Rozdział 4

38 3 0
                                    

#Rose

Dzień jak codzień: wstałam, ubrałam się, załatwiłam swoje potrzeby w toalecie, zjadłam kromkę chleba z masłem (na nic innego nas nie stać) wyszłam do szkoły i... tu już nie było jak codzień... Zobaczyłam go: przystojnego bruneta. Chyba w moim wieku. Ubrany był w białą koszulkę i granatowe spodnie. Na nogach miał starte adidasy, a na głowie szarą czapkę z daszkiem.
Sama nie wiem dlaczego, ale gdy go zobaczyłam to szybko schowałam się za drzewem.
Już chyba wiem czemu; Byłam zwykłą dziewczyną jakich w mojej szkole jest tysiące. A on... On jest taki niezwykły, niebanalny, taki... Wyjątkowy!
Ciekawe dokąd zmierzał?
O Boże! On idzie do naszej szkoły!
Dziwne, jakoś wcześniej go tu nie było. Może jest nowy? i może chodzi do naszej klasy?
7:57- zaraz się spóźnię!

Gdy wbiegłam do klasy była już 8:10. Tak. Spóżniłam się -znowu.
-Dzień dobry, ja... bardzo przepraszam za spóźnienie... -Powiedziałam i jednocześnie rozglądałam się po klasie w poszukiwaniu tego...nowego. -Postaram się żeby...
-To jest już trzecie spóźnienie w tym tygodniu, a w całym miesiącu- 16.
- Przepraszam- szepnęłam. - To już naprawdę ostatni raz...
-No już dobrze... -Powiedziała nauczycielka. - Zajmij miejsce obok Michaela.
Spojrzałam w stronę wskazaną przez nauczycielkę i... Tam siedział on! Chłopak który całkowicie nieświadomie namieszał mi w głowie.
- Nie stój tak tylko siadaj! - usłyszałam nagle. - Marnujesz czas!
Ocknęłam się.
Poszłam i usiadłam z Michaelem.

Teen Life Is A WarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz