

- Jest na badaniach  - złapał go w męski uścisk, żeby dodać mu otuchy.

- Ona jest dla mnie wszystkim - wychlipał niczym małe dziecko.

- Już dobrze, stary. Chodź usiądziemy i poczekamy wspólnie na wyniki. - Poprowadził na koniec korytarza, po czym usiedli na zielonych krzesełkach. 

- Nie lubię zapachu szpitala, tutaj ludzie umierają. - Za nim Harper zdążył zapytać, Sam wyjaśnił. - Moja mama zmarła, kiedy byłem mały, odwiedzałem ją tak często jak mogłem, a potem... - otarł oczy z łez - potem był już tylko gorzej. Hailey mnie uratowała, chociaż sama tak bardzo cierpiała.

- Rozumiem - poklepał go ramieniu - na pewno wszystko będzie dobrze. Żebyś ty wiedział, jaka z niej była zadziora w twoim wieku. A kiedy dałem jej pornosa... - Harper opowiadał Samowi o Hailey. Starał się go rozweselić i chyba mu się udało, bo młody chichotał a i jemu samemu humor się poprawił po wspomnieniach. 

Czas ciągnął się niemiłosiernie. Ludzie w poczekalni byli niczym fala, raz było ich mniej, raz więcej. Szpitalny zapach drażnił nozdrza, lecz zapach kawy z automatu trochę pomagał. Nick, który czekał razem z Harperem i Samem, siedział jak na szpilkach, czekając na wyniki badań Hailey. Kiedy w końcu nastało południe, lekarz wyłonił się i poprosił całą trójkę do siebie do gabinetu.

- Niestety Panna White - Harper zmarszczył brwi na nazwisko Hailey - zostanie na dobę na obserwacji. Wstrząs mózgu, wywołał krótkotrwały zanik pamięci, ale to minie. Poza tym jest w całkiem dobrej formie zważywszy na wypadek. Miała naprawdę dużo szczęścia i wiem, że nie będzie zadowolona, ale ma zakaz wsiadania na konia przez najbliższe dwa tygodnie.

- Osobiście dopilnuje, żeby przestrzegała zaleceń - obiecał Harper.  Po czym zamienili z lekarzem jeszcze kila słów i ruszyli do pokoju, gdzie leżała Hailey.

Pożądam cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz