Chapter 11

2.6K 146 34
                                    

Kochać ją znaczy cierpieć, nie kochać jej znaczy umierać.

Tak jak prosiła mnie Amelia zniknąłem z jej życia. Jej i Nicolasa. Rzuciłem się w wir pracy, próbując zapomnieć o tym wszystkim co zdarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca. Jedank to nie jest wcale takie proste. Nic już nie będzie takie jakie chciałbym by było. Nie ma słów, które przekonałyby dziewczynę, byśmy zaczęli od nowa razem, bez kłamstw, bez ukrywania tego co na prawdę czujemy. Czuję, że na dobre ją straciłem. Być może powinienem pozwolić jej ułożyć sobie życie na nowo ale zwyczajnie w świcie nie mogę. Sama wyznała, że nie kocha tego całego Noah'a. Nie wierzę w to ,że jej miłość do niego przyjdzie z czasem. Nie przyjdzie bo chodź wiem, że się przy tym upiera jej serce należy do mnie. Ono zawsze należało do mnie. Tylko nie rozumiem czemu powstrzymuje się przed przyznaniem, że wciąż mnie kocha? Jej uczucie do mnie przetrwało tak długo, i moje do niej również. Co stoi na przeszkodzie? Wydaje się, że przeszliśmy już tak wiele,że więcej nie można sobie wyobrazić. A może to dopiero początek?

Był już dość późny wieczór,gdy wracałem do swojego pustego mieszkania. Owinąłem się ciepło szalikiem, który jeszcze chwilę temu trzymałem w dłoni. Minąłem park,w którym po raz pierwszy spotkałem Nicolasa, a pojedyncza łza mimowolnie splyneła po moim policzku. Szybko ją starłem, nie chcąc być obiektem dziwnych spojrzeń przychodniów. Wyjąłem telefon z płaszcza w celu sprawdzenia godziny. W tym samym czasie, usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Jakie było moje ogromne z dziwnie gdy zobaczyłem kto próbował się ze mną skontaktować. Amelia. Po drugim sygnale odebrałem.

-Halo? -odpowiedziałem, nie wiedząc czego mam się spodziewać.

-Hally?

-Nicolas? -spytałem, chodź jego głos poznał bym wszędzie.

-Hally, psyjedz do nas. Noah kloci się z mamusia, ona bardzo płacze, plose Hally - mówił płacząc.

-Nicolas zostań gdzie jesteś, zaraz bedę. - rzuciłem szybko się rozłączając.

Po około dziesięciu minutach byłem na miejscu. Nie pukając, wszedłem z niepokojem do środka. Zatrzymałem się w korytarzu w celu zapoznania się z sytuacją, jednak gdy zobaczyłem jak Noah wymierza siarczysty policzek Amelii, przepełniony furią rzuciłem się na mężczyznę. Wymierzyłem mu cios, który spowodował, że upadł z hukiem na ziemię, pociągając za sobą wazon, który rozbił się ja kawałki.

-Jeszcze raz podniesiesz rękę na Amelie a obiecuję, że Cię zabije złamasie.-krzyknąłem, nachylajac się nad nim. Ten złamas miał czelność uderzyć moją Amelie. Byłem wściekły. Gdy ten próbował się podnieść uderzyłem go raz jeszcze by zapamiętał gdzie jego miejsce. Podszedłem do brunetki, która trzęsła się z przerażenia i objąłem ją mocno. Dziewczyna, wtuliła się w mój tors, mocząc przy tym moją koszulkę.

-Odsuń się od mojej narzeczonej! -warknął blondyn podnosząc się ledwo z podłogi. Ucałowałem ją we włosy, i stanąłem znów na przeciwko niego.

- Masz minutę by stąd wyjść, albo wyrzucę cię siłą. -powiedziałem.

-Nie wtrącaj się. Ta mała suka myśli, że może ze mną tak pogrywać. Wciąż nie może o Tobie zapomnieć. A to ja byłem z nią kiedy cię tak bardzo potrzebowała.-rzucił zbliżając się do mnie z rękami.

-Co powiedziałeś?

-Mała suka!. -krzyknał, próbując mnie uderzyć. Zrobiłem unik, wykręcajac mu przy tym rękę.

-Aaaa! -stanął z bólu.

-Wypieprzaj stąd, rozumiesz! -popchnąłem go, wyrzucając po chwili za drzwi.

-Jeszcze się po liczymy Amelio, zobaczysz!-wysyczał ostro będąc już na zewnątrz.

-Już dobrze- po raz kolejny wtuliła się w moje ramiona, cicho szlochając.

-Amelio już nic ci nie grozi, jestem tutaj. -wyszeptałem prosto w jej włosy.

-Harry..-wyłkała. Nie zostawiaj mnie, proszę. Tak bardzo Cię potrzebuję. -powiedziała, tuląc się jeszcze bardziej. Wszystko czego tak bardzo potrzebowałem miałem teraz w swoich objęciach.

Without her- [ Part 2 of Without him] || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz