Rozdział 2

1K 29 10
                                    

- Marysia- powiedział ledwo słyszalnym głosem.
- Nic już nie mów. Dobrze że jesteś - posłałam w jego stronę szeroki uśmiech. Mogłabym siedzieć tak całe dnie i noce. Przez cały czas siedzieć i patrzeć na niego. Na mężczyznę mojego życia.
- Kocham - przerwałam mu i szybko odpowiedziałam.
- Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bałam się o ciebie głupku. - czułam jak po moim policzku spływają pojedyncze łzy.


***

- Powinna Pani już iść - podeszła do mnie rudowłosa pielęgniarka.

- Już się zbieram - otarłam łzy i złożyłam pocałunek na czole Adama. Uśmiechnęłam się i wyszłam patrząc jeszcze raz na niego.

Bardzo cieszyłam się że Adam odzyskał przytomność. Ale nie tylko ja ponieważ dobra nowina rozniosła się już po całej komendzie. Po miejscu gdzie się poznaliśmy. Kiedy zaczynałam prace to właśnie Adam był moim nauczycielem.

Szczęśliwa wyszlam razem z Olą ze szpitala i pojechałam do domu. Wziełam długą kąpiel, zjadłam kilka kanapek z serem i polożyłam sie spać. To był długi i cieżki dzień. Ale też stwierdziłam, że im szybciej zasne tym szybciej będę mogła pojechać do szpitala.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które wydobywały się za okna. Dość szybko zwlekłam się z łożka, ubrałam się i zaczałam robić sobie śniadanie. Standardowo dwie kanapki i kawa. Zjadłam i włączyłam telewizor.

Dochodziła dopiero 9 a odwiedzinny zaczynały się od 11, dlatego postanowiłam posprzątać w mieszkaniu. Mimo że przez ostanie miesiące prawie mnie w nim nie ma. To trochę bałaganu się narobiło. Sprzątanie to jedno z wielu zajęć których nienawidzę, ale też nie przepadam za bałaganem. Ale na szczescie uporałam się z tym szybko. Chwilka odpoczynku i mogłam jechać do szpitala.

***

- Jak się dziś czujesz ? - zapytałam męźczyzne kiedy tylko przekroczyłam próg sali.

- Dobrze - widziałam tylko jak jego wargi lekko wznoszą się ku górze.

- Jeszcze kilka tygodni i będę mogła zabrać cię do domu. - uśmiechnełam się a on odwzajemnił gest.

Dzisiaj miałam do pracy dopiero na 17 więc mogłam z nim trochę dłużej pobyć z nim sam na sam. Chociaż to i tak było za mało. Kilka godzin mineło nam bardzo szybko i musiałam jechać już do pracy.

- Przyjadę jutro. Trzymaj się twardzielu - puściłam do niego oczko.

- Pa Marysiu - odpowiedział i uniusł ledwie kilka palców aby mi pomachać. Mimo że dłoń leżała na materacu to i tak widziałam ten gest.

Jeszcze chwilkę popatrzyłam na niego i wyszłam z budynku.

W drodzę do pracy zastanawiałam się jak to będzie teraz wyglądać. A dokładnie wtedy kiedy będę mogła zabrać go do domu. Nie jestem w stanie spełnić mu dobrej opieki - pracuje. Nawet urlop mnie tu nie poratuje.

Z wiazdem na parking pod komende wszystkie zmartwienia i myśli znikneły w mgieniu oka.

- Cześć wszystkim ! - powiedziałam, kiedy przekroczyłam próg budynku.

- Marysiu bardzo mi przykro - podeszła do mnie jedna z policjantek.

Popatrzyłam na nią z lekkim zdziwieniem.

- Ty nic nie wiesz ? On nie żyje ... - Dała mi zdjęcia a ja rozpłakałam się jak dziecko ...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nienawidzę tego, że cię kocham.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz