18.Uwiedziony.

4.6K 327 67
                                    

Opada na kanapę, opierając głowę o zagłówek i wlepiając we mnie oczy. Ściągam kurtkę i siadam na podłodze tuż przed nim. Kładę dłonie na jego jego udach i pocieram je uspokajająco.

-W porządku? - zadaję pytanie.

-Chodź - wzdycha, pochylając się.

Łapie mnie za brodę i pociąga w swoją stronę, przez co siadam na nim okrakiem. Sprawia wrażenie wyciszonego odkąd opuściliśmy kręgielnię dlatego myślę, że już zdążył się uspokoić.

-Są długie - mam na myśli jego włosy.

W końcu mogę ich dotknąć i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Podnoszę dłoń i przeczesuję je obserwując, jak dobrze się układają. Są jasne, miękkie i gęste, przez co chce się ich dotykać cały czas.

-Zetnę je - mruczy, obejmując mnie ramieniem.

-Nie, podobają mi się - mówię całkiem szczerze.

Przecież mu nie przeszkadzają. Tylko lekko opadają na jego czoło, co momentami powoduje mój uśmiech.

-Zostawię cię na kilka godzin z Jazmyn, ale nie próbuj z nią rozmawiać - ostrzega.

-Co? - nie rozumiem.

-Muszę odreagować - odpiera.

-Nie musisz wychodzić, żeby to zrobić - wypalam.

Jednak on nie słucha. Naprawdę chce wyjść, a ja nie mam pojęcia co dokładnie ma na myśli mówiąc 'odreagować'.

-Ja mogę ci w tym pomóc - wiem, że powinnam go zatrzymać.

-Przecież nie pozwolisz złoić sobie tyłka - parska śmiechem, a przez jego usta przenika cień złośliwego uśmiechu.

Tyle razy się przed nim kompromitowałam, że postanawiam spróbować jeszcze raz. Jeśli znowu mi odmówi to nigdy więcej taki pomysł nie wpadnie mi nawet do głowy.

-Miałam na myśli coś innego - przełamuję się, kładąc rękę na jego spodniach.

Jego źrenice rozszerzają się w ciągu kilku sekund, gdy go zaskakuję. Walczę ze sobą, żeby nie spuścić teraz wzroku z jego twarzy. Jestem tak zestresowana, że nieświadomie zaciskam dłoń na jego kroczu, gdy on oblizuje usta.

-Nie w ten sposób - chrypi, ale dostrzegam, że mój pomysł mu się podoba.

-Chcę to zrobić - przekonuję go, czując jak twardnieje pod moim naciskiem.

Przymyka oczy, dlatego instynktownie poruszam ręką dotykając go przez materiał spodni. Wydaje z siebie dziwny warkot, który tłumi jego niewypowiedziane słowa.

-Mogę? - pytam dla pewności.

-Kurwa - przeklina prawdopodobnie przez duże uwypuklenie formujące się w jego bokserkach.

Wykorzystuję to i zsuwam się z jego nóg, żeby przyklęknąć na podłodze pomiędzy nimi. Żyjąc w dwudziestym pierwszym wieku, gdy na każdym kroku można się dowiedzieć rzeczy, o których nie chce się wiedzieć, teoretycznie wiem co mam robić.

Drżącymi z napięcia dłońmi, odpinam guzik jego dżinsów i pociągam w dół zamek błyskawiczny. Zerkam na niego tylko po to, żeby zauważyć jego otwarte, przepełnione mrokiem oczy. Jest teraz taki prawdziwy.

Podniecenie ukazuje jego prawdziwą stronę. Z jego twarzy pierwszy raz mogę coś w pełni odczytać. To morderca, którego mogę obezwładnić chyba tylko przez jego zwierzęcy instynkt. To jego słabość.

-Uwodzisz mnie - chrypi tak niskim głosem, że przeszywa mnie prąd. -Cały czas to robisz. Spojrzeniem, ruchem, tym co mówisz - jęczy, gdy chwytam czarny materiał przejeżdżając po jego skórze paznokciami.

Minimalnie podnosi biodra w górę, żeby ułatwić mi ściągnięcie spodni wraz z jego bielizną. Moje serce bije tak mocno, że to aż boli. W takich momentach mogłabym myśleć, że to nawet nie zdrowe.

-Myślę, że ktoś celowo postawił cię na mojej drodze - dodaje.

Nie chcę już go słuchać. Przenoszę oczy z jego twarzy w dół, żeby nabrać więcej powietrza. Przesuwam dłońmi po jego udach i pochylam się w przód, oblizując wargi.

Zaczynam od dotknięcia nimi główki jego sterczącego penisa, nasłuchując reakcji, ale on tylko spina wszystkie mięśnie. Nie wierzę, że jest teraz taki bezbronny.

Kilkakrotnie przesuwam po nim językiem, żeby później wsunąć jego małą część w usta. Kiedyś myślałam, że to obrzydliwe. Jednak jeśli chodzi o niego, wcale takie nie jest.

Wydaje dźwięki jakby to co robię sprawiało mu ból, gdy sprawdzam ile jestem w stanie go zmieścić. Poruszam głową w górę i w dół, mocniej opierając się na rękach i stwierdzając, że pod odpowiednim kątem mogę to robić lepiej.

-Ja pierdole - pierwszy raz słyszę takie przekleństwo z jego ust i pewnie zaczęłabym się śmiać, gdyby nie fakt, że mam pełną buzię.

Czuję na włosach lekki dotyk jego ręki, ale zabiera ją tak szybko jak ją podniósł. Domyślam się po co to zrobił i jednak cieszę, że nie spróbował tego, czego właściwie chciał.

-Rób... to... szybciej - rozkazuje urywanym głosem.

Słucham go, a przynajmniej się staram. W konsekwencji przerażająco skomli, przez co mam pewnego rodzaju satysfakcję. Myślałam, że nie będę w stanie sprawić, że poczuje się tak dobrze.

-Jeszcze... - jęczy, gdy zasysam policzki, przypominając sobie o tym.

Mija chwila, a dochodzi w moich ustach, gdy jeszcze się tego nie spodziewam. Odruchowo połykam jego nasienie, ale odsuwając się dwukrotnie się krztuszę.

-Cholera - mówi słabym głosem.

Oblizuję wargi i patrzę na niego, żeby zauważyć jak pół leży na kanapie. Oddycha głęboko przez usta i ma przymknięte powieki. Jego wyraz twarzy jest tak błogi i wypoczęty, że w to nie wierzę.

-Chodź tutaj, myszko - prosi.

Zanim to zrobię poprawiam jego bokserki, wsuwając w nie jego penisa, przez co gwałtownie otwiera oczy.

-Nie dotykaj, jeśli nie chcesz zaraz znowu mi pomóc - mówi całkiem poważnie.

Nie powstrzymuję nerwowego śmiechu, gdy ponownie unosi biodra, żebym wciągnęła na nie spodnie. Zapinam je i celowo klepię go dłonią w krok, przez co gwałtownie wstaje, łapiąc mnie i rzucając na kanapę, pod siebie.

-A wydawało mi się, że prędzej spalisz się ze wstydu - oddycha na wprost mojej twarzy.

Chyba nie jest świadomy tego, jak szeroko się uśmiecha. Typowy mężczyzna, który po takim czymś jest najbardziej zadowolonym człowiekiem na świecie. Kręcę głową, nie chcąc wypowiedzieć swoich myśli na głos.

-Co? - zauważa to, a w jego oczach pojawia się szalony błysk.

-Nic nie powiem - łapię jego twarz w dłonie i oplatam go nogami w pasie, próbując odwrócić jego uwagę.

W życiu nie powiem mu o tym, co pomyślałam. Nawet jeśli będzie chciał mnie nastraszyć.

-Mó...

Nie dopowiada, bo przyciągam go do siebie z całej siły i całuję w najbardziej nie delikatny sposób. Niech wie jak to jest mieć zmiażdżone usta.

-Fuj - wraz z trzaskiem zamykanych drzwi pojawia się tu Jazmyn.

Instynktownie odpycham Justina, ale on nic nie robi sobie z jej obecności. Tak bardzo nie chciał jej zostawić samej, a teraz nawet na nią nie patrzy.

Weakness II // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz