Stojąc na poboczu czułaś, jak krople deszczu spływają Ci po twarzy. Pozwalałaś im płynąć, mieszając się z łzami i na końcu spadając z twojej brody na skórzaną kurtkę. Wracałaś właśnie z cmentarza, gdy twój autobus odjechał z prowizorycznego przystanku i nie zostało Ci nic, jak czekać na następny pod starym dębem. Wzięłaś głęboki wdech i wypuściłas ciepłe powietrze przez nos.
To już trzecia rocznica śmierci twojej babci, a ty nadal nie potrafisz dojść do siebie. Jako dwudziestolatka powinnaś planować życie, a na chwilę obecną nie potrafisz nawet zdążyć na zasrany autobus.
Poirytowana spojrzałaś na rozkład i na wyświetlacz telefonu. Jako iż nie widziało Ci się stanie na deszczu godzinę w samotności, postanowiłaś wrócić na cmentarz. Teraz chociaż będziesz miała towarzystwo w postaci rozkładających się ciał.
Po upływie pięciu minut stałaś przed zardzewiałą furtką i szybkim pchnięciem otworzyłaś ją na oścież.
Niechętnie chodziłaś między nagrobkami szukając znajomego Ci nazwiska, gdy kątem oka zauważyłaś chłopaka w białej bluzie. Stał nad średniej wielkości płytą i w sumie to tyle. Nic więcej nie robił, oprócz wpatrywania się w kawałek marmuru. Zignorowałaś go i ruszyłaś dalej, ale gdy usłyszałaś dość głośny trzask, obróciłaś się, nie kryjąc zaskoczenia.
Rozejrzałaś się, ale nikogo nie było, tajemniczy gość również zniknął.
Zerknęłaś ukradkiem na tajemniczy grób. Znicz jakimś cudem rozbił się na kamieniu tworząc szklaną mozaikę, która odbijała światło księżyca. Westchnęłas i zaczęłaś zbierać porozrzucane kawałki. Wolałaś poświęcić parę minut na sprzątanie niż patrzeć, jak przez słońce sucha trawa płonie, a okolica roi się od straży. Miałaś przecież jeszcze dużo czasu, a dojście do śmietnika nie będzie jakimś specjalnym wysiłkiem.
Po wszystkim wróciłaś do szukania grobu babci, w końcu po to tu wróciłaś.
Posiedziałaś chwilę, strzepnełaś liście, które przedtem pominęłaś i w końcu przyszedł czas na powrót. Ta sama droga, taki sam czas, tylko jedna rzecz była inna. Teraz towarzyszyło ci uczucie bycia obserwowaną. Wsiadłas w czerwony autobus i zajęłaś miejsce przy oknie. Wpatrując się w lasy i bloki nuciłaś swoją ulubioną piosenkę w głowie, dzięki czemu podróż przebiegła o wiele szybciej. Zeszło Ci chwilę na dojście do domu i gdy stałaś przy drzwiach szukając kluczy w torebce odkryłaś, że zostawiłaś kurtkę na cmentarnej ławce. Wyzwałaś się w myślach i weszłaś do salonu, rzucając wszystko na sofe.
Kierowałas się do łazienki umyć ręce, gdy twoje plany pokrzyżował dzwonek do drzwi. Wróciłaś na korytarz. Przez oczko dostrzegłaś tego samego chłopaka, co na cmentarzu.- Śledził mnie? - Spytałaś sama siebie pod nosem i z niepokojem odsunęłaś rękę od klamki.
Wahałaś się, ale w końcu ciekawość wzięła górę i otworzyłaś.
- Zostawiłaś to księżniczko. -usłyszałaś szorstki głos spod kaptura, po czym podał ci twoją kurtkę.
Podziękowałaś i chciałaś jak najszybciej zamknąć drzwi, gdy na drodze stanął jego but. Poddenerwowana spojrzałaś w stronę właściciela stopy. Wziął zamach. Ostatnie co zobaczyłaś, to wieczny uśmiech wystający spod kaptura.
Opierałas się o ścianę w chwili odzyskania przytomności. Stał przed tobą, świdrując na wylot twoją osobę.
-Witamy wśród żywych. -Rzucił, nerwowo ściskając coś w ręce.
- Gdzie ja do cholery jestem? -Próbowałaś udawać, że się nie boisz. Nawet ci to wychodziło.
W odpowiedzi dostałaś milczenie. Wyglądał jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał, po czym podszedł bliżej. Twoja twarz znajdowała się 3 centymetry od jego. Mogłaś teraz dostrzec wszytskie blizny na popalonej twarzy. Bałaś się. Zauważył to i wybuchł śmiechem. Odsunął się od ciebie, odchodząc na drugą stronę pokoju. Usiadł przy ścianie, nie spuszczając wzroku z twojej przerażonej miny.
-Jeff. Jeff the Killer. - powiedział głośno, dalej patrząc na ciebie z uśmiechem.
- [Twoje Imię]. Zawsze pytasz swoje ofiary o imię, przed egzekucją?
- Jesteś dziwna, księżniczko. -oznajmił.
- Czego ode mnie chcesz? -Udałaś, że nie słyszałaś tego co mówił i próbowałaś się czegoś dowiedzieć.
- Dlaczego nie krzyczysz? Nie płaczesz? Nie błagasz o wypuszczenie? - Kontynuował
- Co ci się stało? - Nie dawałaś za wygraną.
Uśmiechnął się i pytając, czy napewno chcesz znać odpowiedź, ogarnął czarne oczy z twarzy. Oznajmił, że odpowie na twoje pytania, jeżeli ty również udzielisz mu odpowiedzi na jego. Przytaknęłaś i takim sposobem zaczęłaś z nim normalną (o ile można ją tak nazwać) rozmowę. Dogadywałaś się z nim. Czułaś do niego jakąś więź, ale odrzucałas tę myśl tłumacząc sobie że jest mordercą i psychopatą. Poza tym, wyznał ci, że chciał cię zamordować, ale teraz się waha. Pocieszające.
Wrócił po 10 minutach z kanapkami i postawił talerz obok ciebie. Dokładnie obejrzałaś pieczywo i dodatki.
-Jakbym chciał cię zabić, już dawno bym to zrobił -Rzucił bez uczuć, patrząc w ziemię.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? - Uniosłas brew i wyczekiwałaś odpowiedzi przeżuwając kanapkę z szynką.
- Sam nie wiem. Może mnie do reszty pojebało. - Zerknął na ciebie, oczekując jakiejś reakcji.
- Może. - Powiedziałaś pod nosem. Co cię tak do niego ciągnęło? Co sprawiało, że był taki atrakcyjny? Może to współczucie? Zrozumienie? Czy raczej z tobą też jest coś nie tak? Sama zaczęłaś gubić się we własnych myślach i nawet nie zauważyłaś jak się do ciebie zbliżył.
- Napewno. - Oznajmił.
Jego dzikie oczy bez powiek były niczym labirynt, chciałaś się przeciwstawić, ale nie mogłaś. On był potworem! Mordercą! Jednak, to co siedziało w tobie było silniejsze, pozwoliłaś na to, by jego język powędrował do twoich ust.
Twoja bluzka w ułamku sekundy znalazła się na podłodze. Jego lekko szorstkie ręce rozbierały cię tak szybko jak potrafiły, ty za to zdjełaś mu bluzę i czarny T-shirt. Dotykałaś jego ciała, kiedy całował cię po szyji. Nawet nie wiesz, kiedy pozbył się spodni, a tym bardziej bielizny. Teraz obydwoje byliście nadzy, równomiernie oddychając leżąc na środku pokoju. Złapał penisa w rękę i patrząc ci w oczy pozwolił mu wejść w ciebie. Twoje jęki odbijały się od ścian pokoju. Posuwał raz szybko, raz wolno, przez co nie mogłaś wyrównać oddechu. Po dłuższej chwili wziął cię na ręce, a gdy oplotłaś nogami jego biodra przyparł cię do ściany, nie odrywają się od twojej szyji. Jego ciepłe ciało ocierało się o twoje tworząc w tobie tak silną energię, że odnosiłaś wrażenie, jakbyś miała zaraz wybuchnąć. Parę silnych i szybkich pchnięć doprowadziło cię do końca, a wraz z tobą zakończył Jeff. Zaniósł cię do łóżka, a twoje wilgotne od potu ciało znalazło swoje miejsce na nim. Na mężczyźnie który miał cię zamordować, ale się rozmyślił.
✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴
Hej wszytskim!
Pierwszy rozdział w moim życiu właśnie ujrzał światło dzienne
Uhuhu~
Mam nadzieję, że jest w miarę:) Proszę o konstruktywną krytykę, żebym mogła się poprawić:3
Wyszło jak wyszło, ale z czasem będą coraz lepsze:D Taką mam nadzieję :p
Do następnej strony!
CZYTASZ
Creepypasta x Reader | PL | Lemon |
FanficZapraszam na "One Shoty" z creepypastą! Marzyłaś o bliskim spotkaniu z mordercą? Jeśli tak, to jesteś w dobrym miejscu!:) WARNING! *Lemon contains (+18) *Wulgarny język *Mogą pojawić się akty przemocy W tej książce znajdziesz rozdziały poświęcone...