Znali się od lat.
Tak samo jak Matsukawa i Iwaizumi - Oikawa był dostępny, gdy Makki został bez pieniędzy, z poszarganą dumą.
Znali się od lat.
Choćby Takahiro chciał i usiłował, raczej nawet on nie mógłby zbyt wiele ukryć przez swym byłym kapitanem. A zresztą emocje z niego wyciekały. Tak podłe, tak posępne. Przypominał - kropka w kropkę - siebie sprzed pewnego czasu, zanim jego paczka zdołała postawić go na nogi.
Miał nawet te same wory pod oczami, jak naonczas, gdy spędzał noce w kasynie. Na szczęście choć to można było aktualnie zrzucić na karby niewyspania i przemożnego smutku.
I tak wątpliwe szczęście w nieszczęściu.
Tooru nie czekał, jeno zrobił swojemu - rzec by chyba można po tylu latach - przyjacielowi kawę i wciągnął go na zaplecze. Sklep został już przygotowany do otwarcia, ale parę minut zwłoki niezbyt się dla szatyna liczyło, zwłaszcza że nie widział nikogo na horyzoncie.
Szef też był wyrozumiałym i miłym typem. Aż dziw, że należał do rodziny Iwaizumich.
- Makki! - zawołał do snującego się po sklepie w oczekiwaniu Takahiro. - Pozwól no na chwilę.
- Rozkazujesz jak psu. - Różowowłosy pokręcił głową z udanym oburzeniem. Na jego wargi próbował wkraść się uśmieszek. Jakkolwiek kąciki ust drgnęły subtelnie, zabrakło owemu grymasowi mocy. - Coś się stało?
- O to samo chciałem zapytać. - Ruchem głowy Oikawa zwrócił uwagę swojego towarzysza na kubek, płynne szczęście i pokrzepienie. - Co jest? Siadasz i opowiadasz.
Takahiro wahał się chwilę u progu zaplecza. Wreszcie najpewniej skusił go gorący napój. Uniósł kubek do ust, zanim cokolwiek z siebie wykrztusił.
Dało mu to czas, by zastanowić się, czy ważniejszy jest dlań własny dobrobyt, czy jednak poczucie humoru i ucieranie pewnym zbyt wścibskim ludziom nosa. Decyzja stawała się tym trudniejsza, że mimo wszystko ufał Tooru.
Ba, wszyscy mu ufali i wszyscy na nim polegali, bo był dość odpowiedzialny - chyba że chodziło o niego samego.
Makki westchnął, niby to z rozkoszą, odstawiając naczynie na blat stołowy.
- A gdybym powiedział ci, że kiedyś faktycznie miałem się ku Isseiowi? - zaczął.
Mimo że wszystkie myśli pod czerepem Oikawy ustąpiły miejsca mentalnemu okrzykowi: hell yeah, ton głosu przedmówcy nakazywał mu, by zachował powagę.
- Widać - odparł tylko dawny rozgrywający. - Śmiało, mów dalej.
- O czym tu mówić? Wiemy, co dalej. Zostawiłem go, pojechałem w diabły i zmarnowałem swoje życie - sfinalizował Makki.
Tooru znał tę gorycz. Słyszał ją już nie raz w głosie druha.
Nie wydawało się, by miała odejść.
Zastanawiał się bez pośpiechu - nie omawiali tematu, przy którym chciałby nieroztropnie coś palnąć.
- Nie cofniesz czasu - skwitował. - Ale Issei ci wybaczy.
Wiem - pomyślał Hanamaki. Już wybaczył.
I to go zbawiło, i to go pokrzepiało.
- I ty też musisz sobie wybaczyć - dodał Tooru.
My wszyscy musimy sobie samym wybaczyć - dopowiedział jego umysł.
a/n: Gratisowy rozdział dzisiaj daję, na osłodę dzionka. Komu, komu, bo idę do domu.

CZYTASZ
Raz, dwa, trzy, Oikawa patrzy (Haikyuu || MatsuHana, IwaOi) √
FanfictionLuźna kontynuacja serii "Pieskie życie". Problematyka utworu: Oikawa się nudzi. Krótkie rozdziały lekkiej treści.