Rozdział pierwszy, część druga

5 1 0
                                    


- Cześć! Już jestem! - Wparował do mieszkania zadyszany.

- Skąd ten pośpiech?- Zapytałam ze znaną mi arogancją. Danny był typem flegmatyka. Śpieszył się wtedy i tylko wtedy, gdy działo się coś ważnego.

- Pośpiech? Nie, gdzie tam.- Mruknął pod nosem i poszedł do kuchni. Nienawidzę, dosłownie Nie-na-wi-dzę, gdy mnie olewa. Już nie lubi ze mną rozmawiać, nie lubi ze mną przebywać. Tak mi się wydaje.

   Poszłam za nim do kuchni i bacznie obserwowałam to co robi. Wyjął z lodówki masło, ser i pomidora. "Dziwne"- pomyślałam.

- Ej ej, nie jesteś już weganinem?- Zapytałam z czystej ciekawości, jeszcze w piątek powiedział mi, że nigdy nie tknie mięsa, ani produktów odzwierzęcych, bo koncerny mleczarskie bogacą się na męczeństwie zwierząt.

- Nie. Przecież nigdy nie byłem.- Powiedział to zagryzając kanapkę z serem.

- Jak to? Pamiętam, że mówiłeś coś innego.- Chciałam od niego, by powiedział mi prawdę.

- Kochanie, słuchaj uchem, a nie brzuchem.- Szepnął mi do ucha po czym popatrzył w stronę mojego bebecha. Kącikami ust zdawał się uśmiechać. Ironicznie. Jak zwykle.

- Spierdalaj.- Krzyknęłam wyraźnie urażona faktem, że moja najbliższa osoba, brutalnie ze mnie kpi. Poszłam do przedpokoju, założyłam buty, kurtkę, czapkę, wzięłam telefon, słuchawki i wyszłam z mieszkania. 

    Potrzebowałam chwili spokoju. Chwili bez niego. Włożyłam pchełki do uszu i włączyłam apkę Spotify. "Idealna playlista na ten idealny dzień"- pomyślałam i wskazałam palcem album "Melancholia". Zaczynała się zima, więc pewnikiem tej pory roku jest umieranie. Drzewa obumierają, trawa zostaje przykryta białą watą, ja też lekko w sobie zdycham. Co najdziwniejsze, lubię to uczucie, kocham brak tlenu. Z jego deficytem potrafię sobie poradzić różnorako. To coś napiszę, to coś pomyślę, to coś popłaczę, to coś się będę wlec. Zimę traktuje, jako matkę mojego slow motion, które pomimo, że nie pozwala mi na dużo, to nie zamieniłabym go na nic innego. 

  Usiadłam na ławce, choć była trochę mokra. Nie obchodziło mnie to. Już nic mnie nie obchodziło. Działo się tu i teraz, chociaż myślałam w kółko tylko o tam i wtedy. "Dlaczego wszystko idzie nie tak"- zapytałam się powietrza. Nic nie odpowiedziało. Chyba nie miało już dla mnie czasu. 

  W dniu, kiedy wracałam znad Wisły, znalazłam dziwny przedmiot. Wyglądał, jak fragment klucza, idealnie przecięty w jednym miejscu. "Zabiorę i ogłoszę się w internecie. Może ktoś go szuka"- pomyślałam i tak zrobiłam. Niestety nikt się nie odezwał. Dan'a  spotkałam całkiem przypadkiem, chociaż wiem, że on miał to zaplanowane od początku. Stał pod moją uczelnią i na mnie łypał. Moje zajęcia skończyły się o piętnastej, także, miał chłopak wyczucie czasu. Wyszłam z budynku i go zobaczyłam. Gdy mnie ujrzał, w pierwszej sekundzie się uśmiechnął. W drugiej powiedział "Maja! Hej!", a w trzeciej podbiegł. Przytuliłam go, po przyjacielsku oczywiście, i poszliśmy na obiad do restauracji. Dan, jako że był dość zamożnym gościem, zabrał mnie do fancy knajpy w stylu tajskim. Skąd wiedział, że uwielbiam ostre żarcie? Do tej pory się nie dowiedziałam. Zamówiliśmy jedzenie, ja oczywiście najostrzejszą zupę jaką mieli na stanie, i oddaliśmy się rozmowie. Tak mijały godziny. Aż w końcu zrobiło się późno, a ja miałam na jutro kolokwium z retoryki. Danny odwiózł mnie pod sam dom i złapał mnie za dłoń. Powiedział mi, że dziękuje za wszystko, że jestem najinteligentniejszą dziewczyną jaką zna. Uśmiechnął się szelmowską i zbliżył do mnie. Czułam jego ciepło, miał rozpalone policzki. Zabawnie to wyglądało, bo ma tak jasną karnację, jak papier. Widać było, że coś do mnie czuje. Nasze wargi już ze sobą się stykały, kiedy on oprzytomniał i powiedział- "Nie mogę teraz. Przepraszam". Poczułam się bardzo dziwnie. Powiedziałabym nawet, że obco. Szybko wyszłam z samochodu, nie oczekując wyjaśnień. Osoba, w której pierwszy raz się zakochałam, mnie nie chce. Karma wraca, suko.

   Całkiem dziwnie wspominam ten moment. Nie wiedziałam o co mu chodzi tak naprawdę. Czy mnie chce, czy tylko chce pobawić się uczuciami głupiutkiej studentki. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego to zrobił. Mimowolnie, wyciągam kawałek klucza z kieszeni moich spodni. Zawsze go noszę, może w końcu spotkam osobę, która go zgubiła. Głupia dałam sobie samej wmówić, że przynosi mi szczęście, choć od kiedy go mam, ciągle coś złego dzieje się w moim życiu. Jednak go nie wyrzucę, bo mam sentyment do wszystkiego co posiadam. Nie wyrzuciłam nawet koszulki, którą dostałam od moich rodziców. Choć w niej nie chodzę, to nie wyobrażam sobie, że wywalę jedną z niewielu pamiątek po nich.

  Zrobiło się już zimno, a ja z racji, że na chłód jestem uczulona, postanowiłam wrócić do domu. Gdy tam dotarłam, na klatce usłyszałam płacz. "Ciekawe kto to. Pewnie ten spod dwójki, znów żona zostawiła go dla innego."- uznałam to za pewnik i szybko ruszyłam pod mieszkanie numer osiem. Jednak dźwięk szlochu wydawał się coraz mocniejszy i gdy wstąpiłam do lokum, okazało się, że to Danny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 29, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

MelancholiaWhere stories live. Discover now