03. Bucky.

961 68 12
                                    

Steve w końcu znalazł swoją zgubę. Po dwóch latach poszukiwania, w końcu go znalazł. Był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Cały dzień chodził i powtarzał, że dzisiaj jedzie do niego, aby go zabrać do siebie. Był uradowany tym, że w końcu spotka swojego dawnego przyjaciela. Najlepsze było w tym, że i ja miałam z nim tam jechać. Cóż, chciałam poznać Buckiego i w ogóle, ale Steve powinien jechać tam sam. Porozmawiać z nim. Jeśli Barnes wiedział, że Steve żyje i przebywa w tym samym mieście, zajmuje się ratowaniem ludzi, to sam by do niego przyszedł. Ale on tego nie zrobił i wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Steve za dużo mi o nim nie mówił. Ale chciałam, aby Rogers pojechał tam sam, porozmawiał z nim i w ogóle. Jednak on nalegał, abym z nim pojechała, a ja w końcu się zgodziłam. Teraz siedziałam z nim w samochodzie. Byliśmy w drodze do miejsca, gdzie teraz przebywał Barnes. W samochodzie panowała cisza. Nikt się nie odzywał. W pewnym momencie wjechaliśmy do mniej ciekawej części miasta. Domy były zrujnowane, wszędzie walały się śmieci.

   — Steve, gdzie my jesteśmy? — spytałam, przenosząc wzrok na kierowcę. Uśmiechnął się lekko i zatrzymał auto.

   — Jesteśmy na miejscu. Tutaj mieszka Buck — oznajmił i wysiadł z pojazdu. Uczyniłam to i ja. Spojrzałam do góry na budynek. Farba odłaziła od ściany, wszystko było szare, a gdy weszliśmy na klatkę schodową, w powietrzu unosił się smród moczu. Zmarszczyłam nos, idąc schodami na górę zaraz za blondynem. Uważałam, aby niczego nie dotknąć.

   Po kilku chwilach zatrzymaliśmy się przy odpowiednich drzwiach. Rozejrzałam się dookoła, a Steve zapukał w drewnianą, ledwo utrzymującą się na zawiasach płytę. Jednak nikt nie otworzył. Po kolejnych kilku próbach, nacisnął na klamkę. Drzwi otworzyły się lekko. Steve spojrzał na mnie i popchnął je mocniej. Weszliśmy ostrożnie do środka. Mieszkanie wyglądało paskudnie. Ściany były popękane, wszędzie walało się mnóstwo śmieci. W kącie stała mała lodówka, na ziemi leżał materac z poduszką i kocem. Steve rozglądał się po pomieszczeniu, a ja podeszłam do okna, aby je otworzyć iż smród unosił się w powietrzu, zatykając moje drogi oddechowe.

   Odwróciłam się do Steve'a i wtedy go zobaczyłam. Stał w progu z czapką na głowie, przyglądając się uważnie naszym poczynaniom. Jego metalowa dłoń była schowana pod rękawiczką.

   W ułamku sekundy wyciągnęłam pistolet zza paska i wycelowałam w mężczyznę. Steve słysząc dźwięk przeładowania magazynku, obejrzał się do tyłu. Jego mina wyrażała zaskoczenie i szczęście.

  Oddałam dwa strzały, ale brunet zasłonił się metalową ręką, co spowodowało, że kule odbiły się i opadły na ziemię.

   — Maze, stój! — krzyknął Rogers, gdy ruszyłam na Zimowego. Determinacjia i żądza zemsty spowodowała, że szybko znalazłam się na przegranej pozycji. Mężczyzna zacisnął ramię wokół mojej szyi, próbując odciąć mi dopływ powietrza.

   — Bucky, przestań. Ona jest ze mną! — Kapitan podszedł ostrożnie bliżej, unosząc ręce. Słysząc imię jego przyjaciela zdębiałam. Nie wyrywałam się z śmiertelnego uścisku Zimowego Żołnierza, bo nowe informacje spowodowały, że moje ciało jakby umarło.

   Przyjaciel Steve'a to Bucky. Bucky to Zimowy Żołnierz. Zimowy Żołnierz to Bucky.

   — Trzeba ją zabić. Ona przyszła po mnie. Jest z Hydry, pamiętam ją! — usłyszałam krzyk Barnesa.

   — Nie jest z Hydry. Już dawno z tym skończyła. Mogę ci przysiąc na własne życie — odpowiedział Steve tym samym tonem, co brunet. Po krótkiej chwili moje płuca przestały pracować, a przed oczami ukazała mi się czerń.

   Otworzyłam oczy, przyzwyczajając się do jasnego światła w pokoju. Dopiero po chwili do moich uszu dotarły strzępy rozmowy.

    — Buck, ona naprawdę z tym skończyła. Nie jest już jedną z Hydry — to był Steve. Wszędzie poznam jego głos. Rozmawiał z Barnesem o mnie. Wstałam powoli z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Byłam w sypialni Rogersa. Obok szafki nocnej stała jego tarcza, na szafce stał budzik. Ściany były koloru niebieskiego. Okno było otwarte szeroko, aby świeże powietrze wlatywało do środka. Wyszłam z pokoju, idąc kawałek przez korytarz. Oparłam się o futrynę w wejściu do małej kuchni.

   — Steve? — mruknęłam, ale zaraz zaczęłam kaszleć. Blondyn szybko nalał szklankę wody i podał mi ją. Wypiłam ją, dziękując cicho. — Dlaczego jesteśmy u ciebie? Co się stało? — spytałam, spoglądając w jego niebieskie oczy.

   — Byliśmy u Buckiego. Straciłaś przytomność, więc musiałem przynieść cię tutaj, bo nie wiedziałem, gdzie masz klucze od swojego mieszkania — wyjaśnił, odbierając ode mnie już pustą szklankę.

   — A co on tutaj robi? — zadałam kolejne pytanie, spoglądając na stojącego z tyłu Barnesa. Patrzył na mnie z gotowością do ataku. Steve odwrócił się w jego stronę wzdychając ciężko.

   — Zabrałem go ze sobą. Nie mogłem go tam zostawić — wyznał i wrócił spojrzeniem na mnie.

   — Wracam do domu. Jak będziesz czegoś potrzebował, to dzwoń — powiedziałam i ruszyłam do korytarza, gdzie założyłam buty. Po chwili byłam już w drodze schodami na dół. Gdy wyszłam z budynku, ruszyłam chodnikiem do siebie, wkładając ręce w kieszeń.

   Ten dzień muszę poważnie przeanalizować. Nie chciałam już robić Steve'owi awantury o to, że nie powiedział mi, że Bucky to morderca wielu ludzi i należał do Hydry. Mogłam sama się domyślić, ale gdy tam pracowałam, używali pseudonimów, nie nazwisk, więc nawet nie kojarzyłam nazwiska Barnes. Teraz już całkowicie nie chciałam go kojarzyć.

   Weszłam do swojego mieszkania na drugim piętrze dwie ulice dalej od bloku Steve'a. Nie mieszkałam w wieży, bo nie zniosłabym przez taki długi czas obecności Starka. Czasami tam tylko nocuję i to już jest za dużo.

   Wzięłam od razu prysznic, aby zmyć z siebie zapach budynku, w którym znaleźliśmy Barnesa. Po prysznicu położyłam się na łóżko, oddychając ciężko. Ciężko będzie mi przyzwyczaić się do Barnesa, który chodzi w kółko po wieży, gdzie spędzam najczęściej czas. Nie dam rady się przełamać i spojrzeć na niego jak na normalnego człowieka. Za dużo złych wspomnień z nim w roli głównej. Wiem, że nie był wtedy sobą, ale to i tak nic nie zmienia.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

Heeeej!

Długo mnie nie było, wiem. Ale miałam pracę i nie miałam jak pisać, ale obiecuję, że do jutra wieczora  pojawją się rozdziały we wszystkich książkach.

Miłego wieczoru :*

I'm a monster.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz