12.Trevor Ledd.

4.2K 289 9
                                    

Nieprzychylny wzrok, podejrzliwa mina i powściągliwy wzrok dyrektora uczelni sprawia, że czuję się okropnie. Nie potrzebne pytania i samo to, że muszę się tłumaczyć pogarszają tę wizytę.

Te pół godziny to katorga i kiedy w końcu opuszczam gabinet mężczyzny, mogę odetchnąć. Jeśli tak będzie wyglądać teraz podejście innych do mojej osoby to chyba wolałbym spędzić jakiś czas w czterech ścianach.

Poprawiam włosy i przyspieszam kroku z zamiarem pójścia na odpowiedni pociąg. Mam totalnego pecha wpadając na kogoś w przejściu i prawie dostając zawału.

-Przepraszam - rzucam, odsuwając się od zaskoczonego mężczyzny.

-Carmen Daily, wróciłaś - uświadamia sobie na głos profesor Manson.

-Tak, spieszę się - próbuję go minąć, jednak zastępuje mi drogę.

-Chętnie porozmawiałbym z tobą o tej sytuacji, ale mam zaraz zajęcia - mówi, dezorientując mnie.

-Do widzenia - tym razem mnie nie zatrzymuje i mogę w spokoju pójść na swój pociąg.

Okazuje się, że ten będzie dopiero za półtorej godziny, dlatego idę do sklepu po jakieś przekąski. W małej, sportowej torbie mam ubrania na zmianę i książkę, którą zaczynam czytać w poczekalni.

Czuję się beztrosko. Ludzie wokół nie zwracają na mnie uwagi, bo są zabiegani lub zwyczajnie zajęci swoimi sprawami. Przerzucam kolejną stronę, kiedy dociera do mnie fragment cudzej rozmowy.

-Od zabójstwa Rity Carter minęły dwa tygodnie, a oni dalej go nie mają. W dodatku od tego czasu zrobiło się tu za spokojnie, nie mam na myśli braku zabójstw, ale chodzi mi o przestępstwa każdego kalibru - mówi jakaś kobieta.

-Sugerujesz, że szykuje się coś większego? - pyta ją druga.

-Nie, oby nie. Jeśli coś takiego się stanie, dowiemy się o tym dużo później. Policja dopiero teraz wskazała jego jako sprawcę w sprawie reporterki i możemy się tylko domyślać dlaczego - prycha.

-Ma ich w kieszeni - podsumowuje na głos.

-Tańczą jak im zagra. Nie sądzisz, że to sprawa na cały świat? Czterdzieści trupów w ciągu jednego roku, zero poszlak, schematu, kompletnie nic. Jest przecież znany na cały kraj i wciąż nieuchwytny - zaczynam się denerwować.

-Jeśli nasza policja nie potrafi go dopaść to myślisz, że zrobi to ktoś inny? - powątpiewanie w jej głosie powinno mnie uspokoić.

-Nie wiem, potrzebujemy detektywów z prawdziwego zdarzenia. Jeśli naprawdę nie zostawia jakichkolwiek śladów to trzeba odkryć schemat i zrobić selekcję osób, które miałyby motyw - nie widzę twarzy kobiety, która mówi całkiem do rzeczy.

-Ktoś musiałby mieć do tego głowę. Tyle ofiar, miejsc zbrodni i faktów z nimi związanych, że staje się to niewykonalne - następuje chwila ciszy, ale nie wracam do czytania, czekając na odpowiedź tej wygadanej.

-Dlatego do tego syfu powołano Trevora Ledda - zwracam uwagę na dziwny ton jakim wymawia to nazwisko.

-Twojego męża? - pisk drugiej kobiety uświadamia mi, że wzbiera we mnie złość.

-Właśnie jego, kto inny mógłby być na jego miejscu? Oh, nasz pociąg - słyszę stukot obcasów.

Obydwie pojawiają się przede mną, ale nie mogę zobaczyć ich twarzy, bo stoją tyłem. Dopiero teraz dociera do mnie dźwięk maszyny i wzmożona wrzawa, ale skupiam się tylko na jednej osobie.

Cóż, chce schemat? Wysoka, szczupła, prawdopodobnie atrakcyjna kobieta odgrywająca jakąś ważną rolę. Tym razem żona detektywa Trevora Ledda, który się nim zainteresował.

Kilka minut później już jej tu nie ma, przez co się rozluźniam. Ta rozmowa naprawdę mnie zdenerwowała. Tak bardzo, że rozerwałam pół strony książki, którą trzymam w rękach.

Postanawiam dowiedzieć się kim jest mąż tamtej kobiety, dlatego odkładam książkę do torby. Wyjmuję telefon i wchodzę w wyszukiwarkę, żeby wpisać tam nazwisko mężczyzny.

Nie ma dość sporo wyników, ale jest za to jeden konkretny. Detektyw Trevor Ledd, własne biuro śledcze, sporo gwiazdek i same pozytywne komentarze. Marszczę czoło. Jak ktoś, kto reklamuje się na całą potęgę w internecie ma mu zagrażać?

Przeszukuję całą stronę próbując dowiedzieć się czegoś więcej, ale jedyna informacja to taka, że rozwiązał wszystkie sprawy bez pomocy policji. Nawet te, które policja pierwotnie rozpoczynała.

Pochodzi z innego stanu, więc musiał tu przyjechać razem z żoną, która teraz prawdopodobnie wraca. Chyba, że zatrzymali się w innym mieście, niż to.

Nigdy nie pytałam Justina od kiedy tu jest, ale chyba znam odpowiedź. Pierwsze zabójstwa zaczęły się cztery miesiące temu i wyznaczają termin jego przybycia.

Pamiętam, kiedy mówił mi, że najdłużej spędził prawie rok w jednym miejscu. Nagle zastanawiam się kiedy postanowi znowu je zmienić. Przecież mam przed sobą jeszcze dwa lata studiów. Czy po tym wszystkim byłby w stanie mnie zostawić?

-Przepraszam, która godzina? - od ponurych myśli odciąga mnie głos dziecka.

-W pół do jedenastej - odpowiadam patrząc na chłopca, który na moje oko ma osiem lat.

-O jedenastej mam pociąg - informuje mnie i jak gdyby nigdy nic zajmuje miejsce tuż obok.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech wywołany jego zachowaniem. Marszczę też brwi, bo nie widzę nikogo z kim mógłby tu być.

-Gdzie twoi rodzice? - zadaję mu pytanie.

Nie odpowiada. Zamiast tego dokładnie mi się przygląda, jakby czytał ze szczegółów kim jestem. Wygląda na inteligentne dziecko.

-Jesteś sam? - niepokoję się.

-Nie - w końcu postanawia odpowiedzieć.

-Więc, gdzie reszta? - ma naprawdę ładne, niebieskie oczy.

-Mama kupuje bilety - odwraca głowę, rozglądając się dookoła.

-Oh, jedziecie tym samym pociągiem, co ja - mówię.

-Mama się ucieszy, że znalazłem jej koleżankę - przez chwilę posyła mi najsłodszy uśmiech jaki widziałam u dziecka.

-Tak? Więc przedstaw mi ją, gdy przyjdzie - śmieję się.

-Powinna już przyjść - odpiera, marszcząc nos.

Zauważam, że zaczyna się denerwować. Mija kwadrans, a jego matki nadal nie ma.

-Ej, gdzie się wybierasz? - łapię go za ramię, gdy wstaje.

-Muszę ją znaleźć - jest wystraszony.

-Spokojnie, na pewno zaraz tu będzie - zatrzymuję go.

-Charlie? - pojawia się jak na zawołanie.

-Mamo, gdzie byłaś? - chłopiec zadaje jej pytanie z widocznym wyrzutem.

-Charlie, odejdź od tej kobiety - jej nagły nerwowy ton wywołuje, że puszczam chłopca i podnoszę głowę, żeby na nią spojrzeć.

Z jej twarzy można wyczytać wszystko, ale nie rozumiem jak może wiedzieć. Przecież media nie pokazały mojej twarzy i nie podały danych osobowych.

Kobieta z dzieckiem znika tak szybko jak się pojawiła. Analizuję to co się stało w głowie i dochodzę do wniosku, że to wszystko zasługa plotek. Zna mnie mimo, że ja widzę ją i jej syna pierwszy raz.

Wzdycham i zabieram swoją torbę, gdy na peronie pojawia się mój pociąg. Wolę siedzieć w przedziale sama, niż z przewrażliwioną kobietą, która zostawia dziecko same na dłużej, niż pięć minut.

Weakness II // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz