22.Chwała logice.

4.4K 319 68
                                    

-Cześć - rzucam wychodząc z łazienki i zmierzając do wyjścia.

-Zapomniałaś o czymś - ubierając buty podnoszę na niego wzrok.

Nadal siedzi w tym samym miejscu. Na stoliku przed nim są pozostałości po jedzeniu, a na podłodze pod jego nogami wala się koc. Nigdy nie widziałam tu takiego bałaganu nawet, jeśli jest on mały.

Wiem o co mu chodzi. Chce, żebym go pocałowała i podkreśla to przejeżdżając palcem po boku swojej twarzy. Rozśmiesza mnie, gdy wydaje się być taki beztroski.

-Do później - uśmiecham się z zamiarem wyjścia.

Zdążam się tylko odwrócić i postąpić dwa kroki naprzód. On błyskawicznie się za mną pojawia i zatrzaskuje jedną ręką drzwi. To dlatego odwracam się w jego stronę.

Nie jest zły. W jego oczach przejawia się błysk, gdy powoli się przybliża, przez co chwilę później opieram się o drewnianą pokrywę.

-Chciałaś wyjść, huh? - pyta zakładając mi włosy za ucho i nie opuszczając ręki.

-Nadal chcę, ale przypomniałeś mi o czymś - odpowiadam.

-Naprawdę? - unosi brew, przejeżdżając kciukiem w celu zaczepienia go o moje usta.

-Mhm, Amanda zaprasza was na imprezę do klubu, w piątek - nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.

-Imprezę - powtarza, przybierając ten maskujący wyraz twarzy.

Obniża wzrok i pociąga w dół za moją wargę, żeby później włożyć kciuka do moich ust. Prawie się uśmiecham, gdy to robi. W krótkim czasie stał się strasznie niewyżyty, jeśli to dobre określenie.

-Ja nie pójdę, Jazmyn nie pójdzie i ty też nie pójdziesz - mówi przyciszonym głosem, bo bardziej skupiony jest na czymś innym.

Łapię go za nadgarstek i to chyba pierwszy raz kiedy pozwala mi odsunąć swoją rękę. Teraz mogę mówić.

-Ja pójdę - oświadczam mu.

Na jego twarzy pojawia się szyderczy uśmiech. I już wiem, że nie zamierza się złościć, gdy kręci na boki głową.

-Dobrze - szokuje mnie.

Stoję w miejscu, gdy schyla się i składa przelotny pocałunek na moim czole. Później odwraca się i znika w swojej sypialni. Dopiero wtedy ruszam się z miejsca.

Nie mogę wyobrazić sobie w myślach tego, jak się zgadza. Chyba się przesłyszałam albo źle to zrozumiałam. Nie myślę o tym stawiając szybkie kroki i sięgając po telefon.

-Halo? - odbieram, wchodząc do windy.

-Zatrzymałem się pod hotelem, podrzucić cię? - pyta Zack.

-Właśnie wychodzę, gdzie stoisz? - wciskam dwukrotnie odpowiednie piętro.

-Przed wejściem, pospiesz się - rzuca, po czym docierają do mnie sygnały oznaczające zakończenie połączenia.

Robię tak, jak prosi i truchtem wybiegam na zewnątrz. Akurat wtedy zauważam pracownika tego miejsca, który pochyla się do otwartego okna samochodu.

-Już odjeżdża, przepraszamy za problem - wtrącam, zaskakując mężczyzn.

Rzucam okiem na pracownika i wsiadam do samochodu, gdy robi mi miejsce. Zgaduję, że mnie kojarzy, bo nagle milczy. Nie odzywa się, gdy zapinam pasy, a Zack rusza. Być może goście hotelowi mają przywilej zatrzymywania się przed hotelem.

-Cześć - witam się z kierowcą.

-Myślałem już, żeby do niego wyjść. Niezłe lokum sobie znalazłaś, na twój widok od razu się przymknął - prycha.

-Okej, chyba masz zły humor - śmieję się.

-Nie, po prostu denerwują mnie takie sytuacje - tłumaczy.

-Rozumiem, jadłeś już śniadanie? - interesuję się.

-Prawie zaspałem, ale nie jestem głodny - odpiera.

Zapada cisza, której nie chcę przerywać. Pozwalam sobie włączyć radio i wsłuchuję się w piosenkę, która akurat leci. Odzywam się dopiero pod uczelnią, żeby podziękować Zackowi.

-Mamy dziś razem zajęcia? - pyta, idąc ze mną ramię w ramię.

Wyciąga telefon i wpatruje się w niego, nie patrząc przed siebie. Ten widok jego stał się ostatnio charakterystyczny. Zack non stop zajmuje się telefonem.

-Nawet trzy. Jesteś pewien, że nie chcesz czegoś zjeść? - odrywa się tylko po to, żeby otworzyć mi drzwi.

-Zobaczę co jest w automacie - mruczy pod nosem.

Na korytarzu potrąca jakąś dziewczynę ramieniem i nawet jej nie przeprasza. Irytuje mnie to, dlatego po chwili wystrzelam ręką po urządzenie, żeby zwyczajnie mu je skonfiskować.

-No co ty - zwraca na mnie uwagę, robiąc niezadowoloną minę.

-Musisz ciągle to robić? To tak jakbyś świata poza nim nie widział - wrzucam go do torebki i ignoruję to, że chce go odzyskać.

-Nie wygłupiaj się - słyszę w odpowiedzi.

-O nie, dostaniesz go dopiero jak zacznie się wykład - postanawiam.

-Dobrze, mamo - kpi, zatrzymując się przy maszynie.

Staję obok, żeby widzieć rzeczy za przeszklonymi drzwiami i patrzę na każdą z nich po kolei. Ceny są takie jak w supermarketach.

-Woda, cola, sok, batony, suszone owoce i inne paskudztwo - komentuje chłopak.

-Nie jest źle - stwierdzam, gdy wybiera drobne z portfela i wrzuca je do maszyny.

Kupuje dwa batony i pochłania jednego w drodze do sali. Pojawiamy się akurat wtedy, gdy inni przekraczają próg. To dlatego nasz ulubiony wykładowca patrzy na nas bardziej nieprzychylnym wzrokiem, niż zazwyczaj.

-Miałeś siedzieć z dala - przypominam szeptem, którego nie można usłyszeć przez liczne odgłosy.

-Siadaj na tyłku - popycha mnie lekko do przodu.

Zajmuję miejsce i nie pewnie zerkam w stronę wykładowcy, który okazuje się zajęty. Szuka czegoś w swojej torbie, nie zwracając na nas uwagi.

-Nie powiedziałem ci czegoś - Zack to wykorzystuje.

-Co takiego? - pytam, ale cały czas obserwuję wykładowcę.

-Jazmyn, pytała o ciebie - kątem oka zauważam jak sięga po drugiego batonika, dlatego klepię go w rękę.

-O co dokładnie? - na szczęście rezygnuje z jedzenia.

-To były całkiem zwyczajne pytania. To tak jakby chciała jak najwięcej się dowiedzieć, żeby cię poznać - odpiera.

-Poznać - bezmyślnie prycham.

-Okej, już jestem z wami. Pani Daily, zapraszam do siebie - nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.

Mija krótka chwila zanim wstanę i godząc się z tym, co mężczyzna wymyślił podejdę do ogromnego biurka.

-Rodzaj każdemu po egzemplarzu, muszą być kompletne - podaje mi stos kartek.

Już mam zamiar wykonać jego polecenie, gdy znowu się odzywa.

-Jeden plik zostaw tutaj, to twoje dzisiejsze miejsce - dodaje.

Słucham go, ale kiedy nie może już widzieć mojej twarzy wznoszę oczy do góry. Sama jestem sobie winna. Będę siedzieć tuż przy nim i nie będę mogła skupić się na pracy.

-To wasza karta pracy. Cztery strony, zadania zamknięte, wszystko wydaje się jasne i proste. Jednak ruszcie tymi pustymi mózgownicami zanim zaznaczycie odpowiedzi. Ich poprawność zależy od pierwszej jaką uznacie za najbardziej prawidłową, od niej zaczyna się pewien schemat. Chwała logice - rozkłada ręce, a ja zajmuję krzesło, które wcześniej mi przysunął.

-I matematyce - słyszę tego głupka.

-Ciesz się, że matematyka tego nie obejmuje, Zack - zwraca się do niego zwyczajnie.






Rozdział co tydzień lub co dwa tygodnie.

Weakness II // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz