,,- Siadaj,...''

641 33 8
                                    


- Jestem Bucky - odezwał się ze słyszalną chrypką w głowie. Na co Allie przeszły przyjemne dreszcze.Spojrzała na niego, a mianowicie w  błękitne oczy, które uważnie obserwowały. Były tak jasne, że niemal srebrne. Lekki zarost drażnił skórę na jej przedramieniu, kiedy mówił. Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Allie - rzuciła, a widząc że łatwiejsza część pracy dobiegła końca zmarszczyła brwi. - ktoś cię postrzelił! Kim ty jesteś i co takiego zrobiłeś? Cholera, będę musiała wyjąć kulę. - przestraszona cofnęła się. Za nic w świecie nie chciała tego robić. Bała się konsekwencji w razie niepowodzenia. Nie chciała mieć trupa w mieszkaniu.

- Musisz to zrobić - Przytrzymał ją za ramię. Na tyle delikatnie aby nie zrobić jej krzywdy i na tyle mocno aby się nie ruszyła z miejsca. - dasz radę. Weź pęsetę i daj mi coś do zagryzienia. Albo nie... muszę ci mówić co masz robić - spokojnym głosem próbował przekonać ją do działania.  - Usiądź na mnie okrakiem.

- Że co?! -krzyknęła przerażona. Chciała mu pomóc ale jednocześnie bała się jego metalowego ramienia.

- Tak będzie ci wygodniej, nic ci nie zrobię. Najwyżej krzyknę z bólu. - przewrócił oczami. Uśmiechnął się delikatnie  na jej reakcję.

- Boże w co się wpakowałam? - zmoczyła pęsetę i usiadła tak jak prosił.

- Teraz... kula utknęła głęboko i będzie cholernie  mnie boleć, więc się i przestrasz kiedy nagle rzucę się do przodu, okej? Później zaszyjesz ranę, bo nie wiem czy będę później kontaktował i... mów do mnie. Nie będę się tak skupiać na kuli.

- Dlaczego?

- Bo masz miły głos - uśmiechnęła się skonsternowana, zdziwiona i lekko  zestresowana przyłożyła pęsetę do rany.

- Więc... Bucky, czy to twoje imię?

- Mówią tak na mnie, ale nie... to nie jest moje prawdziwe imię - wzdrygnął się kiedy lekko zanurzyła przedmiot w ranie. Ogień palił to miejsce i ledwo co mógł usiedzieć w miejscu ale przeżył już gorsze tortury aby się mazgaić w tym momencie. - kolejne pytanie.

-Nie mam rozpisanych pytań aby je zadawać tak z marszu. Mogłeś mi powiedzieć wcześniej zrobiłabym arkusz i podzieliła je na odpowiednie kategorie. Może... kiedy się urodziłeś. Liczę na jakąś ciekawą historię.

- Nie uwierzyłabyś mi..

- Taka też może być. Przynajmniej będę mogła pomyśleć nad kolejnymi.

Skupiona na swojej pracy nie poczuła kiedy położył swoją dłoń na udzie i lekko ścisnął. Dopiero wtedy wróciła do siebie i z lekkim strachem zareagowała na gest Bucky'ego. Nie spodziewała się czegoś takiego. Szczególnie kiedy zauważyła, że trzyma ją na dystans.

- W tysiąc dziewięćset siedemnastym roku  - pęsetą zaczęła wyjmować sporej wielkości pocisk, który utkwił głęboko w obficie krwawiącej ranie. Zemdlałaby w tamtym momencie ale ścisk mężczyzny wrócił ją do rzeczywistości , a szczególnie wtedy kiedy metalowe ramię zacisnęło się wręcz boleśnie na jej nodze. Szybkim i płynnym ruchem udało się jej pozbyć ciała obcego z rany. Ledwo żywy Bucky wrzasnął z bólu kiedy to robiła, ale po wszystkim oparł zmęczony głowę o zagłówek kanapy i pozwolił się zszyć.

Ręce jej się trzęsły niesamowicie ale adrenalina zrobiła swoje i nad wyraz sprawnie zszyła i zatamowała przy tym krwawienie.

- Udało się. - wytarła ręce w poplamiony krwią ręcznik  spoglądając na  twarz,  na wpół leżącego mężczyzny. Miał zamknięte oczy i miarowo oddychał wiedziała, że aby wrócił do siebie zarwie kolejną nockę, ale musiała się upewnić, że nie będzie miał gorączki.

Siedząc na jego kolanach zaparła się nogami i łapiąc za zdrowe ramię z całej siły przyciągnęła do siebie, gdyż chciała zabandażować ranę. Usłyszała głośne sapnięcie, a szare tęczówki przyglądały się jej badawczo. Zdrowym ramieniem oplótł ją w pasie, a głowę umieścił na jej ramieniu. Była pewna, że na następny dzień nie będzie nic pamiętać, dlatego też delikatnie ułożyła go na łóżku, kiedy było już po wszystkim i przykryła go kocem. Szybko podreptała po poduszkę i delikatnie wsunęła mu ją pod głowę. Mruknął coś pod nosem jednak nie zwróciła na to większej uwagi.

W głowie się jej nie mieściło, że  może coś takie się wydarzyć, szczególnie jej. Była nadal pobudzona i jedyne co jej pozostało to czytanie książek, które ostatnio nabyła w pobliskiej księgarni. Przysunęła fotel bujany i postawiła go obok łóżka. A najdziwniejsze było to, że nie miała nawet najmniejszego zamiaru zadzwonić na policję...

~~~

Obudziło ją skrzeczenie kanapy. Uchyliła delikatnie powieki, a widząc że mężczyzny nie ma na kanapie rozejrzała się po mieszkaniu. Strasznie bolały ją plecy i kark, ręce miała zdrętwiałe a to wszystko przez pozycje w jakiej spała. Z obrzydzeniem stwierdziła, że wczoraj po treningu nawet nie przemyła się mokrym ręcznikiem. Kwaśny zapach unosił się w powietrzu i nie zdziwiłaby się gdyby  Bucky przez to tak szybko się obudził.

Z ociąganiem podniosła się z podłogi i otworzyła okno. W nocy mężczyzna miał gorączkę, więc aby ją zmniejszyć robiła okłady, które miały pomóc. Około trzeciej wszystko się uspokoiło i zasnęła w takiej pozycji w jakiej nakładała mu okłady. Na wpół siedziała na podłodze oparta o zagłówek kanapy.

Serce jej się krajało kiedy pomyślała, że mógłby w tym stanie gdzieś wyruszyć. Ulga jaką poczuła, kiedy usłyszała szum wody w łazience była nie do opisania.Niedługo potem mężczyzna opuścił łazienkę. Wczoraj nie przyjrzała mu się dokładnie ale dzisiaj miała go przedstawionego w  pełnym świetle. Był przystojny i to bardzo. Pominęła przydługie włosy i brodę ale sylwetkę też miał nie najgorszą, a mogła to stwierdzić, że miał na  sobie tylko spodnie od dziwnego kombinezonu. Uśmiechnęła się nieznacznie oparta o blat kuchenny w za dużej męskiej podkoszulce z jakimś zespołem. Mężczyzna omiótł pomieszczenie w poszukiwaniu dziewczyny.

 Mężczyzna omiótł pomieszczenie w poszukiwaniu dziewczyny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chciał wyjść niepostrzeżenie  z mieszkania. Nie chciał się stawiać w tak krępującej sytuacji. Kiedy byłoby po wszystkim, poprosiłby Steve aby wysłał jakiś prezent w podzięce za pomoc lub sam by coś podrzucił. Teraz nie miał na to czasu.

- Siadaj, zrobiłam śniadanie. - powiedziała po chwili wahania. Ta cisza była trochę krępująca. Zmierzył ją uważnie spojrzeniem. Nie zachowywała się logicznie, jak to stwierdził po jej zachowaniu. Przez pewien czas, myślał że jest jednym z agentów ale jak szybko porzucił ten pomysł. Wtedy szybko znalazłby się za kratami.

- Odmówię... - powiedział ochryple. Studiował jej reakcję na swoje słowa. Dziewczyna pokręciła głową szastając delikatnie brązowymi lokami.

- Jesteś osłabiony...

- Dzięki za pomoc. - chciał się odwrócić ale coś zwróciło jego uwagę.

Kiedy Allie odwracała się w celu położenia reszty kanapki i najpewniej przekonywania go do pozostania, prawa noga ugięła się pod nią. Syknęła z bólu podpierając na blacie. Ostrożnie aby jej nie przestraszyć, z lekkim wahaniem, podszedł i złapał ją delikatnie za łokieć. Z tego co wczoraj pamiętał, puki nie stracił przytomności, to moment przed wyjęciem kuli kiedy pytała o jego wiek. Usiadła na stołku za to on złapał za nogawkę spodni. Czół ostry ból ale nie okazał tego i zanim Allie zdążyła zaprotestować zobaczył wielkiego fioletowego siniaka w kształcie ręki na jej delikatnie opalonej skórze. Odsunął się jak poparzony.

Kolejny raz zrobił coś złego.

Kolejny raz był potworem.

James ,,Bucky'' BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz