Polska, Litwa; LietPol; Humor
Litwa przycisnął dzwonek do drzwi. Ledwo zdążyła upłynąć sekunda, a już usłyszał rumor dobiegający z wnętrza domu jakby coś zleciało ze schodów. Chwile później drzwi otworzyły się błyskawicznie, prawie uderzając bruneta w twarz. Przed nim stał Polska, blady i ze wzrokiem jakoby ducha zobaczył.
- Boże, Liet! - blondyn chwycił Torisa za koszule, zanim ten zdołał cokolwiek z siebie wydusić - Znalazłeś ją, prawda?! Masz ją! Powiedz, że ją masz! - w jego oczach widać praktycznie było łzy, a wzrok był pełen nadziei. Litwin naprawdę nie wiedział o co może chodzić partnerowi. Dzisiaj miał zwyczajnie do niego wpaść na kilka dni, a ten wyskakuje mu z domu w takim stanie, że można było go posądzić o dowiedzeniu się o kolejnej wojnie światowej, w której to ponownie stał się celem. - Feliks, co ci jest?! - Toris zignorował pytania Polski. Dla niego było ważniejsze co mu się stało.
- Nie mów, że jej nie masz! Boże Toris! Gadaj, że jednak masz! - Feliks poszedł tym samym tropem i też olał pytanie, mocniej zaciskając uchwyt na ubraniu Torisa i przyciągnięciu go bliżej siebie
- Niczego nie mam! O czym ty mówisz?! - blondyn przez jakiś czas wpatrywał się w zdezorientowanego Litwe. Był wyraźnie zaskoczony odpowiedzią partnera, a nawet wręcz przerażony. Próbował zrozumieć sens słów, jakie zostały wypowiedziane. "Nie mam", "nie mam", "nie". Brunet przyszedł z niczym. Rzeczpospolita wtulił się w Laurinaitisa i zaczął cicho pochlipywać
- Przecież ty o niczym nie wiesz... - jęknął - Liet, to się stało tak szybko... Nie miałem czasu ci powiedzieć!
- Feliks, czy ty płaczesz? Uspokój się i wszystko mi wyjaśnij, dobrze? - brunet podniósł głowę niższego od siebie zielonookiego, by mógł na niego spojrzeć - Tylko się uspokój...
- Jak mam się niby uspokoić?! Liet, to jest totalnie straszne! - Polska ponownie wtulił się w Torisa, który jak najprędzej chciał wiedzieć co doprowadziło Feliksa do takiego stanu. Miał szczerą nadzieje, że to nic poważnego. Brunet westchnął cicho i podniósł partnera na rękach. Ostrożnie wszedł do domu, uważając by nie zahaczyć Feliksem o nic, bo wnioskując po jego zachowaniu, to właśnie on spadł ze schodów. Powoli usiadł na kanapie i przytulił blondyna, próbując go uspokoić. Odczekał zanim cokolwiek się odezwał. Musiał dać Polsce czas. Dopiero, kiedy jego oddech się w miarę uspokoił, wreszcie postanowił wypytać o powód jego zachowania
- Lepiej? A teraz mi powiedz, co się stało... tylko nie płacz już, dobrze? - dodał, kiedy ujrzał ponownie szklące się oczy Feliksa. Ten wziął głęboki oddech i zaczął wyjaśniać
- Liet, nie uwierzysz. To totalna katastrofa! Rosja - bruneta przeszły od razu ciarki na wspomnienie tego imienia. To wcale nie wróżyło za dobrze - zadzwonił dziś do mnie, rano.
- Czego chciał od ciebie? - zapytał Toris. Co prawda wolał nie przerywać blondynowi, ale chciał dać mu chwile na złapanie oddechu
- Powiedział, ż-że się... - Feliks przełknął głośno ślinę. Ewidentnie nie miał chęci do wypowiedzenia tego słowa - Skończyła. Chciał wpaść do mnie, a-ale też jej nie było! Dzwoniłem do Czech i Słowacji...
- Ale co się skończyło?
- Toris! Litwo, ojczyzno moja! Skończyła się! Wódka się skończyła! - wykrzyknął zdruzgotany Polska, ponownie przylegając do bruneta. Według samej ostoi pomocy moralnej było to raczej jakby ktoś przybił piątke z mostkiem, ale taką solidną.
- Zaczekaj. Skończyła się wódka i dlatego rozpaczasz? O Viešpatie, Feliks, byłem pewny, że stało się coś gorszego! To tylko alkohol! - Litwa ewidentnie nie przemyślał swoich słów. Blondyn spojrzał na niego z takim wkurwem w oczach, że Toris był pewien iż zaraz rozszarpie go na strzępy. Nauka na przyszłość - nie zadzieraj ze słowianem jeśli cierpi na brak ulubionego napoju.
- Jak śmiesz, nazywać ten nektar "TYLKO alkoholem"? Jak, kurwa, śmiesz? To ja przez te wszystkie wieki pod swoim dachem cie gościłem, chlebem, solą i wodą karmiłem, pomagałem jak bratu skopać dupsko temu albinosowi, a ty mi się tak odwdzięczasz, nazywając. WÓDKĘ. "TYLKO". KUŹWA. "ALKOHOLEM"?! - wrzasnął Feliks. W jego oczach było widać normalnie ogień. Żar, który przeszywał Litwę na wylot. Polska usiadł nad nim i trzymał go mocno za koszule, przyciągając do siebie tak, że ich czoła praktycznie się stykały. Brunet był totalnie przerażony tym co wstąpiło w jego partnera, że aż pot z niego spływał. Nagle ten chłoptaś lubiący róż i spódniczki zmienił się w coś gorszego od Ivana.
- P-przepraszam! - wyjąkał Toris - Nie chciałem! J-jeśli mi coś zrobisz będzie m-m-mniej osób do szukania! - serce mu waliło niemiłosiernie i nie miał odwagi, by choćby drgnąć na centymetr. A on był pewien, że prawdziwie wkurwiony Feliks to ten za czasów rozbicia dzielnicowego czy ostatniego króla. Jak widać mylił się i to bardzo. Wtedy to on był zwyczajnie podenerwowany i nie roztaczał takiej aury strachu oraz grozy. Rosja może pozazdrościć. Blondyn przez chwile pozostał jeszcze w tej samej pozycji aż wreszcie z trudem usiadł obok Lieta, podkulając nogi. Litwa również odczekał nim poprawił siad na kanapie. Kolejne minuty spędzili w milczeniu.
- Wybacz Liet. - mruknął wreszcie Feliks, przerywając cisze. Brunet drgnął mimowolnie - To wszystko przez brak... przez ten kryzys. - Polska nie miał zamiaru wypowiadać słowa "wódka" by nie popaść w większą histerie.
- Nie no, rozumiem. Wiesz, ja po prostu nie przepadam za... tym. Słaba głowa i te sprawy. - głos Toris brzmiał bardziej nerwowo niżby chciał. Feliks spojrzał na partnera, dokładnie mu się przypatrując
- Czy ty sie mnie boisz? - zapytał, wreszcie prostując nogi i opierając się na rękach. Litwa popatrzył na niego z lekkim szokiem. Szlag, to było nazbyt widoczne. Jak on mu się wytłumaczy?
- Nie, skądże. - odpowiedział szybko, unikając jego wzroku
- Liet, totalnie widze, że się mnie boisz.
- Niby po czym to wnioskujesz?
- Jesteś tak jakby jeszcze bardziej sztywny niż zazwyczaj.
- N-nie jestem sztywny! Jestem po prostu poważny! - zaprzeczył brunet. Polska uniósł brew
- Liet, daj spokój i przestań kręcić, bo tylko się pogrążasz - blondyn spędził z nim zbyt długo czasu żeby nie wiedzieć jak i kiedy Litwa się zachowuje. Nie dość, że skończył mu się... bardzo ważny prowiant to jeszcze w pakiecie dostał Torisa, któremu potrzeba terpaii.
- Mogę zapisać cie już do terapeuty?
- Niby po co? - spytał zdziwiony brunet
- No wiesz, "przepraszam bardzo, ale mój partner dostał napadu słowiańskiego wkurwiu co mnie przeraziło i potrzebuje terapii, bo skończył się alkohol w domu. Tak, jestem gejem i nie, on nie jest alkoholikiem"- Nigdzie mnie nie zapisuj... - mruknął Litwa, zakładając ręce na piersi i robiąc oburzoną minę - To by było absurdalne i na pewno nie skończyłoby się dobrze dla nas obojga. - częściowo Toris osiągnął sukces i uspokoił Feliksa przynajmniej na tyle by ciągle nie histeryzować o braku wódki. Problem polegał na tym, że bał się teraz wykazać jakąkolwiek emocje związaną z wypowiedzią, albo w ogóle odezwać się więcej. Przez kolejne chwile znowu siedzieli w milczeniu do czasu aż nie rozległ się dźwięk dzwonka, na który blondyn zerwał się i popędził na złamanie karku ku drzwiom, drąc się
- WÓDKA! – ktokolwiek tam stał z pewnością pomyślał, że w tym domu mieszka albo alkoholik, albo była jakaś gruba impreza, na której to zabrakło podstawowego prowiantu. Korzystając z nieobecności Feliksa, Litwa cichaczem wymknął się do łazienki, gdzie zamknął zamek i wyciągnął telefon. Wybrał odpowiedni numer i czekał na sygnał.
- Odbierz, odbierz, błagam. – szeptał, nerwowo chodząc w tą i z powrotem. Wreszcie usłyszał znajomy, kobiecy głos – Halo? W-węgry, wreszcie!... Tak, stało się!... Dlaczego szepce? Zaraz ci wyjaśnię. Słuchaj, jest źle, jest bardzo źle z Feliksem... Tak, uznajmy to za kryzys małżeński jeśli ma to ci pomóc w działaniu, ale... - nim Toris dokończył wypowiedź usłyszał tylko „Jestem za godzinę!" i koniec połączenia. Brunet stał jeszcze przez moment nieruchomo z telefonem przy uchu, próbując ogarnąć co się właśnie wydarzyło. Elizabeth miała zamiar pojawić się w Warszawie w godzinę po tym określił swój problem jako „kryzys małżeński". Laurinaitis dla pewności sprawdził loty Budapeszt – Warszawa. Rzeczywiście, najkrótszy lot trwał godzinę i miał się odbyć za sześć minut. Lizzie tak często tu tu bywa, że zna rozkład lotów na pamięć? W sumie co się dziwić. Litwa schował telefon do kieszeni, wziął głęboki oddech i wyszedł z łazienki. Kiedy kierował się z powrotem do salonu, zobaczył Polskę stojącego przed drzwiami z opuszczoną głową. W ręku trzymał jakąś teczkę w białym kolorze, pewnie dokumenty od szefa. Brunet postanowił zaryzykować i powoli podszedł do zielonookiego. Delikatnie dotknął jego ramienia
- Feliks, wszystko w porządku?... – spytał. Blondyn szybko odwrócił się i objął go ramieniem.
- Liet... jej dalej nie ma... - wyszeptał, wtulając się mocniej w partnera. No proszę, znowu wrócił do stanu depresyjnego z powodu braku wódki. W sumie Litwa wolał jakoby miałby być w takim humorze niźli wkurwiony na całego. Wszystko było lepsze niż rozzłoszczony kraj słowiański z braku tego alkoholu.
~~~~~~NAA NAA TATO WÓDKA KURE N?~~~~~~Tytuł powstał przez przerobienie nazwy gry "Zaginięcie Ethana Carter'a", więc takie totalnie swojskie klimaty. W sumie nie wiem czemu, ale tak sobie dzisiaj oglądałam TVGRYpl i tak jakoś wyszło.Słowiański wkurw oczywiście wziął się z filmiku w mediach. Polecam tym, którzy nie widzieli.
Następny przystanek: Wyszehradzka Inkwizycja!
~Alfie
CZYTASZ
Hetashoty
Random"one-shoty"... Dobra, bądźmy szczerzy to opowiadania, których nie chcemy umieszczać jako osobne książki, bo mają za mało rozdziałów na takie miano osobnej knigi. Uwaga! Tu jest dużo LietPola. Ale szczęście nie samego samego LietPola. Inne shipy i rz...