Część I : Pepper Miller [Uczucia]

49 2 1
                                    


Pokój, w którym miałam spać, mieścił się na samym końcu korytarza na piętrze. Idąc w jego stronę, rozglądałam się uważnie, wyłapując tyle szczegółów, ile tylko mogłam zdołać. Nie był to nowy dom, ale do starych też nie należał. Stał może od trzech pokoleń wstecz i każde z nich o niego dbało.

 Zero pleśni, zero próchnicy czy zacieków. 

Cieszyłam się z jednej strony, że moje pieniądze nie poszły na marne i mogłam zapewnić rodzinie godne warunki, ale z drugiej strony nad moją głową zebrały się ciemne chmury.

O ile Victoria potrafiła się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości, kompletnie nie wychodziło to ojcu. Podczas kąpieli powiedziała mi, że nie jest to pierwszy raz, kiedy idzie spać zalany w trupa i że jutro prawdopodobnie prześpi cały dzień i wstanie tylko po to, by pić dalej.

Jeśli jakimś sposobem udało mu się odstawić alkohol na kilka dni, z reguły chodził albo kompletnie nieprzytomny, albo robił się drażliwy i wrzeszczał na Victorię z byle powodu. Nie wierzyłam, by siostra pozostawała mu dłużna, ale nie spodobało mi się to wszystko.

Nie po to byłam bliska sięgnięcia dna, by własny ojciec na tym później żerował...
Rozumiałam wściekłość Victorii. Miała rację odnośnie mojego wyboru drugiej osoby, która miała opuścić Podziemie. To ja mogłam wtedy wyjść, nie ojciec. To on mógł tam zgnić, nie ja.

Kiedy jeszcze żyła mama, miewał podobne epizody, jednak nie z taką częstotliwością. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Uświadomiłam sobie, skąd brały się sińce pod oczami matki, fioletowe plamy na jej rękach, które starała się przed nami ukryć i czemu szlochała, gdy myślała, że nikt jej nie słyszy. 

Poczułam, jak w moje serce wbija się lodowaty sztylet. Zrobiło mi się słabo, przed przewróceniem się uchroniła mnie ściana, znajdująca wystarczająco blisko,  bym zaoszczędziła sobie siniaków, które mogłyby powstać na skutek upadku z większej odległości

- Pepper? - popatrzyłam nieprzytomnie na Farlana, który wyrósł przede mną jakby spod ziemi. Nagle poczułam silny ból, promieniujący z wnętrza moich zaciśniętych pięści. Rozprostowałam palce i podniosłam ręce na wysokość oczu, poszukując źródła dyskomfortu. 

Westchnęłam, ze strachem i niedowierzaniem - nie wiedząc kiedy, wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni tak mocno, że powstały małe ranki, z których powoli spływały cienkie strużki krwi.

Farlan chwycił mnie za przeguby dłoni stanowczo za mocno, jednak zorientowawszy się, że sprawia mi ból, poluzował uścisk.

- Pepper...wydusił; w jego głosie słyszałam zarówno gniew, jak i niepokój. Zmroziło mnie - Co ty sobie znowu robisz?!

- Ja nie wiedziałam, Farlan. Ja po prostu... - nie pozwolił mi dokończyć; resztę moich słów stłumiła klatka piersiowa, do której zostałam nagle przyciśnięta.

- Jak mam cię tak zostawić? No jak? - powiedział bardziej do siebie; odsunął mnie i wyciągnął z kieszeni czyste, starannie złożone chustki, którymi najpierw delikatnie otarł mi jedną dłoń, potem drugą, po czym starannie je zabandażował. 

Dopóki nie znaleźliśmy się w sypialni, żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Cisza była tak ciężka i gęsta, że nawet najostrzejszy nóż nie zdołałby jej przeciąć. Leżąc na boku, wpatrywałam się w plecy blondyna. Wiedziałam, że nie śpi; znałam go, wyczuwałam jego strach i niepokój. Było mi z jednej strony przykro, że znów bezmyślnie doprowadziłam nas do takiej sytuacji, ale z drugiej wciąż rozrywała mnie wściekłość na siebie i ojca. 

Chciałam powiedzieć Churchowi o tym wszystkim, do czego przed chwilą doszłam, jednak poczucie winy nie pozwalało mi choćby na otwarcie ust. Chciałam nawiązać jakiś kontakt cielesny, przytulić się lub chociaż oprzeć głowę o jego umięśnione plecy, ale nie potrafiłam się poruszyć. Jedyne, co mogłam zrobić, to leżeć i patrzeć na mężczyznę. 

- Farlan... - wydusiłam z siebie tak cicho, że nie spodziewałam się, by cokolwiek usłyszał. Odwrócił się jednak i popatrzył na mnie. - Chodzi o moją matkę...I ojca...I Victorię...

Jedyne, co wiedział na temat mojej mamy to to, że straciłam ją, kiedy byłam mała, lecz nie opowiedziałam, w jakich okolicznościach, dlaczego, i jak na to zareagował ojciec. Chciałam, by poznał prawdę na samym początku, jednak było to wtedy dla mnie za trudne. Zresztą,wówczas nie uświadomiłam jej sobie całej. 

Teraz też opowieść nie przyszła mi łatwo, ale musiałam to w końcu powiedzieć, inaczej żal i wściekłość rozerwałyby mnie na strzępy. Zacinałam się, gubiłam wątek, czasami potrzebowałam chwili, by powstrzymać szloch, jednak Farlan słuchał, nie przerywał. 

Dziwiłam mu się, naprawdę dziwiłam. Był przystojnym, mądrym mężczyzną, zasługiwał na coś lepszego niż nie stroniącą od alkoholu dziwaczkę i jęczyduszę. Kogoś, kto był tak podobny do własnego ojca, którym w końcu gardził. 

Mógł wybierać, przebierać, ale tego nie robił. 

Mówił, że mnie kocha, czasami też mówił dlaczego, ale mimo wszystko jakaś złośliwa potwora w mojej głowie szeptała, że robi to wszystko z litości i może sympatii. 

Nie chciałam jej wierzyć, jednak ziarno niepewności zasiane raz rozwija się cały czas.

Skończyłam opowiadać.

Ledwo postawiłam ostatnią kropkę w ostatnim zdaniu, a oplotły mnie mocne ramiona mężczyzny. Odwzajemniłam uścisk, choć do końca nie byłam nadal pewna, czy powinnam w ogóle to robić. 

- Jesteś niesamowicie silną osobą, Pepper. Gdybyś taka nie była, prawdopodobnie nie zdążyłbym cię poznać - wydusił Farlan, a moje kołaczące wcześniej serce uspokoiło się - Cieszę się, że do tego momentu wytrzymałaś. Tylko widzisz...teraz sam nie wiem, co mam zrobić. Chcę wyrzucić tego śmiecia za drzwi, a to i tak jest najłagodniejsza opcja na jaką zasługuje, i zostać tu z tobą i Victorią, może nie rozszarpałaby mnie na strzępy.

 Ale czuję się zobowiązany, by iść z Levim. Już to obiecałem. Ale w świetle tego, co mi powiedziałaś, nie mogę mimo wszystko cię z tym wszystkim zostawiać. Boję się, że osiągniesz swój limit, kiedy mnie nie będzie w pobliżu...

Dotknęłam jego policzka i łagodnie przesunęłam po nim palcami, uśmiechając się lekko. Odepchnęłam małą, zawistną potworę i jej beznadziejne teraz argumenty o litości na bok, by pocałować czule Farlana. 

- Teraz to ty się zapętliłeś. Ufam ci cały czas, niezależnie od okoliczności...mógłbyś mi też zaufać, co? To wszystko jest nowe, ciężkie, na pewno będzie trudno, ale już nie jestem sama. Mam Victorię, Victoria ma mnie. Oczywistością jest, że nie chcę, byś szedł do Zwiadowców, chcę, żebyś został tutaj ze mną...Najdłużej jak się da. Ale wiem, że to twój obowiązek względem zarówno Leviego, jak i Isabel. Jesteś im potrzebny. 

Ale najbardziej mi.

Church przyglądał mi się przez dłuższą chwilę z poważnym wyrazem twarzy.

- Dobrze. Zaufam ci. Ale obiecaj, że będziesz o siebie dbała. Obiecaj, że nie pozwolisz, by ten gnój tobą pomiatał. Obiecaj, że mimo wszystko będziesz żyć dalej. Bo nie chcę wracać do świata, gdzie nikt na mnie nie czeka, rozumiesz, Pepper? - przycisnął moją obandażowaną dłoń do ust, czule muskając jej odsłonięty wierzch i palce. 

- Obiecuję.

- Za mało przekonująco.

- Obiecuję!

- Podejrzanie za bardzo przekonująco.

- Farlanie Churchu, obiecuję ci, że będę na ciebie czekać. A Ty obiecaj, że nie będę tego robić na darmo.

- Obiecuję ci, Pepper Miller, że nieważne jak, ale wrócę do ciebie, by żyć z tobą w zdrowiu i chorobie...

- Niech się tak stanie - zachichotałam, zanim Farlan zaczął mnie całować. 

Kochaliśmy się tamtej nocy.

Skąd mieliśmy wiedzieć, że będzie ona naszą pierwszą i ostatnią?


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 05, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

51 Shades Of Being Piece Of Meat [PL] /   ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz