Siema siema, witam w mojej kuchni
- Powinnaś dorosnąć! - splunął Brat znad swojej filiżanki wybielacza z mlekiem - FNaF to rak!
- Hmm, nie. - odparłam, wystawiając walizeczkę z klarnetem za okno szóstego piętra. Ton hipstera szybko się zmienił.
- ODDAJ TO KURWA - ryknął wyrywając mi walizeczke - CO TY ODPIERDALASZ, TO MÓJ STEFAN!
Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyka ze swojej filiżanki. Brat w tym czasie obmacywał swój klarnet (jaka ja jestem zboczonaa proszę waas huhuhu) w poszukiwaniu najmniejszych otarć.
- Ty... w to same dzieci grają przecież... - sapnął w końcu, poprawiając hipsterskiego kuca. - W dodatku który mamy rok?
Wzruszyłam ponownie ramionami, w myśli mając całą grupę adminów oficjalnego fanpejdża, na którą składało się około 30 osób, z których najmłodsze miały 16 lat.
- A tak w ogóle to ten pomysł taki prosty... na dupie siedzisz, nic nie robisz...
Dolałam sobie wybielacza, wspominając jak oryginalny był pomysł na połączenie point-and-click i horroru, w latach gdy większość gier tego drugiego typu opierała się na popierdalaniu bez sensu po jakimś szpitalu czy lesie.
- A swoją drogą... to w ogóle nie ma fabuły!
Nie ma fabuły. A ci ziomkowie od MatPata to te miliony wyświetleń z powietrza wyciągnęli. Ci inni z The Living Thombstone to takie popierdolone teledyski sami z siebie wymyślili i wcale nie są kolegami pana Cawthon. Te minigierki, które trwają z 30 sekund i przytrafiają się 1 osobie na 15 to też taki bonus dla jaj. Easter egg, bicz!
- Mhm... tsa... - popatrzyłam na brata, wycierając brodę jedwabną chusteczką haftowaną w fioletowe cylindry - W rzeczy samej, to... mi się chyba zaczęła sesja w rolpleju...
To mówiąc, chciałam wstać z kanapy, lecz Żelazna Dziewica, to znaczy Kropka, czarno-biały pieseł brata rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie i się cofnęłam. Hipster podrapał się za uchem, poprawił kuca, po czym kaszlnął.
- Tak serio to bym cię już wyprosił, ale jak masz tam pisać o tym fnafiksie, to lepiej już zostań. - zaoferował życzliwie.
- No dobra... - mruknęłam po chwili.
*le trzy kropki fajności*
Altana pomasowała się po twarzy, zmęczona życiem z popowymi Karczoszkami i moją elektroniką.
- Ty, a ten FNaF to jakąś fabułę ma? - spytała w końcu. Już chciałam walnąć jakiś sarkastyczny i średnio śmieszny komentarz, jednak dziewczynka metalu uciszyła mnie machnięciem ręki. - Sory no, ale ja po prostu jakoś nigdy się tym nie interesowałam.
Okaszlnęłam, po czym popatrzyłam na nią poważnie.
- Serio chcesz żebym ci to opowiedziała? - spytałam. W sumie jakoś żaden nowicjusz nigdy mnie nie poprosił, to brzmiało nawet ekscytująco. Altana, ku mojej uciesze, kiwnęła głową.
- Czemu nie.
- Dobra czekaj, pizza. - Pantera pokazała na kelnerkę z talerzem w ręku. Oczywiście, jako pierwsza zjawiła się - niech dzięki będą Niebiosom - pepperoni moje i Pantery. Oczywiście Altana i Jej Wysokość zaczęły nam te pizze podpierdalać, no ale potem my zrobiłyśmy to samo, kiedy ich capriciosa raczyła zaistnieć.
- No dobra. - westchnęłam, oblizując palce. - Zacznijmy winc.
Noi tak mówiłam i mówiłam o tej historii, a Altana słuchała. Pantera i Jej Wysokość także.
- Noto... - zakończyłam - Wychodzi na to, że pranki nie są fajne.
Altana kiwnęła głową.
- Całkiem spoko jak się to pozna w sumie.
*le trzy kropki fajności ponownie*
dobre_rady, oczenta_oczka, ponentnapantera, i nie znam nika Jej Wysokości (wdzięczna bym była gdyby ktuś podał) jakby co to dajcie znać a rozdzialik zniknie ;)
No to elo
CZYTASZ
Lubie fnafa ok
RandomNie lubisz fnafa, zapraszam. Hejtujesz fnafa, zapraszam. Lubisz fnafa? no dobra, ale zobaczymy czy na pewno mówimy o tej samej grze. Uwaga: autorka niniejszej publikacji stara się być sarkastyczna i śmieszna, co jednak nie zawsze jej wychodzi. Publi...