Rozdział 8

41 2 0
                                    

Chloe

– Wszyscy jesteście pojebani jeśli myślicie, że tam wejdę! – krzyknął Milano, powodując karcące spojrzenia rodziców. – Nie ma kurwa mowy.

Lunapark okazał być się naprawdę super pomysłem. Każdy z nasz znalazł coś dla siebie, a wata cukrowa... brak słów.

Staliśmy teraz przed ogromną karuzelą, ale chłopaka nie chciał na nią wejść.

– Boisz sie, twardzielu? – zapytała Lia, unosząc brew. – Myślałam, że ty niczego się nie boisz!

– Zamknij się.

Patrzyłam na te scenę z rozbawieniem. Od pięciu minut jeden z bliźniaków zapiera się nogami, że nie wejdzie na diabelski młyn. Scena bynajmniej komiczna.

– Mogę potrzymać cię za rękę mieczaku – parsknęła Shannon, podchodząc do chłopaka.

– Nigdzie nie idę!

– Tak szczerze to ja też mam ochotę zostać na dole – powiedziałam. – Dwie waty to nie był dobry pomysł.

Mil posłał mi wdzięczne spojrzenie i chwilę później podszedł do mnie, aby objąć mnie ramieniem. Nie odebrałam tego jako sposób na podryw, ponieważ widziałam jego oczy do siostry Kyle. Z kilometra było widać, że mu się podoba.

– No i firma! – zanucił bliźniak i zaczął mnie prowadzić w stronę stoisk.

– Spotkamy się za pół godziny! – usłyszałam za plecami.

Chłopak zaczął opowiadać mi o różnych pierdołach. Musiałam powiedzieć, że jest naprawdę mistrzem w odwróceniu uwagi. Prawie zapomniałam o rozmowie z Samem, którą odbyliśmy na plaży.

Na początek podeszliśmy do budki z grą, w której musiałeś przewrócić jak najwięcej butelek. Ja osobiście uważałam, że to bujdy, ale Mil chciał dla mnie coś wygrać.

– Jeśli trafisz trzy to nauczę sie surfować – powiedziałam, widząc jego nieudane próby.

– Czyli mam o co grać – mruknął, przymykając jedno oko.

Piłka uderzyła w butelkę, ale ta ani drgnęła. Mówiłam, że to syzyfowa praca.

– To chyba jaja są.

Następna próba przynosła pozytywny skutek, co mnie trochę zaniepokoiło.

Kurde, a jeśli trafi trzy?

– Jestem królem strzelców! Autografy na lewo, uściski na prawo.

Stałam obok chłopaka z lekko otwartą buzią i patrzyłam jak zbija kolejne trzy butelki.

– Czego młodzieniec sobie życzy? – zapytał rosły mężczyzna, który obsługiwał stoisko.

– Poproszę tego przystojniaka – wskazał na misia.

– Jesteś pewny? Są większe, a ta dama na pewno wolałaby coś lepszego.

– Jestem pewny – przytaknął, odbierając nagrodę.

Miś przypominał małego delfina, który na grzbiecie miał napisane „Naples".

– Tak szczerze to wolałabym tamtego lwa – mruknęłam.

– Ten delfin będzie ci przypominał o naszej umowie, nowa uczennico – mrugnął do mnie.

No to się wkopałam.

– Chyba diabelska przejażdżka się skończyła – parsknął Mil.

W oddali zauważyłam znajomą blond czuprynę Sama.

ZwiązaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz