Rozdział 4 (Chris)

22 3 0
                                    


Przyjechałem nad jezioro trochę po dwudziestej drugiej. Zaparkowałem motocykl niedaleko aut i ruszyłem, aby znaleźć Alicję. Wydawała się sympatyczna. Pierwsza znajoma w nowej szkole, musiałem zrobić w miarę dobre wrażenie. Po jakichś dziesięciu minutach dostrzegłem ją i ruszyłem w jej stronę. Stała ze znajomymi. Poznałem ich i po pewnym czasie Lili jak zakładałem przyjaciółka Alicji pociągnęła mnie w stronę ludzi stojących niedaleko. Stwierdziła, że koniecznie muszę poznać ich znajomych, a nawet z moimi predyspozycjami zacząć grać w baseball. Była dość mocno wypita i wszystko co od niej usłyszałem traktowałem z lekkim dystansem. Myślę, że się tu odnajdę.

-Siema, jestem Liam. – powiedział chłopak wyciągając do mnie rękę.

-Siema. –odparłem.

-Słyszałem, że chcesz spróbować swoich sił w naszej drużynie.

-Co?

-Tak twierdzi Lil.

-Ah tak Lili, w sumie czemu nie.

-Świetnie. Przyda się nam w drużynie świeża krew. Trening jest w poniedziałek o 16.

-Jasne.

Rozmowę przerwały nam krzyki nadchodzące z nad jeziora. Szybko pobiegliśmy w tamtą stronę. Myślałem, że ktoś nieźle się schlał i po prostu zaczął się popisywać. Woda poruszała się nie spokojnie. Dwóch kolesi płynęło w stronę pomostu, gdy wyciągnęli Alicję na brzeg doznałem szoku. Szybko przepchałem się do przodu. Dziewczyna była nieprzytomna. Jeden z nich zaczął reanimację. Stres jaki wtedy mnie ogarnął był nie wyobrażalny. Nagle usłyszałem krzyk pełen goryczy. Lili płakała przedzierając się do przodu.

- Złapcie ją. –krzyknął ktoś z tłumu.

Niewiele myśląc złapałem ją w tali i próbowałem powstrzymać od przeszkodzenia w akcji ratunkowej. Dziewczyna próbowała się wyrwać. Krzyczała żebym ją puścił.

Po chwili Alicja zaczęła kasłać i wypluwać wodę. Podbiegliśmy do niej.

Dziewczyna uniosła się na łokciach i patrząc na mnie spytała:

-Gdzie ta suka?! Zabiję ją!

Byłem totalnie zdezorientowany. Lili przytuliła ją, a ja widziałem jak po prostu dziewczyna gotuje się ze złości.

-Wracam do domu. – rzuciła krótko.

-Zwariowałaś. Zadzwonię po brata i przyjedzie po nas. – zaproponowała Lili.

-Nie chcę, dam sobie radę.

Dziewczyna wstała i ruszyła przed siebie. Dogoniłem ją.

-Odwiozę Cię.

-Nie trzeba, dziękuję.

-Nie bądź uparta.

-Nie wtrącaj się.

-Chodź proszę cię.

-Nie! – krzyknęła dziewczyna odwracając się twarzą do mnie. Jej usta były sine. Była przemarznięta.

Nic nie mówiłem. Założyłem dziewczynie moją skórę na ramiona. Posadziłem na motocykl. Po chwili jakby się uspokoiła. Była ledwo przytomna i strasznie zimna. Odjechałem. Powiedziałem jej niech trzyma mnie mocno. Bałem się, że w pewnym momencie ona z tego motoru po prostu spadnie. Starałem się jechać w miarę wolno. Po chwili byliśmy na osiedlu, na którym mieszkałem. Tylko zsiedliśmy z motocykla, a dziewczyna osunęła mi się na rękach. Była lekka i w sumie mała. Wziąłem ją na ręce i poszedłem w kierunku mojej klatki. Otworzyłem drzwi i położyłem dziewczynę na łóżku. Przykryłem ją dokładnie, a sam położyłem się na kanapie obok. Wszystko wydawało się jak z jakiegoś filmu. Było strasznie dziwne. 

Przeżyję wszystkoWhere stories live. Discover now