~ 1. W zupełności. ~

1.9K 276 357
                                    

   Początek lata w Anglii nigdy nie był skory uraczyć jej mieszkańców nieskazitelnie dobrą pogodą, a upalne dni było ciężko wymienić, posiłkując się choćby palcami jednej, marnej ręki. Moment całkowitej utraty przytomności upewnił mnie jednak w przekonaniu, że nienawidziłam skwaru unoszącego się w powietrzu.

   Niemiłosierny zaduch tkwił zapewne jedynie w mojej psychice, bo wnętrze apteki było automatycznie klimatyzowane, nie mniej, zaczerpnięcie powietrza stało się wręcz cholernie trudnym wyzwaniem.  

   — Połóżcie ją, o tutaj. — Głos był stanowczy, emanował koniecznością szacunku w stronę jego właściciela i stwarzał niejaki rodzaj powagi sytuacji.

   Osoba, za której sprawą znikomą odległość pokonałam niespełna jakby szybując nad ziemią, teraz, jak wywnioskowałam z krótkich urywkowych ocuceń, kładła mnie na czymś w rodzaju niewygodnej leżanki, na którą skazuje się biednego pacjenta w gabinecie lekarskim.

   Wdech. Zaczerpnęłam powietrza, choć było to bardziej łkanie o wolny dostęp do tlenu, niż godne nabranie go w płuca. Rejestrowanie poszczególnych czynności osób, a i możliwość zidentyfikowania własnego położenia była niemalże infernalna. Obraz zamazywał się, kiedy jak przez mgłę odtwarzałam jakby urwane z filmu fragmenty obrazu okoliczności.

   Oprzytomnienie przyszło znienacka.

   Wprawiłam w ruch powieki, w efekcie czego wykonały one kilka krótkich, nerwowych mrugnięć.

   — Nogi do góry. — Polecenie było jasne i chociaż kryło pewne wątpliwości, czy aby na pewno jest skierowane do mnie, poderwałam się do góry.

   Wszystko wróciło na swoje miejsce.

   — Spokojnie, połóż się. Jeszcze chwila, wdech, wydech. — Ktoś pokierował moim ciałem tak, że z powrotem opadłam głową na twardy materac.

   Zarys obrazu wnętrza unormował się, a trzeźwość umysłu rozpoczęła precyzyjne analizy kreującej się sytuacji. Sufit apteki, w którego, w momencie, gdy farmaceutka żywo gestykulowała, mówiąc coś do współrozmówców, tępo się gapiłam, bił w moje źrenice obrzydliwie etyczną bielą. Ściany pomieszczenia nie miały mu czego pozazdrościć, bo pokryte cienką warstwą ciemniejszej, choć, tak czy inaczej, bieli, odrażały od siebie podobnie co ich górny sąsiad. 

   — Już lepiej, halo, proszę pani? — Dotarł do moich uszu niewyraźny głos, kiedy powróciłam wzrokiem w dół, lustrując twarze osób, stojących nade mną w pewnej odległości. Bez trudu rozpoznałam, iż głos należał do kobiety, bowiem przez poszczególne zlepki jego brzmienia przewijała się nić szczerej troski. 

   Nabrałam powietrza, siląc się na wyjątkowo manifestacyjny wdech, co przyszło mi z niedużym  powątpiewanie w kwestii jego jakości.
Nie kontaktowałam.
 
   — Wezwiemy pogotowie — zadecydowała farmaceutka, w przypływie czego momentalnie wstrzymałam oddech. Ostry ból wzdłuż kręgosłupa przyszedł niespodziewanie, nagle uraczając mnie potwornym odrętwieniem

   — Nie. — Poderwałam się do góry. — Już. — Ponownie wzięłam głęboki wdech, który dla wiarygodności swoich słów uczciłam niemym sykiem wypuszczanego z płuc powietrza. — Już lepiej.

   — Na pewno? — Tym razem pytanie pochodziło z ust młodego mężczyzny, którego zdałam się dopiero wpisywać w skrupulatnie notowany scenariusz całego wydarzenia. Nienachalnie wyraziste linie żuchwy, których ruch początkowo starałam się zarejestrować zbyt precyzyjnie i szare jak gołębie pióra tęczówki były chyba cechami, na jakich skupiłam swój wzrok najdłużej. Pospiesznie obrysowawszy kontur przeciętnie szerokich ramion, powróciłam spojrzeniem na twarz osobnika, którą z góry okalały niekrótko przystrzyżone brązowe włosy. — Wszystko w porządku? — zapytał, pewnie chcąc wybadać sytuację, bo wgapiona w niego niewykluczenie wyglądałam jak gęś patrząca na lecący samolot albo, w gorszym przypadku, jak po zażyciu dobrych środków. 

HUG, KISS & LOVE ME |TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz