Nie tylko Oikawa, ale i Takahiro z Matsukawą wypatrywali oczy, nieomal nie mrugając.
Scena wyglądała niemal jak z taniego romansu, może nawet z elementami porno. Piękny samochód jak z marzeń, w nim przystojny mężczyzna, który jeszcze jakimś cudem nie osiwiał. Wyglądał idealnie.
Koszulka na ramiączkach, odsłaniająca kusząco efekty pracy na siłowni, czarna jak dusza - i niekiedy humor - Hanamakiego. Ramię nonszalancko oparte o drzwi.
W samochodzie grała przyjemna muzyka.
I tylko brwi mężczyzny zmarszczyły się, nadając mu nieco srogi wyraz; jakkolwiek był raczej zwyczajnie zdumiony.
- Dlaczego się tak gapicie? - spytał Iwaizumi, aż uroczo nieświadom własnej prezencji w tym momencie. Po chwili jego brwi zmarszczyły się jeszcze bardziej. - Kurwa, Tooru... - żachnął się raptem.
Tym razem to Oikawa był zdumiony, a przede wszystkim - oburzony.
Bo nie zmajstrował ostatnio nic, za co należałoby mu się takie powitanie.
Chyba.
- Co? - burknął, krzyżując ramiona na piersi.
W tym czasie Matsukawa i Issei również zdołali zgodnie zwrócić spojrzenia z Iwaizumiego na szatyna.
I zrobiło się z kolei jak w produkcji typu ecchi, bo z nosa Tooru sączyła się krew.
Mając jakąś mętną świadomość, że może mógłby jakoś pomóc, choćby podać chusteczkę, Hanamaki zamiast tego zaczął rżeć niczym najęty.
- Przestań - syknął Oikawa, sięgnąwszy do nieszczęsnego nosa. - Naczynko mi pękło albo co.
Na szczęście dało się to opanować szybko.
- No, Tooru - mruknął Takahiro, po czym klepnął adresata swych słów w plecy, jakby na zachętę. Wreszcie zerknął wymownie w stronę wehikułu. - Cnotka albo piechotka do domu?
Tooru parsknął jedynie w odpowiedzi, po czym zwrócił się do Isseia.
- Zabierasz się z nami?
- Nie, nie. - Matsukawa machnął ręką. - Coś jeszcze załatwię.
Znowu? - zastanowił się szatyn, z pewną podejrzliwością i jeszcze większą nadzieją. Tym niemniej bez zbędnych komentarzy przeszedł na stronę pasażerskiego siedzenia, zanim Iwaizumi mógł się namyślić, czy jednak chce go odbierać z pracy.
Na odchodnym odwrócił się tylko ostatni raz w stronę swoich przyjaciół, by razem z "łap" rzucić coś w stronę Takahiro. Ten wykazał się refleksem, zamykając przedmiot w dłoniach.
- Korzystaj mądrze - polecił kapitan i trzasnął drzwiami.
Matsukawa spoglądał za odjeżdżającymi, kręcą lekko głową. Potem przeniósł spojrzenie na swojego ostatniego towarzysza, nie przerywając bynajmniej ruchu.
- Powinienem pytać? - zaryzykował.
- To prezerwatywy, drogi Watsonie - mruknął Takahiro i parsknął niedługo potem. - Oczywiście, że prezerwatywy.
- Wasze poczucie humoru mnie przeraża - stwierdził Issei.
- Moje też? Mnie w to nie mieszaj. - Drugi mężczyzna uśmiechnął się, niby to niewinnie.
- IwaOi - wytknął brunet, jakby wyjaśniało to i streszczało wszystko.
Zresztą może wyjaśniało to i streszczało wszystko.
- I MatsuHana - odparł Makki, wymownie czy może kusząco potrząsając prezentem-niespodzianką.
x
- Co to było, Kusokawa?
- Nic, Iwa-chan, nic.
- To były prezerwatywy, prawda? - Pełnie politowania westchnienie. - Ile ty masz lat?
- Dość, żeby mieć przy sobie prezerwatywy? Spokojnie, Iwa-chan, dla ciebie też mam.
- Zacznę się robić podejrzliwy, jeśli dalej będziesz ze sobą wozić i rozdawać prezerwatywy.
- Słusznie.

CZYTASZ
Raz, dwa, trzy, Oikawa patrzy (Haikyuu || MatsuHana, IwaOi) √
FanficLuźna kontynuacja serii "Pieskie życie". Problematyka utworu: Oikawa się nudzi. Krótkie rozdziały lekkiej treści.