- Mężatką? – spytała zszokowana Ginny.
Harry ponuro skinął głową.
- Mężatką. Właściwie w separacji, ale to nie zmienia faktu.
Ginny poświęciła chwilę na odzyskanie oddechu. Ze wszystkich rzeczy, o które mogła podejrzewać Harry'ego, podrywanie cudzej żony było ostatnie na liście.
- Wiedziałeś o tym?
- Wiedziałem – potwierdził. – To nie było dobre małżeństwo. Pobrali się bardzo młodo i ona zorientowała się, że go nie kocha. Zdradził ją kilka razy, nie żeby to było jakieś usprawiedliwienie.
Pochylił się, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.
- Gadaliśmy, gadaliśmy i skończyliśmy...
- Seksem – podpowiedziała Ginny. Mogła sobie wyobrazić, jak współczujący Harry, tak skory do rozwiązywania cudzych problemów, zostaje wciągnięty w taki związek.
- Oboje wiedzieliśmy, że to jest niewłaściwe, że nie przetrwa. Ale chyba byliśmy po prostu bardzo samotni. Była dla mnie... kimś jak Dean – spojrzał na nią i zorientował się, że źle to zabrzmiało, więc uniósł ręce, by powstrzymać jej ewentualne protesty. – To nie zabrzmiało tak, jak miało zabrzmieć.
Ginny uśmiechnęła się smutno.
- Chyba rozumiem. Będąc z Emily nie musiałeś myśleć... - urwała, nie potrafiąc wypowiedzieć ostatnich słów.
- O tobie – wyszeptał. – Nie musiałem myśleć o tym, że osoba, z którą jestem, nie jest tobą.
Całe powietrze uciekło z jej płuc i Ginny jeszcze bardziej zwinęła się w kłębek. Harry przyglądał jej się przez chwilę, następnie podniósł się i zaczął chodzić po pokoju, tam i z powrotem.
- Wszystko dobrze się skończyło. Chyba. Wiedziała o tobie i poradziła mi wrócić do domu i porozmawiać z tobą. A sama wróciła do domu, do męża.
- I tobie to pasowało?
Harry wzruszył ramionami.
- Nie... tak... sam nie wiem. Nie kochałem jej. Czy to złe?
- Nie – odparła Ginny cichutko. – Myślę, że ona dała ci pociechę, której potrzebowałeś.
- Wtedy potrzebowałem – potwierdził. – I byłem gotów zrobić coś ze swoim życiem. Myślałem, że jestem na tyle silny, by wrócić do domu i skierować je w stronę, której pragnę.
- I to jest chyba ten moment, w który wpasowuje się kolejne wspomnienie – wtrąciła Ginny.
- Drogi Merlinie – jęknął Harry. – Ile ich widziałaś?
- Najwyraźniej zbyt wiele – uśmiechnęła się smutno Ginny.
- Które?
- Nora, wieczór zaręczyn George'a i Angeliny.
Harry westchnął i usiadł ciężko na sofie. Warknął wściekle, gdy szlafrok zaplątał się wokół jego ciała. Zerwał się ponownie i zaczął go ściągać, jednak w pewnej chwili zamarł i popatrzył na Ginny z miną winowajcy.
- Nie urazisz mnie Harry – zapewniła go. – Jest zbyt ciepło na coś tak ciężkiego.
Harry wydawał się rozważać przez chwilę wszystkie możliwości, zanim zdjął szlafrok i przewiesił go przez oparcie kanapy. Ponownie usiadł, uważając, by nie dotykać Ginny.
- Wróciłem właśnie z Brazylii – rozpoczął wyjaśnienia. – Rozstałem się z Emily w zgodzie, oboje wiedzieliśmy, że mamy swoje sprawy w domu. W końcu zdecydowałem się, by z tobą porozmawiać.
CZYTASZ
By wzlecieć ponownie. (HP)
FanfictionHarry zostaje niemal złamany przez okrucieństwo płynące z dobrego serca. Gdy kilka lat po skończeniu Hogwartu zapada na ciężką chorobę, Ginny zostaje wezwana, by się nim zaopiekować... Ten FF nie jest mój ja go tylko publikuję.