Rozdział 4

62 7 0
                                    

Chloe

– Gdy twoi rodzice zadzwonili do mnie byłam strasznie zdziwiona! Ostatnio rozmawialiśmy przez telefon, gdy wujek Enix umarł, dlatego byłam trochę przestraszona, że znowu ktoś kopnął w kalendarz – oznajmiła ciotka, posyłając mi zdziwione spojrzenie.

– Nie – zaprzeczyłam rozkładając nogi na desce rozdzielczej. – To tylko ja.

– Aż ty Loe.

Nazywała mnie tak odkąd pamiętałam. Jeszcze zanim postanowiłam zmienić całe swoje życie.

– Co u Xaviera? – zapytałam od niechcenia.

– Nic ciekawego – machnęła ręką. – Zrobił dziecko jakiejś pindzie i oczekiwał, że będę dalej jego dziewczyną.

– Ouuu... – mruknęłam. – Słabo.

– Byłam z nim tylko dla tego, że jego wujek prowadzi naprawdę dobrze prosperujący hotel w Miami. To dzięki niemu otworzyłam własny biznes.

– Kiedyś się wychodziło za kogoś z miłości, a teraz dla korzyści – pokręciłam głową. – Wykopałaś go?

– Wywaliłam na zbity pysk – powiedziała dumnie. – Teraz jestem dumną, wolną kobietą.

Zaśmiałam się i powróciłam do oglądania widoków za oknem. Od kilku minut jechaliśmy w kierunku plaży, na której znajdował się hotel. Ciocia opowiedziała mi, że od kilku dobrych lat ma również domki, które ludzie chętnie wynajmują w czasie urlopu. Sama nie miałabym nic przeciwko mieszkania w takim miejscu.

– Co właściwie będę robić? – zapytałam.

– Pomożesz trochę w hotelu, a jeśli będziesz chciała to możesz znaleźć pracę w mieście. Nie każdy lubi pracować w kompleksach wypoczynkowych.

– Mogę pracować u ciebie – wzruszyłam ramionami. – Lubiłam pomagać Maggie w sprzątaniu. Dalej pracuję czy jest już na emeryturze?

– Magg dobrze się trzyma. Ostatnio wzięła ślub z Frankiem.

– Frank od napraw?

– Konserwator hotelu – przytaknęła.

– Wiedziałam, że będą razem – oznajmiłam, zacierając ręce. – Co u nich słychać? Mam nadzieje, że pokarzą mi parę zdjęć z ceremonii.

– Są na miesiącu miodowym i nie będzie ich jeszcze przez dwa tygodnie. A na ślubie było pięknie! Jeszcze nigdy tak nie płakałam jak wtedy. – wyjaśniła podjeżdżając pod drewniany budynek. – Wnuk Magg zastępuje Franka pod jego nieobecność, więc nie muszę się martwić, że coś się zepsuje.

– To miło z jego strony.

Ciotka wyszła z ciężarówki i otworzyła bagażnik, aby wyciągnąć moje bagaże. Przejęłam od niej walizkę i skierowałam się w stronę schodów, które prowadziły do wejścia.

– Sam jest chyba w twoim wieku.

– Sam? – zapytałam wchodząc po jednym stopniu.

Obszerny taras przed hotelem służył zapewne do celów relaksacyjnych, a upewniły mnie w tym mała huśtawka, stojąca po prawej stronie, i stoliczek z trzema krzesłami, po lewej. Zauważyłam również kilka lamp, które były zawieszone do drewnianych belek, mogące służyć do oświetlania ganku wieczorami. Musiało tu być naprawdę pięknie, gdy Słońce zachodziło i ustępowało miejsce nocy.

– Samuel – rozwinęła ciocia. – Wnuk Magg.

– Aha – mruknęłam.

Ledwo kontaktowałam z rzeczywistością i nie miałam głowy do imion, dlatego w pierwszej chwili nie skojarzyłam o czym tak naprawdę mówi kobieta. Chciałam tylko wziąć prysznic i się położyć, ponieważ byłam okropnie zmęczona.

ZwiązaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz