Jak zawsze śpieszyłaś się do pracy. Popołudniówki ci nie służyły, bo oczywiście z niczym nie mogłaś się wyrobić, poza tym wracanie po nocy do domu nie należało do najprzyjemniejszych czynności. Nikt nie powiedział w końcu, że życie barmanki jest kolorowe.
Nie miałaś daleko do baru, jakieś dziesięć minut z buta lub dwadzieścia z obcasa, zwracając uwagę na krzywe chodniki. Stał pomiędzy starymi, ceglanymi kamieniczkami, a wyróżniał go ogromny szyld z napisem "DERUN'S" który połyskiwał na złoto-czerwony kolor.
Mimo słabej lokalizacji, miejsce te tętniło życiem w dzień, jak i w nocy, a ty nie nudziłas się, przyjmując przez całe 8 godzin zamówienia od lekko wstawionych klientów.Wbiegłaś na zaplecze przebierając się w strój do pracy. Spojrzałaś na zegarek, który wskazywał 16:30. Szczęśliwa, że dzisiaj jesteś punktualnie pobiegłas podmienić Sue, która uginała się pod stosem zapisków, które trzeba jak najszybciej zanieść kucharzowi. Akurat dzisiaj trafił ci się strasznie nerwowy dzień, gdyż bar odwiedziły dwie, dość spore grupy na raz i oczywiście musiałaś przyjąć masę zamówień.
Gdy wybiła dwudziesta, zrobiło się spokojnie. Zdziwiło cię to, gdyż tu nigdy tak nie było, nawet w dni powszednie. Przyciszona muzyka towarzyszyła przytłoczonym ludzią oddawać się smutką, jednak tych prawie nie było. Maksymalnie 5 samotnych mężczyzn i jedna grupka 3 osobowa.
Wycierałaś szklanki, gdy usłyszałaś otwieranie drzwi. Zignorowałaś je i kontynuowałaś czynność.
- Co podać ? -Podniosłaś głowę. Przed ladą stał brunet w chuście i googlach na czole. Uśmiechnełaś się oraz przywitałaś chłopaka.
Toby często bywał tutaj wieczorami. Był gadatliwy, dzięki czemu zaczęliście rozmowę. Ta za to zmieniła się w znajomość i w końcu w przyjaźń. Potrafił cię rozśmieszyć i nie pozwalał ci zasnąć, gdy wszyscy bawili się w najlepsze. Zawsze chodził w tym samym ubraniu. Kiedyś poruszyłaś ten temat, jednak on wytłumaczył to "pracą inne niż wszystkie" i zbywał cię. Odpuściłaś, bo był dla niego niewygodny, a ty nie lubiłaś jak jego infantylny wyraz twarzy zmieniał się na poważny i zamyślony.
Oderwałaś się stęskniona od chłopaka.
- To co zawsze? - Uśmiechnięta postawiłaś szkło na gładkim blacie i sięgnełaś po malibu.
- Dzisiaj razy 4, nie jestem sam. - Zdjął chustę z twarzy. Jemu również towarzyszył uśmiech. Znowu miałaś okazję przyjrzeć się jego bliźnie. Wskazał na 3 mężczyzn siedzących przy stoliku w kącie. Skinełaś głową.
-Zaraz wam przyniosę. -Oznajmiłaś, schylając się.
Podziękował i pobiegł w stronę stolika. Przywitali go krzykiem, ale nie byłaś zaskoczona. W końcu spóźnił się 40 minut. Po chwili postanowiłaś zanieść im trunki, ale koleś, który nie dawno również zamówił jakiegoś drinka, zastawił ci drogę swoją osobą. Poirytowana odpowiedziałaś, że zaraz mu go zrobisz, ale pijany nie chciał czekać. Odłożyłaś tace z alkoholem i miałaś zrobić mu go dla Świętego spokoju, jednak powstrzymał cię, mocno łapiąc za ramię. Wystraszyłaś się i nakazałas, by puścił. Ten jednak ścisnął mocniej. Za jego plecami pojawił się Tobi.
- Jakiś problem? -Spytał.
-Wyluzuj gościu. Chce drinka. - Parsknął, puszczając cię. Facet jednak nie odpuścił. Gdy chłopak odszedł, wziął zamach i wyrzucił na ciebie tace, przez co wylądowałaś na ziemi. Ogłoszona zauważyłaś, jak napastnik zostaje okładany przez bruneta. W końcu ochrona rodzieliła ich. Poczułaś jak ktoś cię podnosi. Mokra zamknęłaś oczy. Nawet nie wiedziałaś, kiedy odpłynęłaś.
Ocknęłaś się w sporym łóżku. Siedział przy tobie Toby, a gdy zauważył, że w końcu się obudziłaś, wstał. Obejrzałaś bandaże na rękach. Chciałaś podeprzeć się na jednej, ale nie dałaś rady, opadłaś bezsilnie na poduszkę.
- N-nic ci nie jest?! - Przyjaciel złapał cię za dłoń. Przytaknełaś wzdychając.
-Dziękuję. -Spojrzałaś mu w oczy.
-Ale... Ale to nie ja cię opatrzyłem... J-ja - Jąkał się jak dziecko.
- Za to że jesteś. Że zareagowałeś. - Przerwałaś mu.
Patrzyliście się na siebie. Zbliżył swoje usta do twoich, jednak zatrzymał się speszony. Pocałowałaś go, a on odwzajemnił pocałunek. Po chwili namiętnego całowania wdrapał się na ciebie, a ty ściągnęłaś mu google. Zatrzymał cię.
- Na pewno tego chcesz? Powinnaś teraz odpoczywać, a nie... -zmieszany podrapał się w głowę.
W odpowiedzi ściągnęłaś bluzkę i uśmiechnęłaś się flirciarsko. Wystarczyło, aby kontynuował. Zaczął się rozbierać, ty za to nie chciałaś zostać w tyle. Już po chwili byliście nadzy i gotowi. Toby trochę się krępował, ty jednak wręcz przeciwnie. Czekałaś na to, gdy ci zaufał, gdy pokazał ci bliznę, gdy rozbawił do łez kolejny raz, gdy cię obronił. Czekałaś, by powiedzieć mu...
- Kocham Cię. -stęknełaś.
Chłopak przestał całować cię po brzuchu i spojrzał ci w oczy.
- [T/I]. Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką znam. -Patrzył na ciebie w taki sposób, jakbyś istniała tylko ty. On też cię kochał, widziałaś to.
Kontynuował. W końcu usiadłaś na nim, a twoje ciało wypełnił ból, potem ciepło, a na końcu rozkosz, która trwała i powiększała się, gdy chłopak poruszał biodrami. Jęczałaś, gdy przyspieszył. Odkryłaś, że brakowało ci tego. Brakowało seksu, uczucia miłości, bliskości. Zmieniałaś pozycję, a Toby dostosowywał się do nich. Oddawałaś się rozkoszy, gdy lepki płyn wypełnił cię całą. Nagły napływ ciepła, dotyk ukochanego i jego usta doprowadziły cię do orgazmu.
Chłopak położył się obok ciężko dysząc. Ty również próbowałaś złapać oddech.
- To było cudowne! -Oznajmiłaś, całując chłopaka. Spojrzał z triumfiem na ścianę i pogłaskał cię po policzku. Ułożyłaś głowę na piersi i wsłuchiwałaś się w jego głos, gdy ponownie zaczął mówić. Uwielbiałaś, gdy robił to w barze, a teraz było jeszcze lepiej.
CZYTASZ
Creepypasta x Reader | PL | Lemon |
FanfictionZapraszam na "One Shoty" z creepypastą! Marzyłaś o bliskim spotkaniu z mordercą? Jeśli tak, to jesteś w dobrym miejscu!:) WARNING! *Lemon contains (+18) *Wulgarny język *Mogą pojawić się akty przemocy W tej książce znajdziesz rozdziały poświęcone...