Ociągnęłaś się leniwie na kanapie, jedną ręką szukając telefonu po omacku. Głośny dzięki telewizora rozlegał się po twoim mieszkaniu, skutecznie zabraniając ci zasnąć, chodź jedyne, czego teraz chciałaś to zawinięcie się pod pierzynę i oddanie się w ręce Morfeusza, puszczając wszelkie problemy w niepamięć.
-Oh! W końcu. - szepnęłaś pod nosem, gdy udało Ci się złapać ręką smartfona. Na ekranie zobaczyłaś mnóstwo powiadomien, w tym pare nieodebranych telefonów od współpracowników, wiadomość od szefa oraz rabaty w empiku. Po krótkim namyśle wyczyściłaś tablicę. W końcu był weekend, a ty w weekendy nie pracujesz.
- Przykro mi Bruce. - rzuciłaś w przestrzeń, jakby stał przed Tobą, w swoim schludnym garniaku, oczekując raportu z poprzedniego miesiąca. - Teraz odpoczywam, mam wolne. - dodałaś, czyszcząc historię w telefonie. Należy Ci się chwila spokoju od tej codziennej bieganiny, nie będziesz w końcu na każde jego zawołanie.
Leżałaś tak jeszcze przez chwilę, zerkając to w ekran telefonu, to w telewizor, słuchając głośnych wystrzałów z jakiegoś filmu akcji, które hukiem roznosiły się po twoim pokoju. W końcu usiadłaś. Przytłoczona bezczynnością, wodziłaś wzrokiem przez salon, ignorując porozrzucane książki, papiery i resztki po jakimś jedzeniu, które leżało tam od dłuższego czasu, zatrzymując się na twoim kudłatym przyjacielu, który niepostrzeżenie przeczołgał się pod twoje nogi, żądając miłości i atencji.
- Co Jojo. - położyłaś dłoń na jego głowie, delikatnie przesuwając palcami. - Dawno nie byliśmy na spacerze, prawda?
Twój podopieczny nastawił uszy, by po przeanalizowaniu twoich słów wpaść w szał radości i rzucić się pod drzwi. Westchnęłaś ciężko, podnosząc swoje zwiodczałe ciało ku wyjściu i już po chwili zapinałaś obroże wokół szyji swojego psa, będąc gotowa do wyjścia.
Zimny wiatr agresywnie rozwiewał Ci włosy, a mróz szczypał w dłonie. Mrugające, stare lampy rozświetlały chodnik, nadając wieczornemu spaceru mrocznego klimatu. Skręciłaś do parku i puściłaś psa, w końcu w tych godzinach nikt tutaj nie chodzi, a Jojo będzie miał okazję się wybiegać. Jak zwykle usiadłaś na ławce, bacznie obserwując kundelka, gdy na drugim końcu ławki zobaczyłaś postać. Dreszcz przeszedł twoje ciało, nie zauważyłaś go. Kiedy przyszedł? Dlaczego usiadł akurat tutaj? Czego chce? Zestresowana chciałaś wstać, uciekać, jednak nie zrobiłaś nic.
- Fajny pies. - postać wypaliła z nikąd. Nie potrafiłaś odpowiedzieć, a może nie chciałaś? - co robisz tutaj tak późno? - wzdrygnęłaś się.
- No przecież wyprowadzam psa, nie widać? - pomyślałaś. W końcu co możesz robić o tej godzinie w parku. Mimo wszystko ciekawość wygrała i pozwoliłaś wciągnąć się w konwersacje. - Wyszłam się przejść. - rzuciłaś obojętnie, nie przenosząc wzroku na mężczyznę.
- Ja też. - starał się podtrzymać konwersacje. Wyciągnął paczkę papierosów i wyjął jednego, zwinnie wkładając go sobie do ust, po czym wyciągnął pudełko w twoją stronę. - chcesz?
- Nie, nie palę. - czego on tak właściwie chciał? Strach przerodził się w nieznośną ciekawość. Z zamyślenia wyrwał cię pies, który radośnie wskoczył przednimi łapami na twoje uda. - Fu, Jojo! - zrzuciłaś go. - jesteś cały brudny! Gdzie ty byłeś? - Niemal krzyknęłaś. Pies dalej radośnie merdał ogonem, czekając aż podzielisz jego entuzjazm. Nawet nie zwróciłaś uwagi na delikatny śmiech, wydobywający się spod kaptura nieznajomego. Mężczyzna wyciągnął rękę w stronę brudnego czworonoga, a on pozwolił mu się pogłaskać.- Duży jest. - podsumował. - Tak w ogóle, jestem Jack. Eyeless Jack.
-[T/I]. - powiedziałaś, zapinając psa na smycz. -Późno już - rzuciłaś. - Będziemy się zbierać, miłego wieczoru. - Głupio ci było tak po prostu odejść.
CZYTASZ
Creepypasta x Reader | PL | Lemon |
FanfictionZapraszam na "One Shoty" z creepypastą! Marzyłaś o bliskim spotkaniu z mordercą? Jeśli tak, to jesteś w dobrym miejscu!:) WARNING! *Lemon contains (+18) *Wulgarny język *Mogą pojawić się akty przemocy W tej książce znajdziesz rozdziały poświęcone...