Rozdział 5

1.7K 77 18
                                    

- Mężatką? – spytała zszokowana Ginny.

Harry ponuro skinął głową.

- Mężatką. Właściwie w separacji, ale to nie zmienia faktu.

Ginny poświęciła chwilę na odzyskanie oddechu. Ze wszystkich rzeczy, o które mogła podejrzewać Harry'ego, podrywanie cudzej żony było ostatnie na liście.

- Wiedziałeś o tym?

- Wiedziałem – potwierdził. – To nie było dobre małżeństwo. Pobrali się bardzo młodo i ona zorientowała się, że go nie kocha. Zdradził ją kilka razy, nie żeby to było jakieś usprawiedliwienie.

Pochylił się, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.

- Gadaliśmy, gadaliśmy i skończyliśmy...

- Seksem – podpowiedziała Ginny. Mogła sobie wyobrazić, jak współczujący Harry, tak skory do rozwiązywania cudzych problemów, zostaje wciągnięty w taki związek.

- Oboje wiedzieliśmy, że to jest niewłaściwe, że nie przetrwa. Ale chyba byliśmy po prostu bardzo samotni. Była dla mnie... kimś jak Dean – spojrzał na nią i zorientował się, że źle to zabrzmiało, więc uniósł ręce, by powstrzymać jej ewentualne protesty. – To nie zabrzmiało tak, jak miało zabrzmieć.

Ginny uśmiechnęła się smutno.

- Chyba rozumiem. Będąc z Emily nie musiałeś myśleć... - urwała, nie potrafiąc wypowiedzieć ostatnich słów.

- O tobie – wyszeptał. – Nie musiałem myśleć o tym, że osoba, z którą jestem, nie jest tobą.

Całe powietrze uciekło z jej płuc i Ginny jeszcze bardziej zwinęła się w kłębek. Harry przyglądał jej się przez chwilę, następnie podniósł się i zaczął chodzić po pokoju, tam i z powrotem.

- Wszystko dobrze się skończyło. Chyba. Wiedziała o tobie i poradziła mi wrócić do domu i porozmawiać z tobą. A sama wróciła do domu, do męża.

- I tobie to pasowało?

Harry wzruszył ramionami.

- Nie... tak... sam nie wiem. Nie kochałem jej. Czy to złe?

- Nie – odparła Ginny cichutko. – Myślę, że ona dała ci pociechę, której potrzebowałeś.

- Wtedy potrzebowałem – potwierdził. – I byłem gotów zrobić coś ze swoim życiem. Myślałem, że jestem na tyle silny, by wrócić do domu i skierować je w stronę, której pragnę.

- I to jest chyba ten moment, w który wpasowuje się kolejne wspomnienie – wtrąciła Ginny.

- Drogi Merlinie – jęknął Harry. – Ile ich widziałaś?

- Najwyraźniej zbyt wiele – uśmiechnęła się smutno Ginny.

- Które?

- Nora, wieczór zaręczyn George'a i Angeliny.

Harry westchnął i usiadł ciężko na sofie. Warknął wściekle, gdy szlafrok zaplątał się wokół jego ciała. Zerwał się ponownie i zaczął go ściągać, jednak w pewnej chwili zamarł i popatrzył na Ginny z miną winowajcy.

- Nie urazisz mnie Harry – zapewniła go. – Jest zbyt ciepło na coś tak ciężkiego.

Harry wydawał się rozważać przez chwilę wszystkie możliwości, zanim zdjął szlafrok i przewiesił go przez oparcie kanapy. Ponownie usiadł, uważając, by nie dotykać Ginny.

- Wróciłem właśnie z Brazylii – rozpoczął wyjaśnienia. – Rozstałem się z Emily w zgodzie, oboje wiedzieliśmy, że mamy swoje sprawy w domu. W końcu zdecydowałem się, by z tobą porozmawiać.

By wzlecieć ponownie. (HP)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz