Rozdział 1

54 5 1
                                    



Sala biologiczna była przepełniona blaskiem słońca. Siedziałam w ostatniej ławce przy oknie i spoglądałam na szkolny parking. Wyczekiwałam, aż samochód mamy wjedzie na teren szkoły i w końcu z niej wyjdę. Byłam naprawdę wykończona. To był naprawdę ciężki dzień. Test z matematyki i wyrzuty wychowawcy jak bardzo jesteśmy beznadziejni. Kątem oka dostrzegłam czerwony chevrolet mojej mamy.

-Mogę się zwolnić? – spytałam nauczycielki – moja mama czeka na parkingu – dodałam szybko.

-Tak, tylko nadrób wszystko. – powiedziała nie przestając pisać czegoś na tablicy.

Spakowałam się i wyszłam. Rok szkolny dopiero się zaczął, a już było niewyobrażalnie ciężko. Początek drugiej klasy. To nawet nie brzmi dobrze. Przede mną najcięższy rok. Zbiegłam po schodach i udałam się w stronę samochodu.

-Cześć.

-Cześć. Jak Ci minął dzień?

Wolałam żeby o to nie pytała. Nie chciało mi się odpowiadać. Nie miałam siły.

-W porządku. – rzuciłam krótko mając nadzieję, że nie będzie dalej ciągnąć tematu.

Jechałyśmy w milczeniu, gdy nagle samochód gwałtownie zahamował. Moje serce przyśpieszyło.

-Wszystko okej? –spytała mama.

-Tak, jasne. Co się stało?

-To przez tego motocyklistę. Idiota ma chyba niespełnione marzenie znalezienia się na masce naszego samochodu.

-Oh, przestań. Nie każdy kto jeździ na motocyklu robi to po to, aby się zabić.

-Naiwna. –skwitowała.

Teatralnie przewróciłam oczami. Nigdy nie miałam odwagi spytać o co jej tak naprawdę chodzi. Czemu wkurza się na motocyklistów? 

Po jakiś dziesięciu minutach dotarłyśmy do domu. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomień przychodzących na mój telefon, który zdążył połączyć się z domowym wifi. Znalazłam na nim m.in. smsa od Cedrica.

*Gdzie się zerwałaś po 7 lekcji? Mieliśmy wyskoczyć do centrum*

Cedric mimo tego, że był naprawdę fajny i mega przystojny nie mógł być dla mnie nikim więcej niż przyjacielem. Traktowałam go jak brata. Tylko brata, mimo że starał się i to bardzo, co czasem było strasznie męczące.

*Przepraszam, mama zgarnęła mnie wcześniej*

Odpowiedź przyszła natychmiast.

*No niech Ci będzie. Jutro mi to wynagrodzisz  ;p*

*Wynagrodzę? Co masz na myśli?*

*Jutro jest impreza nad jeziorem, chodź ze mną :D i nie wykręcaj się niczym!*

*No dobra... *

*W takim razie do zobaczenia jutro :D Wpadnę po Ciebie o 20*

-Alicja! Kolacja!

-Już idę mamo!

Powoli zeszłam na dół i usiadłam przy stole. Mama nie gotowała zbyt często, co w jej wypadku powinno być karalne bo naprawdę świetnie jej to wychodziło.

-Mogę iść jutro na imprezę?

-Gdzie? Kto tam będzie?

-Nad jezioro, nie wiem dokładnie ale pójdę z Cedricem i nie wrócę zbyt późno.

-No dobrze. Wyjeżdżam jutro na kilka dni z pracy. Przepraszam, że dopiero teraz cię informuję ale dziś się dowiedziałam.

-Okay. Dam radę, nie martw się.

Po kolacji ruszyłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic starając zyskać jak najwięcej czasu bez matematyki. Jednak wiedziałam, że muszę się za nią wziąć, ponieważ jutro miałam kartkówkę. Początek szkoły nie okazał być się zbyt łaskawy jeśli chodzi o ten przedmiot. Nauczycielka była strasznie wymagająca już od samego początku, a ja chyba za głupia na ten przedmiot . Co mnie podkusiło, żeby królową nauk wybrać na moje rozszerzenie? Zabrałam się do rozwiązywania zadań, co pochłonęło mnie całkowicie i nawet nie pamiętałam, w którym momencie usnęłam.

-----------------------------------------

Proszę o konstruktywną krytykę. 

Przeżyję wszystkoWhere stories live. Discover now