Lekka groźba

1K 35 11
                                    

Byłam ranny, jeden z policjantów postrzelił mnie pod obojczykiem, zaledwie cal od metalowych elementów mojego ramienia.Na szczęście ramię było  w pełni sprawne, w innym przypadku miałbym kłopoty.

Złapali mnie kiedy wjeżdżałem do Nowego Yorku na skradzionym motocyklu.Szukałem miejsca na nocleg, co nie było łatwe. Zatrzymali mnie na kontrolę, bo widząc mój strój nie byli pewni co do mnie. Poprosili o dokumenty, a że ich nie posiadałem, rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było w pobliżu, więc zeskoczyłem z motocykla szybko wyjmując pistolet z kabury.Chcieli zrobić to samo ale byli za wolni.

Większość zwykłych ludzi była ode mnie słabsza. Po tym co zrobiła mi Hydra nie byłem już tym samym człowiekiem co kiedyś. Nie byłem sobą. Targały mną demony przeszłości i sam nie byłem  stanie sobie z nimi poradzić. Z dawnego życia pozostał jedynie Steve, który nie pozwalał mi popaść w depresję. On jako jedyny walczył o mnie do końca. Miał tylu przyjaciół ale przeze mnie ich drużyna się rozpadła. Widziałem jak cierpiał z tego powodu. Szczególnie kiedy Wanda, Clint, Sam, Scott zostali zamknięci w więzieniu, a ja w tym czasie przebywałem w komorze kriogenicznej. T'Challa zapewnił nam schronienie i stworzył replikę mojej metalowej ręki. Były identyczne za co byłem niezmiernie wdzięczny, jednak nikomu nie potrafiłem zaufać.

Blondyn o zielonych oczach zanim zdążył zareagować padł martwy na ziemię. Jego oczy ziały pustką, a krew spływająca z czoła po postrzale dodawała temu zdarzeniu  więcej  grozy. Drugi z policjantów, może starszy od kolegi o siwych gdzieniegdzie włosach trzymał drżącymi dłońmi pistolet skierowany prosto w moją pierś.

Rękawica, która znajdowała się na metalowej dłoni lekko się zesunęła, a mężczyzna widząc westchnął przerażony, bo później spiąć się w sobie i oddać strzał. Wiedziałem, że chciał pomścić śmierć partnera, ale także być bohaterem zabijając mnie. Sporo plotek krążyło o mnie w mieście. Nie przypuszczałem jednak, że  policję też będę miał na karku, agentów owszem ale nie pomyślałem, że wystawiliby zwykłych funkcjonariuszy, którzy nie mieli ze mną szans, na pewną śmierć.

Wychwyciłem moment, w którym nacisnął spust jednak nie zdążyłem się uchylić przed strzałem. byłem za blisko. Wściekły i lekko zdezorientowany, podniosłem pistolet i oddałem strzał po czym on też padł na ziemię.

Ramię promieniowało okropnym bólem ale powoli usiadłem na skórzanym siedzeniu  ruszyłem dalej. Musiałem znaleźć się jak najszybciej w miejscu docelowym, najpóźniej jutro o południu. Dopiero kiedy znalazłem się na S Elliot Pl nie miałem już sił jechać dalej. Skręciłem w jeden z zaułków zostawiając tam motor, ciężkie westchnienie i jęk bólu wyrwały mi się z piersi. Wyjrzałem za róg i widząc młodą kobietę o kasztanowych włosach, która otwierała mieszkanie, podbiegłem do niej najciszej jak umiałem. Chciałem tylko, że by mi pomogła usunąć pocisk. Nie planowałem zrobić jej krzywdy - mojego potencjalnego ratunku. Zanim zdążyła si odwrócić przyparłem ją do drzwi i metalową ręką zakryłem usta.

Przerażona dziewczyna zaczęła piszczeć i próbowała się wyrwać ale była drobna i nie miała ze mną szans. Sięgała mi zaledwie do brody, a związane w kucyk włosy odsłaniały jej delikatną szyję i mały pieprzyk  u podstawy karku.

- Bądź cicho a nic cie nie zrobię. Jestem ranny i potrzebuję pomocy. Trafiło akurat na ciebie. Puszczę cię, ty nie będziesz krzyczeć, pomożesz mi, a później zapomnisz co się wogóle wydarzyło. Jasne? - powiedziałem prawie nonszalancko co było dla mnie niemałym zaskoczeniem.

Pozostawało pytanie czy mi pomoże.

----------

No i jest. Nie będę zanudzać i napiszę tylko, że nie jest to moje pierwsze opowiadanie ale zawsze widzę wielkie braki u mnie i proszę was o pomoc piszcie co wam się nie podoba, na co powinnam kłaść większy nacisk i te sprawy. Mam drugie konto na wattpadzie ale to pikuś z tym co chcę tu stworzyć. Do napisania, pa.

James ,,Bucky'' BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz