,,...- Całowaliście się...''

506 26 2
                                    

Dziękuję @QWikPl za zrobienie okładki, jest śliczna <3

- Sam nie dałbym rady wyciągnąć tego pocisku. Miałem jechać dalej, do was ale nie miałem wystarczająco siły aby utrzymać się na motorze - widząc , że blondyn chce coś powiedzieć zganił go wzrokiem, jak robi to matka kiedy dziecko źle się zachowuje w obecności jej znajomych. - Z początku wydawało mi się, że dziewczyna to zwyczajny cywil, który nie jest za bardzo obeznany co się wokół niego dzieje... - coraz bardziej zaintrygowany Steve oparł się o oparcie fotela. - Pomogła mi i znała cię.

- Czekaj chcesz mi powiedzieć, że pomogła ci pewna kobieta, która mnie znała? Nie była to może Shanon? Albo jakiś pseudoprzyjaciel?

-Tamta blondynka, z którą się całowałeś? Nie, to była szatyna, mniej więcej sięgała mi do ramienia i miała niebieskie oczy, no... takiego koloru jak ten kwiatek, który lubiła twoja mama...

- W zielonej doniczce, z dziurawym spodkiem na oknie w kuchni? Fiołek, pamiętam.

- Zrobiła mi to. - zanim odsłonił nadgarstek rozejrzał się czy nikt nie patrzy i czy nikogo nie ma w pobliżu.

Blondyn nachylił się i obejrzał dziwaczny tatuaż. Był pewny, że nie jest on zrobiony zwyczajnym tuszem, bo... on miał taki sam tylko na prawej łopatce i pokazywał się on bardzo rzadko. Znikał i pojawiał się kiedy jego twórca miał na to ochotę lub siłę na ochronę oznaczonego. Miał on pięć cali na pięć. Jego tatuaż i Buckiego musiała zrobić tylko jedna osoba -Allie. - Minął szmat czasu, który spędził na planowaniu ich kolejnego spotkania. Nie miał pojęcia jak zareaguje kiedy ją zobaczy. Rozpatrywał kilka opcji ale wiedział, że jeśli ją zobaczy to na pewno nie odezwie się jako pierwszy i nie zrobi ani jednego kroku w jej kierunku. Była enigmatyczna, jej postać pulsowała niezmierzona energią, a jej magia była wręcz nie do opisania.

- Allie - wymsknęło się blondynowi.

- Łączyło was coś? - Steve skamieniał na to pytanie. Sam nie wiedział. Czy coś ich łączyło? Na pewno, ale nie była to miłość, nie sypiali ze sobą ale czuli do siebie przysłowiową miętę. Może był w niej zauroczony ale spędzili za mało czasu aby się dokładnie dowiedział.

- Poznałem ją zanim Nowy Jork został napadnięty przez kosmitów. Nie będę wchodzić w szczegóły jak ono powstało ale to znamię daje nam potężną dawkę energii, im więcej osób posiada znamię tym więcej energii potrzeba twórcy aby je utrzymać. Znaczy tym samym, że Allie musi być bardzo silna. Cztery niewielkie znaki pośrodku dwóch pierścieni to litery jej imienia, a to wielkie otaczające je to alfa. Z tego co mi tłumaczyła to pochodzi z bardzo starego rodu i jako jedyna jest jego ostatnią przedstawicielka pełnej krwi. Dwa pierścienie otaczające z jednej strony i z drugiej jej imię to szlify ochronne, naprowadzające i energetyczne. Widać, że użyła energetycznego i ochronnego bo wydają się jakby pulsowała w nich energia.

- Naprowadzający? - zapytał zdezorientowany szatyn.

- Dzięki nim będzie mogła nas namierzyć gdziekolwiek byśmy nie byli. Niezależnie od sytuacji jeśli będzie to potrzebne pomoże nam bezpośrednio lub pośrednio. Jak na razie pośrednie przenoszenie energii wystarczyło, ale... - spojrzał na nadgarstek przyjaciela nie do końca przekonany co do swoich podejrzeń. - Tylko przeciwstawna magia może je przygłuszyć. Nie rozumiem tego do końca, bo wydaje się to niemożliwe ale jednak to jej moc, a przynajmniej jej cząstka. Ponoć to lepsze niż GPS lub czipy.

- Ufasz jej?

- Jeśli kazałaby mi skoczyć w przepaść to bezwzględnie bym to zrobił. - żar w oczach przyjaciela sprawił, że i Bucky stał się spokojniejszy. - skoro Steve jej ufał to i on może przynajmniej spróbować. - Muszę przyznać, że to dziwne, że po takim czasie niby przypadkiem spotkała ciebie i stworzyła znak. To nie oznacza nic dobrego. Mój zwiastował trudną bitwę i czuję w kościach, że możemy ponownie być w tarapatach.

- Czy ona widzi przyszłość, bo tak to właśnie zabrzmiało. To tak jak Wanda?

- Nie, Wanda czyta w myślach i widzi prawdziwe zamiary człowieka, za to Allie przeczuwa, energia to nie wszystko. Wspominała, że w razie potrzeby się pojawi kiedy będę, w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To znamię działa jak komunikator dla niej. Kiedy zrobiła to znamię po prostu się rozpłynęła, następnego dnia kiedy do niej zajrzałem jej nie było. Szukałem ale zniknęła, a ty? Mówiła coś? Gzie jest? Gdzie ją spotkałeś?

- Dziś rano wspomniałem o tobie, a raczej powiedziałem tylko imię, a ona zniknęła z pokoju i przypędziła z listem.

-Jakim listem? - ożywił się nagle.

Bucky wyjął go mozolnie z kieszonki gdy ramię jeszcze go bolało. Steve w jednej chwili złapał list, a w drugiej czytał jego zawartość. Ze ściśniętymi brwiami czytał linijkę za linijką, a Bucky zaciekawiony jego dziwnym zachowaniem obserwował.

Blondyn po kilka razy czytał każdą linijkę aby upewnić się, że go oczy nie mylą. Po chwili westchnął z ulgą i lekkim uśmiechem co było rzadko spotykane od dłuższego czasu.

Bucky'emu było żal przyjaciela i chciał aby był szczęśliwy w końcu to przez niego drużyna Kapitana się rozpadła. Jeśli Allie sprawia, że Steve się uśmiecha to byłby skory nawet przetransportować ja tu i teraz byle widzieć blondyna w takim stanie na dłużej.

- Dobre wieści? - zapytał po chwili.

- Bardzo dobre, lepsze niż myślisz.

- O co chodzi?

- Ona tu przyleci - O cholera!

- Jak to przyleci?

- Zobaczysz - Kapitan uśmiechnął się do siebie.

- A co z Shanon?

- Co ma z nią być?

- Całowaliście się i myślałem, że...

- To prawda, ale Allie nie musi o tym wiedzieć. - Oho! Co tu się wyprawia? Steve nagle zrobił się dziwnie niespokojny. Czy to przez nią?

- Nie sądzisz, że to dziwne, że tu będzie? Że się tu tak nagle pojawi? W gruncie rzeczy nikt prócz nas o niej nie wie. - niezrozumienie malowało się na twarzy Kapitana. Skąd wiedział? - Wątpię abyś komuś o niej powiedział po twoim zachowaniu. - blondyn prychnął cicho.

- Jest niesamowita, przekonasz się do niej.

- Jest specyficzna. To zauważyłem już na samym początku. A oni wiedzą?

- Nat od początku i choć miała co do niej wątpliwości, to przyrzekła mi że nikomu nie powie o niej, a...

- ...TARCZA? - Kapitan przycichł na moment, zatarł ręce po czym wstał gwałtownie z fotela i przeczesał włosy dłonią. Wyglądał na strapionego po i naprawdę taki był. Dla Bucky'ego wszystko było jasne.

- Po tym jak okazało się, że TARCZA to większość HYDRA, straciłem zaufanie. Siebie mogę chronić, wszyscy wiedzą kim jestem, a ona... nikt jej nie zna. Nie zaufają jej tak szybko jak mi czy tobie. Będą badania, a ona straciłaby wolność. Ona znika i pojawia się kiedy chce, chcieliby ją kontrolować, a jeśli by się dowiedzieli co potrafi...

- Z tym zaufaniem to przesadziłeś. Wszystkie możliwe organizacje mnie szukają.

Szatyn wstał ociężale z fotela wycierając dłonie o spodnie. Złapał się za czubek osa i odchrząknął

- Kiedy się pojawi?

- W każdej chwili....

James ,,Bucky'' BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz